Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Nieraz się zastanawiam, dlaczego polityka budzi wielkie emocje, polaryzuje i dzieli ludzi. I myślę, że dzieje się tak dlatego, ponieważ zbyt wiele od niej oczekujemy i de facto ją ubóstwiamy. Jedni lamentują, że władza daje im za mało. Inni, że zabiera zbyt dużo. W dzisiejszej Ewangelii (Mt 22, 15-22) Jezus w pewnym sensie studzi te nasze polityczne niepokoje i poucza, że kto oddaje się całkowicie Bogu, będzie miał zrównoważony stosunek do życia politycznego oraz takiej czy nie innej władzy.