logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Paweł Bortkiewicz TChr
O kłopotach z tolerancją
Kwartalnik Homo Dei
 


Tym, co normowało owe spojrzenie na „odmieńca” i obcego, co prowadziło do praktyki akceptowania jego odmienności, było to, że dla zgody społecznej poszukiwano rozwiązań w miarę możności – czy przynajmniej z grubsza – sprawiedliwych. Znów wbrew rozpowszechnianym stereotypom: jeśli ktoś tracił głowę pod katowskim toporem, to rzadziej z powodu herezji niż z przyczyn politycznych.
 
Problem rozpoczął się wraz z reformacją, gdy w początkach XVI wieku protestantyzm wprowadził w życie społeczne zasadę Cuius regio eius religio („Czyja władza, tego i wyznanie”). Ta zasada sprawiała, że odtąd książę lub magistrat mieli prawo decydować o wyznaniu swych poddanych. W ten sposób życie ludzi innej wiary – nie tylko jednostek, ale i całych grup społecznych – zostało uzależnione, i to bardzo dramatycznie, od wiary władzy politycznej. Jak powszechnie wiadomo, ta nowa sytuacja stała się jednym ze źródeł wojen religijnych [4]. Stanowiła zarazem wyzwanie dla intelektów o znalezienie fundamentów i reguł życia w pokoju i w zgodzie religijnej, o poszukiwanie nowych zasad współżycia: protestantów w krajach katolickich i katolików w krajach protestanckich.
 
W takim właśnie kontekście pojawił się List o tolerancji Johna Locke’a.
 
Komentując to pismo, zwraca się uwagę na jego walory. Komentatorzy zauważają, że Locke dokonał trafnego rozróżnienia kompetencji władz państwowych i kościelnych, przede wszystkim jednak określił zasady tolerancji, jak i sformułował właściwe dla nich uzasadnienie. W ten sposób opisał źródła tolerancji (a zarazem i nietolerancji). Wreszcie zaprezentował właściwe uzasadnienie obowiązywalności tolerancji w życiu.
 
Tym, co może uderzać w koncepcji Locke’a, jest fakt, że myśliciel ten wyprowadzał ideę tolerancji z istoty życia chrześcijańskiego. Jak pisał, tolerancja to bardzo istotny probierz prawdziwego Kościoła, a ten, komu jej brak, ten nie jest jeszcze chrześcijaninem, gdyż bez miłości, bez wiary działającej nie przez przemoc, lecz przez miłość nikt nie może być chrześ­cijaninem [5]
 
Wreszcie interesujące są jego uwagi, iż u podstaw obowiązywalności tolerancji leżą nie „deklaracje pobłażliwości” czy „ustawy rozszerzające granice ortodoksji kościelnej”, lecz wrodzona człowiekowi wolność. Jego teoria jest manifestem wolności, gdy pisze: Absolutna wolność, sprawiedliwa i prawdziwa, równa dla wszystkich i bezstronna wolność – oto czego nam potrzeba. Ale nie jest to wolność absolutna – chodzi tu o wolność dobrze urządzoną, wolną od tyranii. W przestrzeni takiej wolności jawi się wyraźny postulat: Człowieka nie można do zbawienia przymusić: należy go ostatecznie pozostawić samemu sobie i własnemu sumieniu. Czy owo pozostawienie własnemu sumieniu jest głoszeniem relatywizmu i subiektywizmu? Otóż nie: Locke nie pozostawia co do tego wątpliwości, gdy dopowiada: Prawda, jeżeli własnym światłem nie zdobędzie umysłu, cudzą siłą tego dokonać nie może. Prawda obiektywna, nie mnogość prawd subiektywnych i względnych.
Ks. prof. Antoni Siemianowski, komentując poglądy Locke’a, zauważa, że jego teza przyjmująca wolność jako punkt wyjścia odbiega od poglądów wszelkiej maści osiemnastowiecznych libertynów, jak i współczesnych liberałów, którzy za podstawę tolerancji uważają relatywizację i subiektywizację wartości, a wolność osobistą wynoszą do rzędu normy naczelnej [6]. Jednocześnie, wskazując na wpływ i znaczenie tej koncepcji dla budowania nowożytnych idei wolności sumienia i zasady tolerancji w życiu publicznym, zarówno w sferze politycznej, jak i religijnej, Siemianowski zauważa, że tak rozumianej zasady wolności sumienia nie znano ani w starożytności, ani w średniowieczu [7]
 
W tym miejscu rodzi się jednak pytanie, czy koncepcja tak rozumianej tolerancji, opartej na wolności w dążeniu do prawdy, na swoistym zabezpieczeniu sumienia w poszukiwaniu prawdy przed ingerencją czynników zewnętrznych, jest istotnie aż tak oryginalna? Czy nie przypomina ona w dużym stopniu głoszonej przez św. Tomasza z Akwinu zasady postępowania za głosem sumienia, nawet jeśli jest ono niepokonalnie błędne?
 
Są oczywiście w tych koncepcjach pewne różnice. Dla św. Tomasza cechą charakterystyczną sumienia pozostawało ukierunkowanie na prawdę – wpisane w całokształt ludzkiego istnienia. Człowiek bowiem, jako rozumna istota stworzona, w swojej bytowej strukturze nosi wrodzone niezaspokojenie. Wyraża się ono w różnorakich potrzebach na płaszczyźnie biologicznej, psychicznej i duchowej. Tak więc można stwierdzić, że prawdziwa istota człowieka powinna być ujmowana w kategoriach zadania do wykonania [8] – zadania wciąż nowego i wciąż wymykającego się ludzkim usiłowaniom.
 
Tak rozumiane ludzkie pragnienie nieskończoności zawiera w sobie wrażliwość na wezwanie Boże. W tej perspektywie można odkryć nieprzemijającą wartość i wielkość orędzia Dobrej Nowiny - prawdy o człowieku jako stworzonym na obraz Boży i powołanym do nieustannego rozwoju w kierunku nieskończoności. Tym, którzy godzą się pójść za Chrystusem, zostaje ofiarowana pełnia życia: obraz Boży zostaje w nich przywrócony, odnowiony i doprowadzony do doskonałości. Taki jest zamysł Boży wobec ludzi, „by się stali na wzór obrazu Jego Syna” (Rz 8,29). Tylko w ten sposób, w blasku tego obrazu, człowiek może dostąpić wyzwolenia z niewoli bałwochwalstwa, odbudować zerwane więzi braterstwa i odnaleźć własną tożsamość [9].
 
Sumienie, które jest wpisane w twórczy niepokój ludzkiej egzystencji, objawia tym samym swoją naturę jako nie tylko jedna z władz osoby ludzkiej (tj. związana tylko z rozumnością). Jawi się ono jako dynamiczna siła zarówno rozumu, jak i woli oraz uczuć człowieka [10].
 
W takiej perspektywie trzeba stwierdzić, że błąd jest w sumieniu czymś zdecydowanie nienaturalnym, radykalnie przeciwnym jego naturze. Można go tłumaczyć ludzkimi ograniczeniami, ignorancją, lenistwem, grzechami, destrukcyjnym wpływem otoczenia itp. [11], natomiast tego, że sumienie nie błądzi, nie trzeba tłumaczyć.
 
____________________________
Przypisy:
 
  [4] Choć miała pomóc w zapobieżeniu im (przyp. red.).
  [5] J. Locke, List o tolerancji, Warszawa 1963, s. 2, 3.
  [6] A. Siemianowski, Tolerancja - nowe imię sprawiedliwości, dz. cyt., s. 55.
  [7] Tamże, s. 56. 
  [8] Por. P. Góralczyk, Sumienie niespokojne, "Communio" 14:1994 nr 5, s. 51-52
  [9] EV 36.
  [10] Por. B. Häring. Frei in Christus, t.1, Freiburg / Basel / Wien 1979, s. 248nn.
  [11] Por. S. Pinckaers, Sumienie a błąd, "Communio" 14:1994 nr 5, s, s. 71.
 
strona: 1 2 3 4 5 6