logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
O roli rozumu w wierze
Kwartalnik Homo Dei
 


Wszystko byłoby proste, gdyby dowody istnienia Boga przekonywały z matematyczną oczywistością… 
 
No właśnie. Trójstopniowe wyjaśnienie racjonalności wiary bardzo zależy od dowodów, które mają kapitalne znaczenie na pierwszym stopniu. A jak wiadomo, nie wszyscy się zgadzają z tym, że mamy dowody na istnienie Boga. Oczywiście, mamy różne argumenty na rzecz istnienia Pana Boga. Jednak ich wartość jest sporna. Istnieją tu co najmniej trzy opcje. Są tacy, którzy sądzą, że mamy dobre dowody na istnienie Boga, a tylko niektórzy ludzie ich nie uznają z powodów moralnych – zepsutego serca. Istnieją tacy, co twierdzą, że sam pomysł dowodzenia istnienia Boga jest absurdalny, jeśli wręcz nie bezbożny. Bóg jest Stwórcą świata i człowieka. Jak człowiek może traktować Boga, jakby był On przedmiotem naukowego zainteresowania? To wygląda na szczyt pychy intelektualnej! I wreszcie są tacy, którzy uznają owe tzw. dowody, lecz dostrzegają ich ograniczenia. 
 
Ta trzecia opcja „ograniczonego znaczenia dowodów na istnienia Boga” wydaje się najbardziej sensowna… 
 
Zacznijmy od tego, co to jest dowód? W sensie potocznym to przekonująca racja. „Udowodnij mi” to znaczy „przekonaj mnie”, „pokaż mi, że tak jest”. I dowód w takim potocznym sensie odgrywa ważną rolę w rozumieniu racjonalności. Ale jest on zrelatywizowany do osób, które rozmawiają ze sobą. To co przekona Jana, nie przekona Piotra. I to z wielu różnych, nieraz przeciwnych, a nieraz tych samych powodów.

W sensie ścisłym dowód jest czymś bardziej wyrafinowanym, lecz wtedy nie całkowicie jednoznacznym. W zasadzie jedynie tzw. formalne pojęcie dowodu nie jest kontrowersyjne. Udowodnić twierdzenie T (np. że Bóg istnieje), znaczy podać taki ciąg twierdzeń T1,…, Tn, że dowolne twierdzenie wyjęte z tego ciągu jest albo aksjomatem (przesłanką), albo jest wydedukowane z aksjomatów (przesłanek) wcześniejszych, natomiast Tn = T (tzn. ostatnie twierdzenie ciągu musi równać się tezie dowodzonej, w naszym przypadku zdaniu, że Bóg istnieje). To jest formalne ujęcie dowodu. Tzn. nie bierzemy w nim pod uwagę treści aksjomatów (przesłanek), lecz je po prostu przyjmujemy – zakładamy, że są prawdziwe. 

Jeżeli jednak na zasadzie oczywistości - jako aksjomat - trzeba przyjąć twierdzenie podstawowe, że Bóg istnieje, bo nie można go udowodnić w sposób przekonujący, to mamy poważny problem. A bez tej podstawowej prawdy całe dalsze rozumowanie w wierze będzie jak budowanie domu bez fundamentu... 
 
Niedawno czytałem pracę wybitnego włoskiego matematyka Roberto Magariego na temat słynnego „dowodu Gödla”. Kurt Gödel, jeden z największych logików i matematyków wszechczasów (tak się przynajmniej uważa), napisał jedną stroniczkę zapełnioną znaczkami, która w latach 70. XX wieku stała się znana jako matematyczny dowód na istnienie Boga. Praca ta (nawiązująca do Leibniza, a przez niego do św. Anzelma) zaintrygowała wielu ludzi. Analizował ją również Magari, który określał się mianem „teofoba”, a więc zdeklarowanego ateisty. I co stwierdził? Że dowód jest OK, ale przesłanki (aksjomaty) domagają się nie mniejszej wiary niż sama teza, gdyby ją chcieć przyjąć bez dowodu.
 
Czy w tym momencie twierdzenie, że wiara jest racjonalna, nie legło nam w gruzach? 
 
