logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Urszula Jagiełło
Pozwolić Bogu działać
Ruah
 


Powinniśmy mieć to we krwi
 
Skończyły się świadectwa i pantomima, nadszedł czas na tańce żydowskie. Na boisku szybko utworzyło się koło zaciekawionych laików. Uczymy się kroków o tajemniczo brzmiących nazwach. Tańczymy w kręgu przy klezmerskich rytmach, trzymając się za ręce. Uśmiechnięta Ewa tłumaczy, że teraz zrobimy dwa kroki do środka koła z uniesionymi rękami, tak jakbyśmy nieśli księgę. To oznacza radość z Tory, Słowa Boga. Później wycofujemy się z rękami w dół. To oddanie czci Bogu. Na koniec łapiemy się za ręce, na znak miłości braterskiej. Taniec, kojarzony zwykle z zabawą czy formą ekspresji, stał się teraz modlitwą. Krąg ludzi powtarzających rytmicznie te same kroki wygląda naprawdę pięknie. Siedzący na trawnikach ludzie przyglądając się nam, popijają leniwie piwo. Dwie płaszczyzny, dwa wymiary rzeczywistości. Możesz się włączyć albo zostać z boku. Za plecami tańczących ksiądz prowadzi gorącą dyskusję z krótko ostrzyżonym chłopakiem. Docierają do mnie strzępki rozmów. Nasz taniec dołącza się do modlitwy za wszystkie trudne rozmowy odbywające się w tym czasie.
 
Co jakiś czas można zobaczyć dwójki z plakietkami PerspekTYvy. Niektórzy studenci zgłaszają się do rozmów indywidualnych – początkowo wyglądają na wystraszonych. Czy podobnie jest z samymi ewangelizatorami? – My żyjemy w naszych duszpasterstwach, w naszych rodzinach z Bogiem i wyszliśmy, żeby o tym po prostu opowiadać – dzieli się jeden z prowadzących – Gdy patrzyliśmy się na ludzi, z którymi rozmawialiśmy, to można było dostrzec głód i potrzebę dzielenia się tym, co myślą o Bogu. Kiedy my w naturalny sposób mówimy o tym, jakie są nasze doświadczenia życia z Nim na co dzień, to inni też mogą Go poznać. W naturalny sposób. Ewangelizowanie powinniśmy mieć we krwi.
 
W przepaść
 
Wśród wrażeń z rozmów indywidualnych często przewijało się, że jednym z ważniejszych owoców tej akcji było uświadomienie sobie, że o Chrystusie i Jego Ewangelii można i trzeba mówić wszędzie, bo ludzie naprawdę tego potrzebują. Nie sprawdziły się obawy, że taka forma ewangelizacji, kiedy wychodzi się do obcych ludzi będzie wiązała się z odrzuceniem czy wyśmianiem. Jak relacjonuje jedna z uczestniczek: w ten dzień działy się cuda! – Ja rzeczywiście się bałam. Rano byłam sparaliżowana i mówiłam Bogu, że bez Niego nie zrobię ani jednego kroku i nie powiem ani słowa. Dopiero po pierwszej rozmowie, kiedy zobaczyłam, że ludzie potrzebują Dobrej Nowiny, to wtedy we mnie coś eksplodowało. Nie jestem osobą, która ma siłę przebicia, która potrafi prowadzić dyskusje, ale... jak zaczynaliśmy rozmawiać i otworzyliśmy się, to ludzie tym samym nam odpowiedzieli. Gdy czułam w nich ten głód Boga, to nie mogłam się opanować, musiałam mówić. Ludzie widzieli, że nikogo nie zmuszamy, nie chcemy do czegoś przekonywać. Później wielu z nich się dziwiło, że rozmawiają z nami o takich osobistych rzeczach, a my czuliśmy tchnienie Ducha Świętego. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Gdy skaczemy w przepaść za Bogiem, okazuje się, że tej przepaści nie ma.
 
Wieczorem cała akcja przeniosła się na boisko, gdzie rozpoczęły się koncerty. Zastanawialiśmy się, jak publiczność przyjmie zespoły z zupełnie przeciwnych sobie nurtów. Jako pierwszy wystąpił Bunkier, grający punk-rocka, zaraz po nim miał zagrać hip-hopowy Elohim. Widząc całe grupki punkowców, łatwo się było domyślić, że o przyjeździe Bunkra musieli się dowiedzieć prawdziwi znawcy gatunku. Punk not dead! Jednak pod sceną bawili się nie tylko oni. Wśród kurzu wznoszącego się, niczym na woodstockowych polach, były dziewczyny raczej nieprzywykłe do pogo, które, przyglądającym się z boku ludziom, mogło przypominać brutalną walkę.
 
Bunkier zdał egzamin. Dobra muzyka zrobiła swoje, a całości dopełniła opowieść wokalisty. Pewnego dnia, kiedy stracił już nadzieję, że wyjdzie z uzależnienia od heroiny i myślał o samobójstwie – na moście spotkał jakiegoś człowieka, który mu powiedział, że Jezus żyje i ma się dobrze. Wtedy wydało mu się to totalną głupotą, ale wrócił do domu, rozpłakał się i powiedział Bogu, żeby mu pomógł, jeśli naprawdę istnieje. Dziś żyje, nie bierze, podczas gdy wielu z jego dawnych kumpli nałóg wysłał na tamten świat. Kolejny głos na potwierdzenie, jak ważne jest to, co się dziś tu dzieje. Mocne świadectwo i mocna muzyka.
 
Lawina Dobrej Nowiny
 
Prosto spod sceny podchodzi Bogdan. Uszczęśliwiony po dobrym koncercie mówi, że chrześcijanin nawet uderzenie w twarz przyjmie z radością. Kupuje płytę i zaczyna opowiadać swoje świadectwo. Potem prosi, żebyśmy opowiedziały mu swoje. Popatrzyłyśmy po sobie ze zdziwieniem. W końcu my tu tylko sprzedajemy. Magda zaczęła mówić. Mnie powaliło to, w jak naturalny sposób Bóg może się do nas przybliżyć! Bogdan nieświadomie uruchomił lawinę Dobrej Nowiny.
 
Gra kolejna kapela. Rzeczywiście publiczność trochę się zmienia, ale okazuje się, że Elohim wcale nie odstaje od ogólnego klimatu. Ludzie są naprawdę zadowoleni z muzyki, a na boisko zmierza coraz więcej studentów. Jeszcze więcej przysłuchuje się, wychylając się z okien i balkonów otaczających boisko akademików. Wiele osób przyznaje, że na miasteczku brakuje imprez w plenerze. Marek, który mieszkał w tych akademikach przez cały czas studiów, wspomina, że nic się tu nie działo, nie było koncertów, zwłaszcza chrześcijańskich.
 
Adoracja i wspólna modlitwa to zwieńczenie całego dnia. Grupa lektorów w białych albach wchodzi z zapalonymi świecami. Ludzie modlą się przed obrazem Chrystusa. Na scenie Artur z gitarą prowadzi uwielbienie. Wiele osób siedzi wokół boiska. Piją piwo. Gadają. Pytam trójki z nich, jakie są ich reakcje na to, co się tu dziś odbywa. Cieszą się, że ktoś coś wreszcie zorganizował. Uważają, że dobrze było porozmawiać z kimś w swoim wieku o wierze w miejscu, gdzie nie ma sztywnej atmosfery, którą wprowadzają mury kościoła. Wszystko bardzo im się podoba, ale siedzą obok. Nie uczestniczą w samej modlitwie. Ale kto wie, jakie owoce wyda PerspekTYva? Może wkrótce będą chcieli podejść bliżej, pod scenę, do ludzi, którzy w modlitwie doładowują akumulatory nadziei. Jedno jest pewne, trzeba iść i głosić, nawet jeśli wydaje nam się to niemożliwe. Choć chrześcijaństwo jest walką, to jednak siła, by ją stoczyć nie pochodzi z nas.
 
Urszula Jagiełło
foto: Weronika Gurdek
 
 
Zobacz także
Rafał Boniśniak
Rafał "Boni" Boniśniak - perkusista, kompozytor, aranżer i producent muzyczny. Urodzony 21 lipca 1973 roku w Pile. Ukończył PSM II st. w Toruniu, w klasie perkusji. Absolwent Akademii Bydgoskiej. Współpracował jako perkusista z Tomkiem Kamińskim, z którym nagrał dwie płyty "Małe Miłości" w 1999 roku, oraz "Anioły do mnie wysyłaj" w 2001 roku...
 
Rafał Boniśniak
Rublow w swoim arcydziele "Trójca Święta", aby przekazać naukę głoszącą równość, a zarazem odrębność Trzech Osób Boskich, wykorzystał biblijną scenę „Gościnności Abrahama", zwaną również „Trójcą Starotestamentową". „Ze wszystkich dowodów teologicznych na istnienie Boga, o tym, który wydaje się najbardziej przekonujący, nie wspomina się w żadnych podręcznikach – napisał kiedyś kapłan i naukowiec Paweł Florenski – można go streścić następująco: „jest Trójca Rublowa, a więc jest i Bóg". 
 
kard. Walter Kasper
Brat Roger to bez wątpienia jedna z ważniejszych postaci XX w. i początku naszego wieku, które stały się punktem odniesienia na drodze budowania jedności chrześcijan i solidarności między narodami. Był naprawdę człowiekiem Boga i przyjacielem wszystkich, szczególnie młodego pokolenia; prorokiem przyszłości bez porzucania dziedzictwa przeszłości. Wielkim człowiekiem i wielkim chrześcijaninem, pokornym i wielkodusznym, pobożnym i odważnym, prawdziwym świadkiem Jezusa Chrystusa. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS