Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Wyjątkowe znaczenie dla całego życia św. Faustyny miało pierwsze spotkanie z Jezusem w łódzkim parku. Naznaczyło ono charakter jej powołania. Cóż szczególnego wówczas się wydarzyło? Faustyna ujrzała Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami (Dz. 9). Nie Jezusa uwielbionego, jak siedem lat później w swojej celi w Płocku (Dz. 47). W Łodzi Sekretarka Bożego Miłosierdzia zobaczyła Jezusa w męce, w cierpieniu. Być może zastanawiała się wtedy nad znaczeniem tego spotkania, nad przesłaniem zawartym w takim ukazaniu Jezusa.