logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Waldemar Meyka OMI
Opowieści ze Wschodu
Różaniec
 


I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że do kościoła miała 100 km (mieszkała w Ordżonikidze). Jej niedziela wyglądała w ten sposób: wstawała ok. 4.00 rano, ubierała się, przygotowywała do wyjścia; potem schodziła o lasce po schodach i dreptała powoli na dworzec, aby tam wsiąść do pociągu i jechać do Krzywego Rogu 3 godziny. Z dworca szła powoli do kościoła. Po drodze odmawiała różaniec. Była na jednej Mszy świętej, pozostawała na drugiej Eucharystii, w trakcie której musiała wyjść, żeby zdążyć na pociąg. I kolejne 3 godziny jazdy do Ordżonikidze. Z dworca jeszcze pieszo trzeba było dojść do swego mieszkania na piętrze. Najczęściej o zmroku wychodziła i o zmroku przychodziła.

Póki Pan Bóg da zdrowie

Cała niedziela koncentrowała się wokół uczestnictwa we Mszy świętej. Dla pani Marianny nie było nic ważniejszego od spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym w tajemnicy Eucharystii. Ta ponad osiemdziesięcioletnia kobieta pokonywała w każdą niedzielę 200 km, by uczestniczyć w Najświętszej Ofierze. Prawdopodobnie nigdy nie czytała dokumentów soborowych, ale sercem czuła naukę Soboru Watykańskiego II, że Eucharystia jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. Kiedy z przekory pytałem, wiedząc, co usłyszę: "Pani Marianno, czy nie ciężko w każdą niedzielę dojeżdżać do kościoła, bo to i odległość niemała, i wiek, i zdrowie…" - machała tylko ręką i mówiła: "Dopóki Pan Bóg da zdrowie, dopóki będę mogła…". I tak było do końca. Potem choroba, kilka miesięcy w łóżku i spokojne odejście na spotkanie z Tym, dla którego pokonywała w każdą niedzielę tyle kilometrów.

Dzisiaj w Polsce żaden katolik nie musi jechać 100 km na Mszę świętą czy do spowiedzi. Wszystko mamy w zasięgu ręki. Kapłani często czekają na nas w konfesjonale. Jest kilka Mszy świętych w niedzielę, a do świątyni mamy bardzo blisko. Wielu jednak nie potrafi docenić takiego komfortu duchowego - przyzwyczaja się, a nieraz nawet lekceważy, wyśmiewa czy wręcz tym gardzi. Myślę czasem, jak wielu zostanie na Sądzie Ostatecznym zawstydzonych, gdy ujrzą tak wspaniałe świadectwa miłości jak to śp. Marianny. I nie będą mieli nic na swoją obronę. Pozostanie tylko wstyd i świadomość zmarnowanej szansy, odrzuconej miłości…

Oby te przykłady - świadectwa naszych rodaczek zza wschodniej granicy, pobudziły nas do duchowej mobilizacji i owocniejszego korzystania ze skarbów Kościoła. Nie każdy bowiem ma takie luksusowe warunki na drodze do zbawienia. Niech przytoczone świadectwa skłonią nas również do nieustannego dziękczynienia za to, co Pan nam daje - w myśl zawołania Apostoła: Bogu dziękujcie, ducha nie gaście (por. 1 Tes 5, 18-19).

o. Waldemar Meyka OMI

   
 
strona: 1 2 3