logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Balladyny, Lilli, Mariana, Piusa, Donata – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jadwiga Martyka
Pod opieką Maryi
Źródło
 


- Pamiętam mroczną celę ze ścianami pokrytymi lodem. Gdy pojawił się ktoś ze służby więziennej i zapalił w piecu, pomyślałam, że chce nagrzać w pomieszczeniu, bym nie marzła - starsza pani przypomina sobie wydarzenie sprzed wielu lat. - Tymczasem po jego wyjściu poczułam, że powietrze staje się jakieś dziwne i zaczynam mieć trudności z oddychaniem. Podeszłam do drzwi i waliłam w nie, wzywając pomocy. Wołałam, żeby mi otworzyli, bo się uduszę. Nie zdawałam sobie sprawy, że o to im właśnie chodzi. Upadłam tuż przy wejściu i straciłam przytomność. Strażnicy zajrzeli do celi po upływie dziesięciu godzin. Przyszli usunąć martwe ciało, a tymczasem kobieta podniosła głowę. Co się okazało? Otóż w chwili utraty przytomności upadła tak, że nosem dotykała szpary w drzwiach i w ten sposób organizm miał dostęp do świeżego powietrza. To uratowało jej życie. Władze więzienne, zdezorientowane tym, co się stało, postanowiły zmienić wyrok na dożywocie. Pani Janina uważa to wydarzenie za cud. - Jestem przekonana, że Matka Boża była wtedy przy mnie - stwierdza z całą stanowczością. - Modliłam się do Niej codziennie. Nie mogłam mieć wprawdzie przy sobie Jej wizerunku, bo zarekwirowali go strażnicy, ale wiedziałam, że Ona jest obok i czuwa nade mną. Na szczęście oddali mi obrazek, gdy opuszczałam więzienie. Po wielu, wielu latach złożyłam go jako relikwię w kościele, a kopię mam ciągle w domu. Jestem też pewna, że właśnie Maryja pomogła mi opuścić dożywotnie więzienie, gdzie panowały straszne warunki - już po kilku miesiącach.

Pani Janina dowiedziała się o okolicznościach szybkiego zwolnienia dopiero po powrocie do pracy w fabryce. Postarał się o nie komisarz policji, ten sam, który żądał dla niej kary śmierci. Tym razem to on potrzebował pomocy medycznej pani Janiny, gdyż jego 5-letni syn Jurij ciężko zachorował. Lekarze rozłożyli ręce, więc udał się do tej, którą poprzednio kazał zamknąć za "nielegalne leczenie". Postąpiła jak zwykle w takich przypadkach, korzystając z podręczników i leków. Chłopiec wyzdrowiał w ciągu dwóch tygodni, a komendant nie pozwolił jej już nigdy aresztować. Mogła również pomagać ludziom. Nie do końca jednak zapomniano jej "winy". Nazwisko Janiny Ejgierd widniało na "czarnej liście", co oznaczało, że nigdy nie opuści Kazachstanu.

Znów razem

Dla pani Janiny nie było jednak rzeczy niemożliwych. Podstępem zdobyła pozwolenie na wyjazd do ojczystego kraju. Postanowiła wraz z dziećmi udać się do domu rodziców. Czy jej dom jeszcze istniał - nie wiedziała i nie miała możliwości sprawdzenia. Do Krzyża dotarła we wrześniu 1945 roku, zaś mąż wrócił dwa lata później i zaczęli od nowa układać wspólne życie. Cieszyli się, że skończyła się wojna i znów wszyscy są razem. Osiedlili się w Krzyżu, gdzie wybudowali dom. Pani Janina uczyła w miejscowej szkole, wkrótce też została dyrektorem placówki i doprowadziła do wybudowania nowego obiektu szkolnego. Przez wiele lat pełniła również funkcję radnej. Jej zasługi dla środowiska są niezapomniane.

Obecnie pani Janina Ejgierd mieszka wraz z młodszym synem i synową. Mąż zmarł w 1970 roku, a starszy syn w rok później. Starsza Pani wciąż cieszy się dobrym zdrowiem i z optymizmem patrzy w przyszłość. W każdą niedzielę uczestniczy we Mszy św., a w każdą środę w Nowennie ku czci Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Codziennie odmawia Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz wiele innych modlitw, które zna na pamięć. Zorganizowała wiele pielgrzymek do miejsc kultu maryjnego. We wszystkich potrzebach ucieka się do Najświętszej Maryi Panny, którą uważa za swoją Matkę.

Jadwiga Martyka

   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Robert Friedrich Litza
Taki mój wizerunek zasugerowały media, donosząc, że muzycy rockowi w pewnym momencie radykalnie się nawrócili. Tymczasem my jesteśmy bardzo słabi i biada nam, jeślibyśmy uwierzyli we własną moc, a co więcej, mieli pokusę nazywać swoją muzykę chrześcijańską po to, żeby nas zauważać i doceniać – mówi Robert Friedrich Litza.
 
Robert Friedrich Litza
Z chorymi współpracuję od 2000 roku, kiedy zostałem kapelanem szpitalnym. W naszym szpitalu jest oddział hematologiczny. Ludzie po przeszczepach są tacy sami jak my, a jednak inni. Inaczej patrzą na trudności dnia codziennego. Dla nich takie problemy jak zepsuty samochód czy spóźniony pociąg nie mają większego znaczenia.
 
Robert Friedrich Litza
Żyjąc w świecie - dom, dzieci, mąż, praca, szukałam takiej rzeczywistości, która pozwoli mi usensownić moje działanie. Inaczej mówiąc, znaleźć "korzeń" mojego życia, dający głębsze motywacje, pozwalające ustrzec siebie przed aktywizmem i nudą w codzienności życia. Wiedziałam już, że taki oddech i odpocznienie łapałam na medytacjach, przeprowadzanych podczas ośmiodniowych rekolekcji...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS