logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jarema Piekutowski
Od systemu do człowieka
Więź
 


To podejście nie musi być wyrazem złej woli. Niejednokrotnie jest ono wynikiem błędnej formacji religijnej. W imię takiej formacji musimy gromadzić kolejne cnoty lub odmówić precyzyjnie odmierzoną liczbę modlitw, by zapewnić sobie właściwą ocenę ze strony Boga (uosabianego nieraz przez liderów wspólnoty). Podobnie jak w przypadku korporacyjnego etosu konkurencji, wyznacznikiem jest tu nacisk na „ja”, na samodoskonalenie, na „moją świętość” i „moje cnoty”, w przeciwieństwie do pozasystemowego nacisku na wspólnotę z drugim człowiekiem i z Bogiem – na „ty”, „Ty” bądź „my”. Myślenie systemowe bywa obecne w różnych nurtach religijności, od bardzo tradycyjnych, gdzie mówi się przede wszystkim o walce z grzechem i złem, do nowoczesnych, które kreują „silnych liderów duchowych”.
 
Jednocześnie Kościół nadal wydaje się miejscem o ogromnym potencjale „pozasystemowości”. Przesłanie Ewangelii stoi bowiem w jawnej sprzeczności z systemem. Chrystus sprzeciwia się jego podstawowej regule – zasadzie konsumpcji, wskazując, iż więcej szczęścia jest w dawaniu, niż w braniu. Najsłabsi w świetle Dobrej Nowiny nie stanowią przeszkody, lecz są celem samym w sobie. Bycie „najlepszym” czy „najsilniejszym” nie jest istotną wartością. Jeżeli więc Kościół będzie wierny Ewangelii, zawsze będzie też pozasystemowy. Myślenie korporacyjno-perfekcjonistyczne jest w nim jednak na tyle silne, że działania papieża Franciszka, który nie boi się otwarcie mówić o słabościach wewnątrz Kościoła i w samym Watykanie, spotykają się często z przerażeniem.
 
Społeczeństwo głęboko ludzkie
 
Ludzie Kościoła podejmowali wiele prób opisu takiej organizacji społeczeństwa, która odpowiadałaby przesłaniu Ewangelii (np. encyklika Benedykta XVI Caritas in veritate). Chcę skupić się tu na koncepcji przedstawionej przez Jeana Vaniera – kanadyjskiego filozofa i twórcę wspólnot wokół osób z niepełnosprawnością intelektualną – którą nazywa on wizją „społeczeństwa głęboko ludzkiego”.
 
Fundamenty tej wizji można odnaleźć w takich książkach jak Wspólnota miejscem miłości i przebaczenia (1985) czy Odkryć nasze człowieczeństwo (2001). Vanier nie tworzy jednolitej konstrukcji – raczej przedstawia własne impresje na temat możliwego kształtu społeczeństwa. Na bazie tych impresji można jednak zbudować spójną, pozasystemową wizję. Rekonstrukcja tej wizji i rozważenie możliwości jej aplikacji w praktyce społecznej to – jak uważam – istotne zadanie dla socjologów.
 
W systemie nie ma miejsca na słabość i kruchość, podczas gdy u Vaniera to najsłabsi są sercem społeczności. Społeczeństwo głęboko ludzkie ma charakter wspólnotowy, nie zaś masowy. Składa się z mniejszych wspólnot – rodzin, społeczności lokalnych i małych grup. W systemie, w „społeczeństwie masowym” trudno zaakceptować słabszych, gdyż obowiązuje zasada every man for himself – każdy może liczyć tylko na siebie. Człowiek słabszy – dziecko, osoba starsza, upośledzona, osoba mniej zaradna społecznie, borykająca się z depresją lub z ciężkimi zranieniami – staje się przeszkodą dla innych w osiąganiu ich własnych celów (bardzo często nazywanych „samorealizacją”). Słabszy jest zauważany dopiero wtedy, gdy może posłużyć innym do celów wizerunkowych lub politycznych (jak łatwo i przyjemnie budować swój wizerunek, fotografując się z biednymi dziećmi z Afryki lub medialnie walcząc o „prawa mniejszości”).
 
Ostatecznie słabsi liczą się o tyle, o ile mogą pomóc w napompowaniu ego silniejszych – bo system jest oparty na ego i jemu właśnie służy. Tymczasem w społeczeństwie głęboko ludzkim następuje dzielenie się odpowiedzialnością. Oznacza to, że osoby słabsze nie są jedynie obiektem nadmiernej opieki, ale również angażują się w działania wspólnoty w takim stopniu, w jakim mogą być angażowane. Nie odbiera się im odpowiedzialności i w efekcie często okazuje się, że ich wkład w funkcjonowanie społeczności jest dużo większy niż początkowo zakładano.
 
