logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Rodzinny tor przeszkód
Głos Ojca Pio
 


Kiedy więź rozwija się harmonijnie, mężczyzna (czasem przy dyskretnej pomocy kobiety) dojrzewa do oświadczyn, a więc do jasnego wyrażenia wobec swojej wybranki pragnienia zawarcia z nią małżeństwa. Propozycja ta nie musi od razu wiązać się z konkretną datą ślubu, wynajęciem sali na przyjęcie weselne itp. Stanowi raczej poważną deklarację mężczyzny, która – jeśli zostanie przyjęta przez kobietę – wyznaczy dalszy etap budowania związku, również wobec otoczenia. Narzeczeństwo oznacza bowiem publiczne wyrażenie pragnienia zawarcia małżeństwa przed najbliższą rodziną i przyjaciółmi, którzy odtąd w nowy sposób zaczynają postrzegać parę. Odtąd narzeczeni, najczęściej w porozumieniu z rodzicami, mogą planować kolejne kroki ku małżeństwu, a wybrana data ślubu zwykle bywa wypadkową tak dalszego ich dojrzewania, jak i realiów życiowych (terminu ukończenia studiów, perspektywy na pracę zawodową dającą możliwość samodzielnego utrzymania się, miejsca przyszłego zamieszkania, ale też wolnych terminów w wybranym kościele czy możliwości rezerwacji sali weselnej).
 
Warto zaznaczyć, że narzeczeństwo nie musi automatycznie prowadzić do małżeństwa, ale jest kolejnym etapem rozeznawania. Gdyby w trakcie pogłębiania więzi i wzajemnego poznawania się wypłynęły nowe niepokojące fakty, powinny one zostać wzięte pod uwagę przy podejmowaniu kolejnych decyzji. Lepiej od razu "wziąć je na warsztat", niż zamiatać pod dywan z nadzieją, że  może wszystko samo jakoś się ułoży. Stawka jest zbyt wysoka i w uzasadnionych wypadkach lepiej jest zerwać zaręczyny, niż ze względu na opinię rodziny i znajomych wiązać się na całe życie z kimś, kogo nie możemy do końca uznać za godnego zaufania... 
 
Ach co to będzie za ślub!
 
Jeśli poprzednie etapy budowania związku zostały pomyślnie przebyte, a warunki zewnętrzne na to pozwalają, młodzi ludzie są gotowi do wejścia w związek małżeński. Im większą mają świadomość religijną, tym głębiej mogą przeżywać uroczystość kościelną. Niekiedy mówi się o tym, że sakrament małżeństwa jest zaproszeniem Pana Boga do relacji między mężem i żoną, ale przez ludzi głęboko wierzących łącząca ich miłości od początku jest odbierana jako Boży dar, który domaga się odpowiedniego rozeznania i pielęgnowania zgodnie z zaleceniami Ewangelii. 
 
Sakrament małżeństwa wcale nie jest zakończeniem rozwoju miłości, ale otwiera nowy etap jeszcze bardziej ścisłego i wymagającego budowania związku. Jego podstawą jest ślubowanie wierności, uczciwości i miłości małżeńskiej – a wypełnienie przyrzeczenia jest wcale niełatwym, nowym, codziennym zadaniem małżonków. Bycie ze sobą na co dzień oprócz miłych chwil dostarcza także wielu trudności i otwiera nowe wymiary przestrzeni do budowania jedności. Łatwiej było w narzeczeństwie od czasu do czasu spotykać się na romantycznych randkach, niż teraz w codzienności wykuwać jedność, kiedy przeżywa się różne humory czy frustracje, których życie na ogół nie szczędzi. 
 
W poszukiwaniu równowagi

Wspólne zamieszkanie zmusza małżonków do określenia własnego sposobu codziennego życia razem. Oboje zwykle podświadomie próbują wnieść do nowej rodziny swój model funkcjonowania, który wynieśli z rodzinnego domu, a że zwykle są one różne, prędzej czy później musi dojść do konfliktu między małżonkami. Kto u nas gotuje? Kto i kiedy sprząta? W jaki sposób rozdzielić codzienne obowiązki domowe? – to tylko przykłady problemów logistycznych, jakie teraz trzeba rozwiązać. Oboje przy tym często są głęboko przekonani, że model, jaki funkcjonował w ich rodzinie, był najlepszy z możliwych i w sposób oczywisty powinien zacząć obowiązywać w nowym domu. Stąd, kiedy współmałżonek nie wchodzi w zaproponowany (a nieraz, niestety, podświadomie narzucany) schemat, pojawia się rozczarowanie, a czasem dąsy i fochy... "Mówił, że mnie kocha, a teraz nie chce mu się wyrzucać śmieci i czeka, aż ja to zrobię..." – może żalić się żona. "Mówiła, że mnie kocha, a sam muszę zadbać o posiłek, jak za kawalerskich czasów..." – można usłyszeć z ust męża. Te różnorakie rozczarowania są za to "osładzane" pożyciem seksualnym, które dla nowożeńców jest fascynujące i daje wiele wspaniałych przeżyć bliskości i radości ze wspólnego obdarowywania się sobą, o ile wcześniej narzeczeni zachowywali czystość i ta sfera życia im zanadto nie spowszedniała. 
 
Ćwiczenie dialogu wyniesione z narzeczeństwa może teraz bardzo procentować w próbach porozumiewania się w sprawach wspólnego życia, aby z dwóch różnych systemów rodzinnych spróbować zbudować coś zupełnie nowego, odpowiadającego obojgu małżonkom. Dobrze jest, jeśli nowo budowany wzorzec zawiera pewną równowagę między oczekiwaniami i zaangażowaniem obojga małżonków, co wymaga z jednej strony umiejętności negocjacji, z drugiej natomiast gotowości do ustępstw. Gorzej dzieje się, jeśli wszystkie "batalie" wygrywa zawsze jedna strona, ponieważ utrwala to jej dominację, co z kolei u drugiego partnera może rodzić poczucie niesprawiedliwości i bycia wykorzystywanym. Taki układ na dłuższą metę może okazać się destrukcyjny, bo satysfakcja jednego małżonka jest uzyskiwana kosztem drugiego, brakuje zatem równowagi, a rosnąca frustracja musi w końcu znaleźć ujście. Kiedy próby porozumienia nie dają rezultatów, warto poszukać pomocy terapeutycznej, która może wesprzeć małżonków w lepszej wzajemnej komunikacji, a przez to wprowadzić ich na drogę wiodącą ku odnalezieniu utraconej równowagi w związku. 
 
Zobacz także
Leszek Galarowicz
Jak to się dzieje, że w czasach tysiąca recept na super-związek liczba rozwodów wzrasta? Dlaczego nikt nie musi nam przypominać o corocznym przeglądzie samochodu, domowej instalacji, sprzętu RTV i AGD, a nie ma obowiązku przeglądu małżeństwa? Zdrowe relacje małżonków nie są mniej istotne od sprawnego auta...
 
ks. Paweł Kłys
Uroczystość obłóczyn, związana z przyjęciem przez alumna seminarium szaty duchownej, czyli sutanny, to pierwszy widoczny moment, kiedy w sposób jasny i klarowny deklaruję, że chcę iść za Jezusem, chcę upodobnić się do Niego, chcę także swoim strojem pokazać innym, że należę do Jezusa. Kolejnymi etapami na drodze do kapłaństwa są posługi, które alumn przyjmuje, przez co przybliża się do ołtarza Jezusa i Jego Świętych Misteriów. Dawniej, tj. przed Soborem Watykańskim II, owe posługi nazywane były niższymi święceniami. 
 
Fr. Justin
Jestem katoliczką, mój mąż luteraninem. Oboje chodzimy raz do kościoła katolickiego, raz do luterańskiego, na przemian. I tam, i tu nabożeństwa nam się bardzo podobają. Mam tylko wątpliwości, czy dobrze robimy przystępując do Komunii świętej - ja w jego kościele, a on w moim.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS