logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika i Marcin Gomułkowie
Plan ma Pan, nie przeszkadzam Panu
Czas Serca
 


Czy możemy zaplanować nasze życie? Czy mamy wpływ na wszystko? I co, jeśli nie dzieje się tak, jak zaplanowaliśmy?

 

Zaufać nadziei wbrew nadziei

 

Spotykamy na co dzień pary, które albo boją się, albo mają trudności z poczęciem. Czy można im jakoś pomóc? Jesteśmy przekonani, że tak. Na pewno towarzyszeniem, obecnością, dobrym słowem i modlitwą. Jest jeszcze najważniejsze, czyli głoszenie. Głoszenie bezdennej miłości Boga do swojego stworzenia, która swoją kulminację miała w poświęceniu umiłowanego Syna i… przypominanie, że odpowiedzi na wszystkie pozornie skomplikowane życiowe pytania można, a nawet należy, szukać w słowie Bożym i sakramentalnej posłudze Kościoła.

 

Bóg nas kocha i chce naszego dobra. Co więcej, zna nas o wiele lepiej niż my sami i doskonale wie, co będzie dla nas najlepsze. To niebywałe, że w centrum historii zbawienia świata umieścił – o zgrozo – „nieplanowaną” ciążę. Wszak fiat Maryi było odważnym pójściem za słowem Boga, bez względu na to, co ludzie powiedzą.

 

Ojciec naszej wiary latami wyczekiwał na błogosławieństwo od Pana. Po drodze próbował „adopcji”, a nawet – na prośbę Sary – zbliżył się do swojej niewolnicy Hagar. Wreszcie, rok przed skończeniem 100 lat życia Abrahama, Bóg potwierdza złożoną ćwierć wieku wcześniej obietnicę. Izaak (Jischak – „uśmiechnął się, zaśmiał się”) przyszedł na świat, bo Jego ojciec uwierzył nadziei, wbrew nadziei.

 

Planowanie rodziny

 

Święty Jan Paweł II mówił, że „jeżeli żyjemy zgodnie z prawdą o naszej seksualności, spełnia się najgłębszy sens naszego życia w świecie”. Pytając narzeczonych o ich wyobrażenie na temat ludzkiej seksualności w kontekście nauczania Kościoła, słyszymy, że dla współczesnego człowieka „seks po katolicku” to (kolejność przypadkowa): zbiór zakazów i nakazów, balast, przeszkoda w osiągnięciu szczęścia, problem, staroświecki pomysł niewpisujący się w realia dzisiejszego świata.

 

Na sam dźwięk skrótu NPR wiele małżeństw trzaska drzwiami. Być może dlatego, że ludziom, nawet tym deklarującym wiarę, dość łatwo przychodzi kwestionowanie pomysłu Stwórcy na stworzenie. Czy mając wpływ na tak wiele sfer życia, tę „najważniejszą” powinniśmy poddać Bogu? Mądrzejsze od garncarza garnki (jakże często możemy tak o sobie powiedzieć!) niechętnie, jeśli w ogóle, przyjmują, że jest rzeczą naturalną, by każdy akt małżeński zachowywał swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia.

 

W akcie małżeńskim Bóg połączył w sposób nierozerwalny doświadczenie jedności i możliwość (podkreślamy – możliwość) prokreacji. Próby rozdzielenia tych dwóch funkcji są zaprzeczeniem natury aktu małżeńskiego. I tak jak antykoncepcja oddziela go od możliwości poczęcia, tak in vitro poczęcie niejako z niego wyrywa. Metody te odrzucają tym samym błogosławieństwo, jakie Bóg złożył w sercach małżonków od początku istnienia świata.

 

Plan ma Pan, nie przeszkadzam Panu

 

Gdy biblijny autor natchniony używa określenia „Pan” (gr. Kyrios), ma na myśli Boga Jahwe. Słowo to w starożytności było tytułem władcy. Tak nazywano cesarza rzymskiego, którego uznawano za ziemskiego boga. Chrześcijanie, nazywając Jezusa Panem, mówili tym samym, że to nie cesarz, lecz Chrystus jest prawdziwym władcą świata, gwarantem porządku i pokoju, prawdziwym władcą ich życia.

 

Skutki prześladowań pierwszych chrześcijan świadczą o tym, że członkowie ówczesnych wspólnot traktowali to wyznanie z całkowitą powagą. Nie chodziło im o pobożny tytuł, ozdobnik bez większego znaczenia, jak śląski „Ponbóczek”, czy Bozię, która (sic!), jeśli będziesz grzeczny, da ci to, co tylko chcesz. Za Jezusem „Kyriosem” krył się osobisty wybór i decyzja uznania w Nim tego, kto kieruje ich życiem, nadaje mu orientację, od którego zależy wszystko.

 

Dla chrześcijan wyznanie Jezusa jako Pana i oddanie mu swojego życia oznaczało dwa tysiące lat temu dokładnie to samo, co oznacza dzisiaj – dar wewnętrznej niezależności, uczynienie serca wolnym od wszelkich dotychczasowych przywiązań i skłonności, z brakiem ufności w Jego prowadzenie i opiekę na czele. By nawet w tej delikatnej i najbardziej intymnej sferze, jaką jest płodność, móc w sercu wyznać: „Mam plan nie mieć planu. Plan ma Pan, nie przeszkadzam Panu”.

 

Monika i Marcin Gomułkowie
Czas Serca nr 161