Vanier proponuje przejście od myślenia typu „wspólnota dla mnie” do myślenia „ja dla wspólnoty”; od cogito ergo sum (myślę, więc jestem) do cogito ergo sumus (myślę, więc jesteśmy), jak wskazywał znakomity, choć nieco zapomniany filozof pracy Jan Szewczyk, uczeń Romana Ingardena. System takie myślenie potępia, gdyż jest ono dla niego zabójcze. Jeżeli w działaniu kieruję się bowiem pytaniami: Jak kochać ludzi, którzy są blisko mnie? Jak pracować, byśmy wszyscy mieli z tego korzyści? Co dobrego mogę dla nich zrobić?, nagle okazuje się, że szereg działań konsumpcyjnych, które dotąd z takim zaangażowaniem wykonywałem, traci swój sens. Nawet osławiona „samorealizacja” nie daje pełnego szczęścia. Jak napisał w ostatnich dniach swego życia Chris McCandless, amerykański podróżnik, bohater filmu Wszystko za życie: „Szczęście jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy dzieli się je z innymi”.
 
Nie oznacza to oczywiście całkowitego podporządkowania swoich pragnień, dążeń i predyspozycji interesom grupy. Vanier dużo pisze o rozwijaniu własnych talentów – gdyż to one właśnie drzemią w pragnieniach. Paradoksalnie, to właśnie system najczęściej każe w imię konsumpcji rezygnować z realizacji talentów. Jeżeli bowiem najważniejszy jest wzrost konsumpcji, to talenty, nieprzynoszące wymiernych korzyści finansowych, należy głęboko zakopać (stąd np. może pochodzić wybór ścieżki kariery zawodowej niezgodnej z predyspozycjami). Jeżeli jednak talenty przynoszą zysk, system wystawia je na sprzedaż bądź czyni z nich narzędzie pracy w nieludzkich warunkach. W społeczeństwie głęboko ludzkim wspólnota jest świadoma tego, że należy wzajemnie motywować się do rozwijania talentów – posłużą one bowiem wszystkim.
 
Czekając na świętych
 
Przejście od wizji systemowej – technokratycznej i konsumpcyjnej – do wizji głęboko ludzkiej jest procesem trudnym i nie może dokonywać się odgórnie. Klęskę w tej dziedzinie odniosło i państwo socjalistyczne (nie mówiąc już o totalitarnym), i Kościół hierarchiczny, bezskutecznie starający się utrzymać panowanie nad „owieczkami”. Działaniom odgórnym bowiem zawsze wymyka się człowiek jako osoba. Stanowione prawo i system instytucjonalny mogą w pewnym ograniczonym zakresie ułatwiać takie czy inne formowanie społeczeństwa. Przykładem może być tu choćby, stworzony m.in. przez G.K. Chestertona, dystrybucjonizm, który miał być trzecią drogą między kapitalizmem a socjalizmem i miał umożliwić tworzenie małych wspólnot, opartych na drobnej własności. Jednak najważniejsze dla kształtowania się wspólnoty są działania oddolne, na poziomie lokalnych społeczności i niewielkich grup. 
 
Zobacz także
rozmowa z o. dr. Kazimierzem Fryzłem CSsR
Na kryzys praktyki spowiedzi trzeba patrzeć w kontekście szerszego kryzysu życia religijnego: nie da się przeżywać głęboko sakramentu pojednania bez życia duchowego w przyjaźni z Bogiem, które wyraża się w modlitwie, w solidnym pełnieniu swojego powołania, w życiu eucharystycznym itp...
 
Cezary Sękalski
Bolesna granica może stać się dla człowieka mocnym impulsem do rozwoju. Przekleństwo staje się błogosławieństwem, jeśli podejdzie się do niego w sposób dojrzały... 

O awansach, granicach i kryzysie półmetka z Elżbietą Sujak rozmawia Cezary Sękalsk
 
ks. Stanisław Gruca scj
O ile kwestia przebaczenia w relacji Bóg – człowiek jest klarowna i zrozumiała, o tyle już jej przyjęcie w relacjach międzyludzkich łatwe nie jest. Coraz częściej dostrzegamy pośród nas postawy dziwnego rozgraniczania tego, co należy oddać Bogu, i to najlepiej w kościele, od tego, co ludzkie, sąsiedzkie, małżeńskie albo zwyczajnie moje. Doskonałym obrazem tak pojętej niespójności duchowej jest przypowieść o dłużnikach (por. Mt 18,21-35).
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS