logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jerzy Mikułowski Pomorski
Samotność dobra czy zła?
Zeszyty Karmelitańskie
 


Samotność rozdzielonych zmysłów
 
Uważa się, że dawniej żyliśmy bardziej wśród ludzi, dziś już nie. Czy słusznie? Rewolucja telekomunikacyjna spowodowała przecież, że liczba osób, z którymi codziennie się kontaktujemy, lawinowo wzrosła. Zawdzięczamy to dostępności Internetu, różnych jego programów interaktywnych, telefonii komórkowej. „Ciągle gadam” – chwali się wrzaskliwie głos z reklamy telefonów. Czy to gadulstwo podobne jest temu dawnemu? O nie. Dawniej gadulstwo było spotkaniem ludzi, którzy nie tylko mówili, ale wyglądali, pachnieli, dotykali. Nie na darmo gadulstwo to utożsamiano z sytuacją, którą nazywano „maglem”. Dziś takiego magla nie ma. Nastąpiło zaś rozdzielenie komunikujących zmysłów. Dochodzi do nas głos i obraz, zanikają inne zmysły: smak, węch, dotyk oddzielają się od mówiącego i wyglądającego człowieka. Nabierają przy tym w publicznym dialogu cech negatywnych, charakterystyk ostrzegających przed złem, które może nadejść tą drogą. Człowiek stęskniony kontaktu z drugim człowiekiem ma się strzec jego złego dotyku, rozpoznany jego zły zapach pozwala mu uniknąć fałszu i agresji, zły smak z jego ręki – zatrucia. Lepiej nie dotykaj i nie częstuj, bo możesz być posądzony o złe intencje. Żyjący w coraz bardziej wirtualnym świecie człowiek winien raczej wyrzekać się zmysłów empatycznych, dających „poczucie” innej osoby. Toteż obserwujemy samotność oddzielonych zmysłów. Nie ma miejsca dla ciepła papieskiej ręki. Na szczęście domy zamieszkują domowe zwierzęta, koty, psy, które wypełniają samotność rozdzielonych zmysłów – dotykając, ocierając się, grzejąc czy liżąc. Udomowiona przyroda ratuje nas przed samotnością…
 
Wspólnota Internetu – opresja komunikacji
 
Nowe technologie komunikacyjne stworzyły możliwości ucieczki w samotne poszukiwania, lecz także otworzyły nas w sposób wcześniej niespotykany na innych ludzi. Internet stanowi w istocie nowe wyzwanie dla problemu na linii gromadność – samotność, ale go nie likwiduje. Rolę Internetu w procesie indywidualizacji człowieka opisano już obszernie. Teraz trzeba zdać sobie sprawę z tego, że służy on nowej, swoistej gromadności. Swoistej, to realizacja porządku Wielkiego Brata. To, co było kiedyś naturalne dla stosunków w pracy: ludzkie kontakty, pogaduszki, uśmiechy, dziś w skomputeryzowanym biurze z woli menedżerów zastąpione zostało rozmowami przez Internet. Nawet jak chcesz pożyczyć ołówek, musisz poprosić o to kolegę na ekranie, pod czujnym okiem szefa. Nie wszędzie, ale często w imię profesjonalnego zarządzania ludzką pracą… Uspołecznienie pracy staje się tam kontrolowaną komunikacją pod nadzorem szefa.
 
Współczesna praca umysłowa, czy jak się powiada – informacyjna, przeładowana jest komunikacją. Niedawno opublikowano wyliczenia, z których wynika, że dzienna norma na samodzielne myślenie w biurze wynosi zaledwie jedenaście minut. Reszta to czytanie cudzych przekazów i odpowiadanie na nie. Tu myśli Sartre’a o piekle wśród innych ludzi znajdują swoje potwierdzenie. To jednak tylko jedna strona medalu.
 
Świat ludzi starych
 
Samotność jest uczuciem względnym. Cierpimy z jej powodu w pozbawionym rówieśników dzieciństwie, kiedy czujemy, że świat przed nami ucieka, odczuwamy jej brak w wieku dojrzałym, gdy tęsknimy za chwilą dla siebie. Nadchodzi w końcu ostatni czas, czas starości. Powoli dochodzimy do wniosku, że nasz ludzki świat odchodzi. Zanim nie stwierdzę, że wszyscy, którzy mogą mnie zrozumieć, są już po tamtej stronie, próbuję znaleźć tych, którzy jeszcze żyją. Tu Internet ujawnia swoje drugie oblicze i przychodzi z pomocą. Serfujący emeryci podtrzymują zerwane więzi i znajdują utraconych znajomych, ludzi, którzy potrafią ich zrozumieć. Internet chroni przed samotnością. Na stronach mailowych układa się epistolograficzny zapis życia z odzyskanym krewnym, przyjacielem, kolegą czy sąsiadem.
 