Nie, wcale nie. W tym momencie musimy jednak powiedzieć, że w odniesieniu do wiary tzw. racjonalność oparta na dowodach, „racjonalność dowodowa”, to jest racjonalność pojęta bardzo wąsko. Gdyby uznać za racjonalne tylko to, co da się bez żadnych wątpliwości udowodnić, wówczas nawet sama matematyka byłaby niemożliwa [2]. W naukach przyrodniczych sprawa dowodów także nie jest taka prosta. Nauki przyrodnicze odnoszą ogromny sukces w badaniu świata. Jednak sukces ten oparty jest m.in. na tym, że kolejne pokolenia rewidują przekonania poprzedników. Także „udowodnione” przekonania, przez dziesięciolecia uznawane za absolutnie oczywiste. 
 
Przy okazji warto sobie uświadomić, że nasz (zarówno duchownych, jak i świeckich) stosunek do nauki bywa ambiwalentny. Jeśli się okazuje, że naukowcy głoszą coś, o czym i tak jesteśmy przekonani, to chętnie się podpieramy ich autorytetem. Wiadomo, to jest udowodnione naukowo, itd.! Gdy jednak naukowcy wypowiadają twierdzenia, które zdają się podważać nasze przekonania, wówczas twierdzimy, że „naukowcy jeszcze nie raz zmienią zdanie”. Istotnie, nauka to poważne, lecz ułomne przedsięwzięcie. Naukowcy nieustannie korygują swoje osiągnięcia. Co więcej, procedury naukowe są tak skuteczne, ponieważ większość badaczy zdaje sobie sprawę z ich prowizoryczności. Skoro tak jest w nauce, to co powiedzieć o innych obszarach życia? O dowody jest trudno wszędzie. Życie codzienne opiera się bardziej na zaufaniu niż na dowodach, a te „dowody”, którymi się posługujemy, są często zmieszane z innymi, wcale nie racjonalnymi czynnikami. 
 
O jakiej zatem racjonalności mówimy w przypadku aktu wiary? 
 
O racjonalności tłumaczącej! – tłumaczącej całość świata. Jest takie opowiadanie Allana Poe Morderstwo przy rue Morge. Prywatny detektyw Dupin ma znaleźć sprawcę wyjątkowo okrutnego mordu. Rzecz się jednak komplikuje, ponieważ zbrodnia została dokonana w taki sposób, że żadne przypuszczenie nie nadaje się na możliwe wyjaśnienie. Jednak w trakcie poszukiwań Dupin dowiaduje się, że ze statku, który przypłynął do portu, uciekł potężny orangutan. Wtedy błyska mu myśl: a gdyby tak przyjąć, że zbrodni dokonało zwierzę, a nie człowiek?! Przypuszczenie okazuje się niezwykle płodne. 
 
Teraz wszystkie trudne poprzednio do wyjaśnienia szczegóły zaczynają się układać w logiczną całość. A dalsze badanie pokazuje, że istotnie to zwierzę dokonało mordu. Głęboka myśl tego utworu polega na ukazaniu, jak bardzo nasze przesłanki (aksjomaty), a w rezultacie także dowody (w przytoczonym przykładzie procedury kryminalne) są zależne od tego, czy potrafimy ogarnąć całą sytuację. Pewne poszlaki i znaki stają się zrozumiałe dopiero w kontekście pewnej całości. Wytłumaczyć rzecz niezrozumiałą to tyle, co umieścić ją w kontekście całości. Otóż racjonalni jesteśmy nie tylko wtedy, gdy formułujemy dowody, przeprowadzamy eksperymenty, ale także wtedy, gdy wysuwamy śmiałe przypuszczenie, jak rozwiązać jakiś problem. Życie codzienne obfituje w przykłady, które ilustrują tę logikę tłumaczenia. 
 
Zobacz także
ks. Andrzej Trojanowski
Święty Augustyn (354-430) jako młodzieniec uważał, że chrześcijaństwo jest religią niegodną człowieka wykształconego. W swojej młodości dotknął niemalże każdego grzechu. Nic - ani ludzka miłość, ani wykształcenie, ani prestiż, ani wysokie dochody – nie dawało mu szczęścia...
 
Fr. Justin
W naszej wierze najbardziej drażnią mnie dogmaty, gdyż muszę przyjmować je bezkrytycznie jako prawdy niezmienne i autorytatywne.
 
Św. Teresa z Lisieux kiedyś napisała: „Wzrastać to dla mnie rzecz niemożliwa. Muszę więc znosić siebie taką, jaką jestem, z wszystkimi swoimi wadami”. Ktoś powiedział, że ciężko jest znosić wady innych, ale jeszcze trudniej jest żyć z własnymi. Teresa jednak się nie zniechęca i „szuka sposobu, by dotrzeć do nieba małą drogą: prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową”. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS