logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Michał Zioło OCSO
O jedynym pragnieniu Boga
Miesięcznik W drodze
 


Realista Jonasz
 
„Co mam czynić, Panie?”. Co mam czynić, aby pełnić Twoją wolę, być narzędziem w Twoim ręku, by nigdy nie odpaść od Ciebie, Boże mój? Myślę, że historia proroka Jonasza może być nam pomocna w znalezieniu prawidłowej odpowiedzi. Pochylmy się więc przez chwilę nad tą krótką, lecz jakże bogatą w treść księgą. Już nawet bardzo pobieżna jej lektura przynosi nam kilka doniosłych odpowiedzi na nasze pytanie.
 
Opowieść o Jonaszu składa się właściwie z trzech wyraźnych literacko i teologicznie scen. Dwie pierwsze przedstawiają naszego bohatera jako samotnego, „wycofanego w siebie” i milczącego człowieka. Jonasz, choć zdaje sobie sprawę z otrzymanego wezwania–posłania, nie podejmuje dialogu z Bogiem, nie oburza się, nie spiera, nie skarży, nie dostrzegamy również u niego znaków radości, prorok nie zanosi też modlitwy o umocnienie, ochronę w mającej realizować się przez jego osobę misji. Zaokrętowuje się na statek zmierzający w całkiem odmiennym kierunku niż Niniwa. Prorok chce uciec od Boga i miejsca, w którym ma głosić nawrócenie. Jego milcząca i obojętna samotność zostaje przerwana przez napotkanych na drodze ludzi. Są nimi marynarze okrętu, na którym płynie, i sami Niniwici. Ludzie ci zdają się bardziej religijni i poddani Bogu niż sam prorok. Są dla niego prawdziwymi przykładami odczytywania woli Bożej.
 
Trzecia scena ukazuje już proroka sam na sam z Bogiem: prorok modli się, a Bóg objawia swój majestat miłości. Sceny te jasno ukazują nam, że prorok Jonasz jest naprawdę przekonany o woli Boga, który pragnie zbawić wszystkich ludzi, lecz w swojej posłudze będzie zmuszony rozpocząć od słów piętnujących zło, co może sprowadzić na niego nieszczęście – może doświadczyć wykluczenia ze wspólnoty, słownej i fizycznej przemocy, może nawet grozi mu śmierć.
 
Jako prorok Boga Jedynego zapewne doświadczył już w swoim życiu podobnych sytuacji, wie, ile będzie go kosztować spełnienie tego obowiązku. To wszystko sprawia, że jeszcze przed rozpoczęciem misji czuje jej ogromny ciężar. Jest prawdziwym realistą. Z drugiej jednak strony nie może nie dostrzec, że słowo Boże jest skuteczne mimo jego słabości, słowo to jest zawsze obecne w świecie, silniejsze niż świat i człowiek – tak jak miłość jest silniejsza wobec wszelkiego zła. Siła miłości jest zawsze jednak bezbronnością i zaufaniem, rezygnacją z metod, które na krótszą metę wydają się skuteczniejsze i bardziej komfortowe.
 
Czytając tę księgę w świetle Nowego Testamentu, trudno zapomnieć o starożytnym chrześcijańskim hymnie z Listu do Filipian sławiącym ufność i oddanie się swojemu Ojcu przez Jezusa Chrystusa: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi”. Tak sam Bóg uczy nas podejmować z ufnością ryzyko miłości, która może być odrzucona, co jednak wcale nie znaczy, że należy zastąpić ją czystym wyrachowaniem i spokojem za wszelką cenę – także za cenę bycia nazwanym naiwnym i nieprzystosowanym do reguł życia.
 
Ciemność to znak ufności
 
Księga proroka Jonasza udziela nam bardzo poważnej lekcji, ofiarując cały system prawidłowych zachowań w przyjacielskim dialogu z Bogiem. Wskazówka pierwsza: nigdy nie uciekać przed trudnym wezwaniem, wyborem, kontaktem. Wysoko postawiona poprzeczka moralna, duchowa – w pierwszym momencie sprowadzająca na nas smutek, strach, zniechęcenie czy nawet złość – jest już znakiem Bożych zamiarów wobec mnie.
 
Święty Benedykt w swojej Regule skłania braci do przyjmowania zadań nawet po ludzku „niemożliwych do spełnienia”. W życiu społecznym, wspólnotowym, rodzinnym można oczywiście używać półśrodków uśmierzających chwilowo ból np. wspólnego bycia: nasza nieobecność, zapracowanie, szukanie osób subtelniejszych duchowo niż mój współmałżonek, przełożony, szukanie wspólnot bardziej intelektualnych czy bardziej rozmodlonych, fałszywe przyjaźnie, spektakularna dymisja, obrażanie się lub właśnie – przyjęcie postawy nieprzekupnego, świętego, udręczonego, domowego czy środowiskowego proroka, który zrezygnował z dialogu, uważając, że i tak inni wiedzą, co on o tym wszystkim myśli.
 
Oczywiście, każdy z nas chce, żeby mu się udało, żeby się spełniło i żeby nie bolało, żeby ludzie się nawrócili, żeby sobie pomogli, ba – modlimy się nawet w bardzo ogólnych intencjach. Sęk jednak w tym, że pożera nas strach przed kompromitacją, uciążliwym budowaniem i sklejaniem wspólnoty, zgodą na ponawiany każdego dnia wybór i podejmowaniem zajęć, które są nudne, a które trzeba porządnie wypełnić. Skoro wybrałem inny niż ten otaczający mnie świat, skoro żyję już poza tym konkretnym czasem, adorując Boga tak bardzo podobnego do mnie – nie mogę bezpiecznie odszyfrować sygnałów miłości napływających do mnie z Bożego serca.
 
Nie wszystko jest przecież stracone! Wciąż przecież spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy nas zawstydzają, ludzi, którzy są cichymi przykładami zaufania Bogu. Ludzi, którzy – choć tacy sami jak my lub może nawet bardziej jeszcze ubodzy – starają się żyć daną im przez Boga chwilą, nie czekając na chwile pełnej jasności, chwile ostatecznego zwycięstwa czy chwile zbierania zasłużonych plonów, czy chwile rzeczywistego i godnego mnie posłannictwa.
 
 
Zobacz także
ks. dr Johannes Gamperl
Z głęboką czcią i uwielbieniem pochylamy się przed Bogiem, naszym Ojcem i Stworzycielem, i przed Jezusem Chrystusem, naszym Odkupicielem i najwyższym, wiecznym Kapłanem. On jest teraz obecny wśród nas, na ołtarzu, przez działanie Ducha Świętego. Jest obecny tutaj, wśród nas, ze swoją miłosierną miłością, którą chce wszystkich do siebie przyciągnąć. Pozwólmy się objąć ramionami Jego miłości! To On nam otworzył wejście i umożliwił dostęp do Ojca, źródła wszelkiej świętości.
 
Małgorzata Szewczyk
Kapłaństwa nikt nie może sam sobie wybrać. Być „alter Christus”, czyli drugim Chrystusem, którym ma stać się każdy ksiądz, to nie „zadanie na chwilę”, ale na całą wieczność. Wystarczy przejrzeć kilkanaście okładek niektórych polskich gazet, by przekonać się, że księża, mówiąc najoględniej, nie mają dzisiaj dobrej prasy. Podobnie rzecz się ma w stacjach telewizyjnych głównego nurtu. Nie mówi się o nich wcale, a jeśli już to źle. 
 
ks. Mieczysław Maliński
Oto świat przyjmuje swego Zbawiciela, kwilącego kładzie na sianie w chłodnym zakamarku groty lub stajni. Owija Go w cokolwiek, bo nie ma pieluszek. Na powitanie wysyła delegację złożoną z pasterzy. Niższych rangą już nie było. Jezus jako Bóg mógł się pojawić między nami w dowolny sposób, jako człowiek dojrzały, w kwiecie wieku, dobrze wykształcony, znający języki… Bez traumatycznych przeżyć z dzieciństwa i wspomnień wygnańczego losu w obcym kraju. Ale On właśnie to uznał za jakąś wartość. Przyjął nasze ludzkie ciało jako bezbronne dziecko nastawione na branie.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS