logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tadeusz Kwitowski
Piotr
Mateusz.pl
 
fot. Dave Herring | Unsplash (cc)


Potem znowu ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: „Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: „Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: „Dzieci, czy macie co na posiłek?” Odpowiedzieli Mu: „Nie”. On rzekł do nich: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: „To jest Pan!” Szymon usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: „Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: „Chodźcie, posilcie się!” Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: „Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.

(J 21,1-14)


Spotkanie wiary może być bardzo zwyczajne – przynajmniej takie może wydawać się na pierwszy rzut oka. Św. Jan Ewangelista wspomina pewien poranek – już po zmartwychwstaniu Jezusa (zob. J 21,1-14). Uczniowie – choć żaden z nich nie miał odwagi tego otwarcie powiedzieć – nie potrafili znaleźć sobie miejsca. Czuli, że czegoś im brakuje (albo Kogoś?), ale trudno było im określić swój stan ducha. To sytuacja, w której człowiek bierze się za różne rzeczy, choć właściwie nic nie chce robić; próbuje zabić czas, bo w niczym nie może znaleźć upodobania. Ciało coś robi (żeby w ogóle coś robić!), ale serce jest gdzieś daleko…

 

Piotr, który nie potrafił usiedzieć bezczynnie, wysunął propozycję (na zabicie czasu): „Idę łowić ryby” (por. J 21,3). Reszta podchwyciła pomysł wiedząc, że nic sensowniejszego nie wymyślą. W takim stanie praca też nie idzie… – nie tego potrzebuje zbłąkane serce…

 

O świcie na brzegu jeziora pojawił się jakiś człowiek z daleka przyglądający się rybakom. W łodzi panowało ogólne ciężkie milczenie i tylko najmłodszy – Jan – zainteresował się przybyszem. Poranna zorza oświetliła twarz – jakoś dziwnie znajomą. Za oczyma ciała pobiegły oczy serca i niczym okrzyk we śnie wyrwało się paraliżujące wszystkich: „To jest Pan” (por. J 21,7)! Krótkie zawołanie jak rozkaz generała zjednoczyło zabłąkane serca z ich ciałami. Nowy duch napełnił uczniów. Ryby przestały się liczyć – zresztą tej nocy wcale nie były ważne. Jedno, czego zapragnęli, to jak najszybciej znaleźć się na brzegu. Ogromna radość wypełniła oczy oglądających Mistrza. Być z Nim – nawet nic nie mówić – tylko być; jak najdłużej – może już na zawsze! Usiąść z Nim do posiłku, rozpocząć z Nim dzień!

 

Nic tak nie nadaje sensu życiu – tym zwyczajnym codziennym czynnościom wielokrotnie powtarzanym – jak ta jedna chwila wpatrywania się w twarz Nauczyciela.

 

Czasem zdumiewa mnie przemieniająca moc spotkania – upragnionego czy zupełnie niespodziewanego. Jedno spojrzenie, jeden gest, jedno słowo, w którym rozpoznaję Przyjaciela, wystarczy, by wróciły siły, by spośród gęstych chmur zagubienia wyłonił się promień zwiastujący dzień. Tak mało potrzeba, by obojętność tłumu przerodziła się w radość spotkania człowieka, by noc zwątpienia zaświtała porankiem wiary.

 

On jest w zasięgu twych możliwości – mówię On, a ty dopowiedz w twym sercu na kogo dziś najbardziej wyczekujesz – może na Przyjaciela sprzed lat, Brata, Siostrę, swojego Ojca czy Mamę, Żonę, Męża, Syna, Córkę…, a może wśród nich chciałbyś zobaczyć Kogoś więcej. Kogoś, kto jasnym spojrzeniem opromieni życie, gorącym sercem stopi lody obojętności, jednym gestem otworzy więzienie nie przebaczenia, jednym słowem nauczy mądrości życia. On – jest tuż obok – towarzysz wśród przeciwności,; jest z przodu – budowniczy nowych dróg; jest z tyłu – skuteczny obrońca; jest w środku – w sercu – tchnienie życia.

 

Spotkanie może nastąpić dokądkolwiek zwróci się dusza oczekując ciszy, pokoju – strumienia wypływającego z czystego źródła Miłości, gdzie „On” i „ja” przemienia się w „My”.

 

W Nim – Jezusie z Nazaretu – jeśli tylko dobrze się przyjrzeć, jak w zwierciadle można odnaleźć wszystkie dawne (zagubione) miłości – jeśli były prawdziwe, bo On jest Miłością. W Nim wracają nasi bliscy. W Nim żyje to, co wydawało się bezpowrotnie skończone. W Nim, jak na górze Tabor, powraca to, co najlepsze (Mojżesz i Eliasz) – ale też powstaje nowe – zadanie do wykonania, misja.

 

Rozpoczynając ten zbiór myśli pierwszą część zakończyłem słowem „Dobranoc”, teraz chcę powiedzieć „Dzień dobry!” „Dzień”, bo robi się jasno, gdy człowiek otwiera oczy, by szukać Miłości, a „dobry” – bo Miłość wychodzi na brzeg w oczekiwaniu spotkania (por. J 21,4). Nie pozwól, by Miłość była samotna. Nie pozwól, by Twoja samotność była bez Miłości.

 

ks. Tadeusz Kwitowski
mateusz.pl

 
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ

Patrzeć na Jezusa, czyli na Wcielonego Syna Bożego, to niewątpliwie wielki dar i (poniekąd) niepowtarzalne szczęście tych, którzy żyli za Jego dni (por. Mt 13, 16 n). Okazuje się jednak, że nie jest to “wszystko”, czego pragnie serce Filipa, serce człowieka. Człowiek chce widzieć Boga samego, Boga Żywego – najlepiej twarzą w twarz! Jezus dobrze o tym wie. Sam przecież po to przyszedł, by objawić Ojca i tak zaspokoić (a wcześniej na nowo obudzić) tęsknotę za Bogiem Ojcem, obecną w sercu każdego człowieka.

 
Paweł Paszko
Ewangeliści zgodnie przekazują, że ciało Jezusa znajdowało się w grobie nie dłużej niż od piątkowego wieczoru do niedzielnego świtu, a więc około 30-35 godzin. Następnie w tajemniczych okolicznościach zniknęło. Czy jednak owego wielkanocnego poranka grób Chrystusa był rzeczywiście pusty? 
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Dojrzałość to umiejętność odpowiedzialnego radzenia sobie z własnym życiem. Jednak nie jest ona samotną grą do pustej bramki. Dojrzałym jest się dzięki innym, ale i wobec innych. To inni uczą nas bowiem bycia dojrzałymi, a jednocześnie to my sami wobec nich bierzemy za nią odpowiedzialność. Dojrzałość wyznacza pewną miarę naszego osobistego człowieczeństwa, tego, do czego to człowieczeństwo ma dorosnąć, w czym ma się spełnić, jak zaowocować dla innych.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS