logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Barbara Stefańska
Post dla życia
Idziemy
 


Postu nie podejmuje się na zasadzie „wezmę i zrobię”. Cały wysiłek ascetyczny polega na robieniu miejsca łasce. Poszczę, by zrobić więcej miejsca Bogu i Jego działaniu w moim życiu. Ćwiczę moją wolę, żeby oderwać się od zniewoleń, uzależnień, przyzwyczajeń, a wypracować dobre nawyki, związane z większą wolnością.

 

– mówi ks. dr. Krzysztof Wons SDS, dyrektor Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów, w rozmowie z Barbarą Stefańską

 

Post kojarzymy z odmawianiem sobie jedzenia. Czy do tego się sprowadza?

 

Ograniczenie w jedzeniu jest pewnym symbolem wszystkiego, co post oznacza. Nie negując posiłków ani tego, że są smaczne, staram się, by nie stały się wartością absolutną. Kiedy zaczynam pościć, szybko sobie uświadamiam, że ani w jedzeniu, ani we mnie nie ma źródła życia. Jest ono w Bogu. Analogicznie potrzebuję rezygnować z tego wszystkiego, co zacząłem ubóstwiać, stawiać na pierwszym miejscu do tego stopnia, że przesłania mi Boga. Może to być np. przywiązanie do świata wirtualnego, własnego ja, swoich nawyków.

 

Post czasem określamy jako umartwienie – to znaczy, że mamy umartwiać, czyli uśmiercać w sobie, to wszystko, co nas nie prowadzi do życia. Lubię mocno podkreślać: w poście chodzi o życie.


Ktoś mówi: „Chcę podjąć post albo jakieś wyrzeczenie”. Jednak nie wie, co będzie dla niego korzystne z punktu widzenia duchowego. Jak to rozeznać?

 

Mówimy o sytuacji, gdy ktoś chce podjąć dodatkowe wyrzeczenie. Wskazała pani ważne kryterium: Spójrz na siebie. Zapytaj, czy twój sposób życia, od jedzenia po różne aktywności, rozwija cię. Czy to cię prowadzi do pełni życia? Rozeznaj prawdę o sobie i stosuj te praktyki, które będą ci pomagały w rozwoju.

 

Ale nie rób tego sam. Zacznij od czytania Pisma Świętego, w którego świetle będziesz mógł lepiej poznawać siebie. A ponieważ życie duchowe potrzebuje obiektywizowania, miej stałego spowiednika, kierownika duchowego. Razem z nim będziesz mógł określić drogę swojego rozwoju. Jej znaczącym elementem jest oczyszczenie ze wszystkiego, co ogranicza w zakresie rozwoju fizycznego, psychicznego, duchowego, intelektualnego, zawodowego, ale przede wszystkim z tego, co utrudnia realizację powołania, np. jako mąż lub żona. Dopiero do tego, co jest teraz dla ciebie największym wyzwaniem, i sam to widzisz, dostosowujemy odpowiednią praktykę ascetyczną.

 

Poszczenie jest łaską. Jeśli widzę, że prowadzi kogoś do zgorzknienia, do skupienia na sobie, to zachęcam do zmiany kierunku ascezy. A jeśli np. przychodzi do mnie osoba słaba fizycznie i bez środków do życia, to generalnie nie będziemy rozwijali tematu umartwienia ciała. Raczej zastanowimy się nad umacnianiem ducha.

 

Część osób podejmuje corocznie wyrzeczenia typu: przez Wielki Post nie piję alkoholu, nie jem słodyczy.

 

Mam ogromny szacunek dla postów podejmowanych tak od siebie, „na pamięć”, np. jest sierpień – nie piję alkoholu, jest Wielki Post – nie jem słodyczy. Musimy jednak myśleć, czy to prowadzi mnie do „Ojca, który widzi w ukryciu”, czy czyni mnie bardziej Jego dzieckiem. Bo tu nie chodzi o jakiś trening.

 

Zresztą, jest teraz w społeczeństwie bardzo dużo praktyk postnych. Mówi Ksiądz o różnorakich dietach?

 

Obecnie popularne jest stawianie sobie znacznych ograniczeń w jedzeniu. A jednocześnie jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej konsumpcyjnym. W telewizji ciągle mówi się o jedzeniu. I jak te dwie sprawy pogodzić ze sobą?

 

Jeśli te moje „ćwiczenia” nie mają wymiaru duchowego, to kończy się post i zaczyna się „jazda” – będę jadł dwa razy tyle. Postu nie podejmuje się na zasadzie „wezmę i zrobię”. Cały wysiłek ascetyczny polega na robieniu miejsca łasce. Poszczę, by zrobić więcej miejsca Bogu i Jego działaniu w moim życiu. Ćwiczę moją wolę, żeby oderwać się od zniewoleń, uzależnień, przyzwyczajeń, a wypracować dobre nawyki, związane z większą wolnością.

 

Nie neguję wysiłków podejmowanych spontanicznie, bo Bóg widzi nasze starania i kocha każdy nasz gest miłości. Przypominam tylko, że w poście chodzi o więź z Nim. Dlatego Kościół łączy post z jałmużną i z modlitwą, które są bardzo związane z relacjami. Jałmużna sprawia, że widzę innych, nie tylko siebie. A w modlitwie spotykam się z Kimś, nie ze sobą. Wszystkie te trzy praktyki mają prowadzić do ożywienia wiary, która jest relacją z Bogiem.

 

Nieraz podziwiam, ile ludzie potrafią podjąć wyrzeczeń. Jednak jeśli centrum będę ja: moja linia, uroda, samopoczucie – to za mało. Może mnie to doprowadzić do jeszcze większego skupienia się na sobie. Razem z konsumizmem rośnie egoizm w świecie. Musimy odwrócić tę perspektywę. Wszystkie wysiłki zaczynają się od więzi z Bogiem.

 

A jeśli ktoś i tak potrzebuje podjąć wyrzeczenie ze względów zdrowotnych, to czy może je podnieść na poziom duchowy?

 

Jeśli ktoś ze względu na swoje zdrowie, np. otyłość, podejmuje post, to Bóg pierwszy się cieszy. Bóg się martwi, gdy męczymy się w swoim ciele. Choroby nie są Jego pomysłem, ale odpryskiem grzechu. Wysiłek, by poprawić zdrowie, kondycję, jest aktem miłości wobec siebie. Ale nie tylko. Słyszałem, jak ktoś po przyjacielsku powiedział drugiemu: „Słuchaj, zacznij jeść mniej, bo ja cię na starość nie podniosę”. To taki żart, ale inwestując w siebie, także w zdrowie, inwestujemy w innych.

 

Pomocna jest przy tym duchowa motywacja w postaci ofiarowania wyrzeczeń w czyjejś intencji. To poszerza nam serce. Jest mi trudno, ale ofiaruję np. rezygnację z kawy albo większe wyrzeczenie za kogoś, kto cierpi, kto jest w kryzysie powołaniowym. Można powiedzieć, że to betka w porównaniu z tym, co Pan Bóg ofiarował za mnie. Ale pokora nie ignoruje małego dobra.

 

A jeśli postanawiamy i nie wychodzi? Można wpaść w zniechęcenie albo poczucie winy…

 

A ja w tym widzę szansę. Święty Paweł mówił: Zabierz ten oścień. Ja już nie daję rady. Trzy razy prosiłem Pana, a tu klops. I słyszy: „Moc w słabości się doskonali”.

 

Moja porażka może zrodzić większe owoce niż realizacja tego, co sobie założyłem. Uświadamia mi, że bez Boga nic uczynić nie mogę. Mogę mieć najszczersze chęci, najlepsze intencje, ale sam z siebie jestem słaby. Uznanie tego jest nieraz największym umartwieniem. Tym bardziej jeśli jestem jak czołg i nie szanuję ograniczeń innych. Taka sytuacja mnie oczyszcza, uświadamia mi, że ja też sobie nie radzę.

 

Panu Bogu najbardziej zależy na szlachetności naszego serca. Owoce zostawiam Jemu. Jeśli ktoś szczerze podejmował wysiłek, żaden akt miłości nie upada na ziemię, zawsze ląduje w sercu Pana Boga. Pan Bóg ze wszystkiego potrafi wyprowadzić dobro, jeśli tylko polegam na Nim. Mogę czuć złość, zniechęcenie – bo zły też działa, toczy się walka duchowa. Ale mogę również jak dziecko przyjść do kolan Pana i powiedzieć: Widzisz, poległem. I Bóg, jak dobra matka, nas pocieszy. A takie rozczarowanie może być odczarowaniem iluzji, że wszystko potrafię.

 

Nabożeństwa wielkopostne mogą pomóc w podejmowaniu wyrzeczeń?

 

Zdecydowanie. Wielki Post jest wypełniony rozważaniami męki Pańskiej, drogi krzyżowej, organizowane są rekolekcje. Przy czym nie chodzi o zwiększanie liczby praktyk, ale o ożywienie mojej relacji z Bogiem – Tym, który mnie kocha, który za mnie umarł i zmartwychwstał. Spotykam wiele osób, które dzięki takim okresom jak Wielki Post wróciły do Boga, zaczęły na nowo wierzyć, modlić się, czytać słowo Boże, zaangażowały się w dzieła charytatywne.

 

Wielki Post należy do „okresów mocnych”, które mają być doładowaniem akumulatorów. Pomnożone praktyki mają pomnożyć naszą wiarę, nadzieję i miłość. Wszystko po to, żeby potem nastąpił ciąg dalszy w mojej codzienności. Po rekolekcjach zachęcam do tego, żeby teraz praktyki pobożności były nie tyle liczne, ile przede wszystkim regularne i systematyczne. To jest strategia życia duchowego, tak jak w ćwiczeniach sportowych. W życiu duchowym trzeba być bardziej długodystansowcem niż sprinterem.

 

Rozmawiała Barbara Stefańska
Idziemy nr 07/2024