W końcu nadchodzi czas rozmowy z tymi, którzy odeszli, przez zapis pamiętnikarskich wspomnień, zwykle pisanych dla siebie i dla zmarłych, z klauzulą „do otwarcia, gdy mnie już nie będzie”. Zawsze intrygowało mnie to, z jaką energią ci, którzy je piszą, przekazują swoje wspomnienia, poświęcają swe relacje przeżyciom, których już się nie da przekazać współczesnym; zastanawiało owo zafascynowanie nieznanymi wydarzeniami, uczuciami do anonimowych osób. To była rozmowa ze zmarłymi, nie zaś portret epoki; ci ludzie do pisania byli zachęcani przez młodszych. Napisz, jak wtedy było – prosimy ich, a nie, co wtedy czułeś. Internet pozwala te zapisy dziś czytać.
 
Siła wyobraźni
 
Gdy innych ludzi brakuje, zaczynamy ich sobie wyobrażać. W miejsce realnych kontaktów ludzkich, które daje rodzina, sąsiedztwo czy przyjaźń, wyobrażamy sobie partnerów społecznych. Pojęcie scape, zaproponowane przez Arjuna Appaduraja, hinduskiego antropologa pracującego w Stanach Zjednoczonych, jest trudne do przetłumaczenia. Samo słowo znaczy tyle co trzon, coś, co się ustaliło, lecz nie stanowi wyraźnej, dyskretnej całości. Ale sam autor tego terminu sugeruje, by traktować je jako obraz, jak ten wzięty z angielskiego słowa krajobraz (landscape). Wydobywa ono w ten sposób wyobrażeniowy, wirtualny charakter zjawiska. Ludzie dążą do takich scapów, świat układa się w takie porządki kontaktów, które są bardziej obrazowe, a więc wyobrażone, niż realne i dotykalne. Nie powinno nas to dziwić.
 
Wspólnota Kościoła
 
Wymiar scapu ma przecież wspólnota wyznawców, różniąca się od zgromadzenia realnych parafian tym, że istnieje dzięki wierze. Ale ona sama nie może wystarczyć. Wspólnota wyobrażona powinna mieć swoje oparcie we wspólnocie realnie doświadczonej. Jan Paweł II dzięki swym światowym pielgrzymkom łączył te dwie postaci Kościoła. Jego następca tę misję kontynuuje. Kościół z pielgrzymującym papieżem stał się odpowiedzią na piekielną samotność człowieka.
 
Jerzy Mikułowski Pomorski
 
 
Zobacz także
Regina Polak
Religijność nie da się ująć jako przedmiot lub stała cecha. To, co w danym przypadku należy rozumieć przez religijność, musi być rozwinięte i opisane w procesie komunikacji. Religijność nie może być zdefiniowana raz na zawsze, ostatecznie i nieodwołalnie. Religijność to „pojęcie graniczne”, którego granice nieustannie poddaje się pod dyskusję, rozważa, a tym samym przesuwa i zmienia. 
 
Regina Polak

Serce człowieka nie znosi pustki. Każdy z nas jest powołany do miłości: małżeńskiej i rodzicielskiej, duszpasterskiej w przypadku kapłanów, konsekrowanej, miłości bliźniego dla tych, którzy pozostali bezżenni. Kiedy miejsce miłości do Boga i do drugiego człowieka zaczynają zajmować sukces, kariera, hobby, inne osoby, zaczynamy powoli oddalać się od samych siebie, od miłości, od wierności, którą przyrzekaliśmy. Zaczyna się równia pochyła.

 

– Wystarczy nie robić nic, aby kryzys w naszym życiu stał się równią pochyłą – mówi s. Anna Maria Pudełko AP, w rozmowie z Ireną Świerdzewską

 
Regina Polak
Mądrze wychowane dzieci opuszczają dom rodzinny bez lęku i poczucia winy. Bez lęku, gdyż nauczyły się od rodziców mądrze myśleć, odpowiedzialnie kochać i solidnie pracować. Bez poczucia winy, gdyż są one pewne tego, że ich rodzice nadal kochają siebie nawzajem i są spokojni o przyszłość...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS