logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Białkowska
Pan wszego stworzenia
Przewodnik Katolicki
 


Nie ma, nie było i nigdy nie będzie na świecie niczego, czego nie dotyczy cud Bożego Narodzenia. Bóg się nie rodzi wyłącznie dla człowieka. Bóg się rodzi dla całego stworzenia.

 

Kilkanaście dni temu natknęłam się na tzw. dylemat wagonika – obrazkowy psychotest, którego autorką jest Filippy Foot, angielska filozof z połowy XX wieku.


Oto z góry stacza się rozpędzony wagon, który wyrwał się spod kontroli. Przed nim na torach przywiązanych leży pięcioro ludzi. Nie możesz nic zrobić, żeby ich uwolnić, nie masz na to czasu. Możesz tylko szybko przestawić zwrotnicę, żeby skierować go na drugi tor: tam jest przywiązany jeden człowiek. Jaką podejmiesz decyzję?


Ten test służył niegdyś do rozpoznawania osobowości psychopatycznej. Zdrowy człowiek nie podejmie tu żadnej decyzji: wie, że nic zrobić nie może, że nie ma mocy sprawczej. Psychopata ustawi się w roli sędziego i weźmie na siebie ciężar decyzji o tym, kto ma umrzeć. Niezależnie od tego, co zdecyduje i kogo ocali, to on osobiście, swoim działaniem, wyda wyrok.

 

To nie jest test z wiary czy moralności. To dziś już nawet nie jest test medyczny. A przecież i na poziomie religijnym przynosi ważną refleksję: akurat na Boże Narodzenie. Bo być może w kimś była pokusa wyboru? Ktoś pomyślał, że może tam rodzice dzieci, a tu pijak? Że może tamci młodzi i mogą zmienić świat, a tu starzec, którym trzeba się opiekować i który za chwilę i tak umrze? Tu nie ma negocjacji. Nie mamy prawa rościć sobie prawa do decydowania, które życie ma trwać, a które ma się skończyć, które ma większą, a które mniejszą wartość. Na tym polega zdrowe człowieczeństwo. Jeśli mamy pokusę decyzji, automatycznie stawiamy się w miejscu Boga, Pana życia i jego Stwórcy. Jeśli mamy pokusę decyzji, nie robimy nic innego, jak powtarzamy winę Adama i Ewy. Chcemy władzy nad życiem – chcemy jej bardziej niż relacji z żyjącym.

Imię z miłości


O tym, że każde życie jest jednakowo cenne, bo pochodzi z jednego źródła, pisze papież Franciszek w Laudato si’. Cytuje w niej między innymi Katechizm Kościoła katolickiego: „Każde stworzenie posiada swoją własną dobroć i doskonałość. Różne stworzenia w ich własnym bycie odzwierciedlają, każde na swój sposób, jakiś promień nieskończonej mądrości i dobroci Boga. Z tego powodu człowiek powinien szanować dobroć każdego stworzenia, by unikać nieuporządkowanego wykorzystania rzeczy”.


Na czym polega owo nieuporządkowanie? Według Franciszka przede wszystkim na pragnieniu władzy, kierowanym najpierw przeciwko drugiemu człowiekowi. Dzieci nienarodzone i narodzone, zdrowi i niepełnosprawni, ludzie młodzi i starzy, bogaci i żyjący w skrajnym ubóstwie, na sąsiedniej ulicy i na drugim końcu świata, z pięknych rodzin i zupełnie samotni, nawet politycy, na których nawet w telewizji nie możemy już patrzeć: każdy z nich jest stworzeniem Boga. Jego godność różnie w historii próbowano definiować. Mówiono o cierpieniu, o posługiwaniu się narzędziami, o świadomości przemijania, o miłości – współczesne nauki po kolei wytrącają nam jednak z ręki te argumenty. Jan Paweł II podkreślił ten argument, którego nauki nie obalą: człowiek chciany był przez Boga pojedynczo. Nie zostaliśmy stworzeni wyłącznie jako gatunek, ale jako Adam i Ewa, każdy z nas z własnym imieniem, każdy wytęskniony i planowany indywidualnie: „Zostaliśmy poczęci w sercu Boga i dlatego każdy z nas jest owocem myśli Bożej. Każdy z nas jest chciany, każdy jest kochany, każdy jest niezbędny”. Takie spojrzenie uniemożliwia traktowanie drugiego z pozycji władzy. Jest raczej wezwaniem do zachwytu i dziękczynienia za to, że Bóg na tak wiele różnych sposobów w tak wielu różnych ludziach chce się nam każdego dnia objawiać.

Decyzja z miłości


Skutki nieuporządkowanych relacji w człowieku dotyczą również świata stworzonego: powietrza, wody, roślin i zwierząt. Choć Bóg nie wzywał ich po imieniu jak człowieka, to wszystkie mają swoje miejsce w planie miłości. Nie powstały z chaosu, przypadkiem. Powstały z decyzji Boga, a przyczyną ich istnienia też jest miłość – bo jak Bóg mógłby stwarzać coś, czego nie kochał? „Wszelkie stworzenie jest przedmiotem czułości Ojca, który wyznacza mu miejsce w świecie – pisze Franciszek. – Nawet życie istoty najbardziej efemerycznej, najbardziej nieznaczącej, jest przedmiotem Jego miłości, a w tych kilku sekundach istnienia otacza je swą miłością”.


W pragnieniu panowania nad światem powtarzamy biblijne zdanie: „Czyńcie sobie ziemię poddaną, abyście panowali”. Nie było ono jednak koronacją człowieka na Pana stworzenia. Biblijny opis stworzenia inaczej pokazuje rolę człowieka: ma on prowadzić stworzenie, być jego pasterzem. To nie jest dobro bez właściciela – to własność Boga, który jest „miłośnikiem życia” – przypomina papież, zwracając również uwagę na pierwotną harmonię i przyjaźń wszystkiego, co żywe.


Papież Franciszek zwraca również uwagę, że Bóg w Starym Testamencie dał ludziom przykazania dotyczące dobra osłów i wołów, drzew czy nawet gniazd ptaków. Nadal pamięta i troszczy się o to, co stworzył. „W ten sposób dostrzegamy, że Biblia nie daje podstaw do despotycznego antropocentryzmu, nieinteresującego się innymi stworzeniami” – czytamy w Laudato si’.

Harmonia miłości


Bóg stwarzając świat, miał plan: świat miał być harmonią stworzeń, powiązanych siecią wzajemnych relacji. Grzech pierworodny te relacje zniszczył, gdy w człowieku pojawiła chęć bycia jak Bóg – owo nieszczęsne pragnienie władzy. Ale Bóg o swoim planie pamięta i dąży do tego, by ostatecznie się zrealizował. Żeby przypomnieć człowiekowi jego pierwsze powołanie: powołanie czułego i troskliwego opiekuna tego, co ukochane, ale słabsze, przychodzi do niego sam jako najsłabszy z najsłabszych. Staje się dzieckiem w biedzie.


Dla zbawienia człowieka? Niewątpliwe i przede wszystkim. Jednak zbawienie nie jest wyrwaniem człowieka z łańcucha stworzeń. Św. Paweł pisał o tym wielokrotnie, do Rzymian, do Kolosan, do Koryntian: że całe stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się Synów Bożych. Że Bóg chce, by w Jezusie zamieszkała cała pełnia i żeby w Nim pojednać ze sobą całe stworzenie, wprowadzając pokój przez krew Jego krzyża. Bóg rodzi się jako Człowiek, żeby nie tylko człowieka, ale wszystko, co zostało stworzone, doprowadzić z powrotem do harmonii swojej miłości. Wyjątkowość człowieka na tym polega, że w przeciwieństwie do innych stworzeń może z Bogiem współpracować. „Ponieważ człowiek, obdarzony inteligencją i miłością, pociągany jest pełnią Chrystusa, powołany jest, by przyprowadzić wszystkie stworzenia do ich Stwórcy” – przypomina Franciszek.

Plan miłości


Po to Bóg się uniżył. To był być może jedyny sposób, żeby człowiek dostrzegł, że właśnie to, co kruche, pozornie bezużyteczne czy łatwo poddające się władzy, jest objawieniem Bożej miłości. Przyszedł jak najsłabszy, żeby zatrzymać nas w odruchu dominacji: żeby pokazać, że objawia się we wszystkim i że nad wszystkim mamy pochylać się z jednakową czułością. To On jest Zmartwychwstałym, który pojedna wszystko ze sobą, „to, co na ziemi, i to, co w niebiosach”, wprowadzając w całe stworzenie pokój przez swój Krzyż. To On na końcu czasów przekaże wszystko Ojcu. „Całe stworzenie tego świata ukazuje się nam już nie jako rzeczywistość czysto naturalna – przypomina Franciszek. – Zmartwychwstały tajemniczo je otacza i ukierunkowuje ku pełni. Te same dzikie kwiaty i ptaki, które podziwiał swymi ludzkimi oczami, są obecnie wypełnione Jego jaśniejącą obecnością”.


Oddanie świata Ojcu w powrocie do pierwotnej harmonii nie jest jedynie skutkiem ubocznym działania dla zbawienia człowieka. Bóg się rodzi dla wszystkiego, co ukochał i stworzył: od człowieka, swojego współpracownika, po bezrozumną ważkę, której też nie chce utracić. Dopiero ta perspektywa pokazuje, jak wielkie było uniżenie Boga i jak wielka jest Jego miłość. I dopiero ona pokazuje, dlaczego w teście wagonika nie możemy podjąć żadnej decyzji. Naprawdę wszystko należy do Niego.

 

Monika Białkowska
Przewodnik Katolicki 51/2019