logo
Środa, 08 maja 2024 r.
imieniny:
Kornela, Lizy, Stanisława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Paweł Pacholak
Przyjaźń małżeńska? – a tego nikt nie przyrzekał...
Zeszyty Karmelitańskie
 


Koncepcja ta przynosi owoc najbardziej dojrzały w myśli przywoływanego na początku św. Tomasza z Aquinu, który tłumaczy istotę miłości nadprzyrodzonej przy pomocy pojęcia przyjaźni. Jak zaznacza cytowany przez nas wcześniej J. Pazdan:
 

przyjaźń, w kontekście św. Tomasza zakłada nie tylko dzielność etyczną, ale także współpracę z łaską nadprzyrodzoną […] przyjaźń to przestrzeń dobrego spotkania, to przestrzeń miłości polegającej na wzajemnym pragnieniu dobra wśród ludzi. Tym dobrem jest ich szczęście, kulturalny rozwój, radość, zbawienie i samorealizacja, dlatego „kto znalazł przyjaciela, skarb znalazł”. Przyjacielem jest nam Bóg, ale jest i człowiek. […] Prawdziwi przyjaciele rozwijają się nieustannie i razem osiągają szczęście (tamże, s. 172-173).
 

Przypomnienie owej klasycznej wizji „miłości przyjacielskiej”, nie roszcząc sobie pretensji do całościowego ujęcia i korzystając z cytowanej pracy innych, pomóc nam może w przyglądaniu się relacjom małżeńskim które nazwać możemy przyjaźnią z perspektywy duszpasterza i teologa małżeństwa i rodziny.

O przyjaźni między małżonkami

Zarysowana wyżej klasyczna wizja przyjaźni prowadzi nas do równie klasycznego ujęcia relacji małżeńskiej jako ikony miłości Boga. Wyniesienie przymierza kobiety i mężczyzny do godności sakramentu sprawia, iż ludzka i piękna więź zostaje nie tylko zaproszona, ale wręcz zobowiązana do dążenia do świętości, a w konsekwencji do stawania się obrazem Tego, który jest prawdziwe Święty. Bez ryzyka przesady możemy powiedzieć, że w sakramencie małżeństwa realizuje się wspomniana wcześniej idea ludzkiej przyjaźni możliwej tylko w Bogu. Małżonkowie postawieni wobec siebie w jasno i precyzyjnie sformułowanym celu, aby stawać się jednością – dwoje, jednym ciałem – realizują ten cel na konkretnej drodze, jak to precyzował Jan Paweł II, ofiarując się w bezinteresownym darze drugiemu, pragnąc dla współmałżonka dobra. Decyzja o miłości małżeńskiej, wyrażona i potwierdzona w przysiędze małżeńskiej, w duchu wiary odwołuje się do mocy łaski Boga będącego źródłem tej miłości. To właśnie przez wolną decyzję człowieka – który ofiarowuje siebie, swoje życie, swą wolność drugiemu i jednocześnie powierza swój wybór wszechmocy Boga: „[…] tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący” – dokonuje się wspomniane wcześniej przekroczenie tego, co naturalne, ku nadprzyrodzoności. Miłość mężczyzny i kobiety, nie przestając być w pełni ludzką i piękną, staje się obrazem tej Miłości, która przekracza ludzkie możliwości percepcji. Oczywiście uczciwość nakazuje nam trzeźwo zaznaczyć, że kobieta i mężczyzna ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci, stają przed zadaniem ukazania światu prawdziwej Miłości, a że jest to zadanie niezwykle trudne, nie trzeba chyba nikomu tego specjalnie tłumaczyć.

Schodząc jednak na ziemię, warto spojrzeć na to wzniosłe zadanie stające przed małżonkami z perspektywy nieco zwyklejszej. Chciałbym przez chwilę zatrzymać się na jednym tylko elemencie więzi małżeńskiej, który wydaje się być najbardziej charakterystyczny dla zarysowania rzeczywistości przyjaźni między małżonkami. Mianowicie miłość małżeńska postrzegana w kategoriach zaufania. W liturgii sakramentu małżeństwa jest pewien gest, który przepięknie symbolicznie zarysowuje prawdziwe znaczenie zaufania między małżonkami. Tuż przed wypowiedzeniem słów przysięgi małżeńskiej, kapłan – świadek urzędowy, zwraca się do narzeczonych z przedziwnym w gruncie rzeczy wezwaniem: „podajcie sobie prawe dłonie”. Nie ma tam wezwania do okazania sobie uczuć, do przytulenia się czy podobnych gestów, ale właśnie w takich słowach wybrzmiewa w liturgii publicznie oświadczenie, które oznacza: „jestem blisko, jestem na wyciągniecie ręki, możesz na mnie liczyć, ale nie krępuję twoich ruchów, pozostawiam ci twoją wolność, ofiarując jednocześnie własną” (bo przecież trzymając za rękę „nie mogę” iść tam, gdzie sobie wymyślę). Mówimy w gruncie rzeczy o istocie małżeńskiej miłości, w którą wpisuje się pełne ufności powierzenie się sobie. Dla autentycznego realizowania takiej postawy konieczne jest zaufanie. Nikt przecież nie powierzy przypadkowo swej wolności (może ona zostać odebrana, ale nie powierzona). Potwierdzeniem tego gestu w liturgii jest przekazanie sobie obrączek, uważanych za znak miłości i wierności. Chciałoby się powiedzieć – znak mówiący, że małżonek, choć może nawet nie być blisko, to jednak ufa danemu słowu.

 
strona: 1 2 3 4