Są takie wydarzenia, szczególnie te trudne czy bolesne, które przygotowują nas do mierzenia się z wielkimi wyzwaniami naszego życia.
Także Maryja miała taki moment zagubienia i w pewnym sensie doświadczenia porażki, kiedy z Józefem spostrzegli, że zgubili Jezusa w drodze powrotnej z Jerozolimy. Maryi towarzyszyły wtedy zapewne takie uczucia, jak ból, lęk, smutek i drżenie, czy Jezusowi nie stało się nic złego… Dzieliła je z Józefem czy raczej chowała głęboko w sercu?
Wobec tajemnicy drugiego
Sam moment spotkania z Jezusem, ponownego ujrzenia Jego oblicza po trzech dniach trwogi, tak opisuje św. Jan Paweł II w Rosarium Virginis Mariae n. 10: "Czasem będzie spojrzeniem pytającym, jak po Jego zaginięciu w świątyni: "Synu, czemuś nam to uczynił?" (Łk 2, 48)".
Spojrzenie pytające nie ocenia, nie osądza, nie skreśla, nie rani… Z szacunkiem staje wobec tajemnicy drugiego, pytając o jego motywacje i wyrażając siebie. "Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie" (Łk 2, 48). Maryja nie czyni Jezusowi wyrzutów, nie wprowadza Go w poczucie winy. Ona szczerze pragnie zrozumieć motywy Jego decyzji.
Egzegeci porównują trzy dni poszukiwania zagubionego Jezusa do innych zdarzeń. Jezus zagubił się w miłości do nas, przekroczył próg śmierci, zszedł do otchłani, wstąpił do piekieł, aby wydobyć człowieka z niewoli grzechu.
Czy podczas oczekiwania na zmartwychwstanie Jezusa w tych trzech długich dniach Maryja wracała pamięcią do tamtych dni? Czy kiedy w sobotę samotnie przemierzała uliczki Jerozolimy, wspominała ból szukania i radość odnalezienia dwunastoletniego Jezusa?
Oczy pełne szacunku i wiary
Żadna z Ewangelii nie wspomina o spotkaniu Zmartwychwstałego z Matką. Głęboko wierzymy, że do niego doszło! Być może także wtedy Jej spojrzenie było nie tylko rozpromienione radością, lecz także pytające: "Synu, co dalej? Co teraz mamy czynić?". Tym razem nie wróci z Nią, powróci do Ojca. A Ona będzie swoją macierzyńską czułością i mądrością wspierać pierwsze kroki rodzącego się Kościoła, jak wspierała pierwsze kroki małego Jezusa.
Spojrzenie pytające to oczy pełne szacunku i wiary, w to, że zarówno my, jak i drugi człowiek może się zmienić, że w naszym życiu może być wiele poranków zmartwychwstania, pojednania, nadziei, radości, miłości. Wystarczy, że zamiast oceniać innych czy oskarżać, będziemy chcieli ich wysłuchać, zrozumieć ich motywacje.
s. Anna Maria Pudełko AP
Różaniec 4(838) kwiecień 2022
Czy można było Jezusa zabić na zawsze? Czy można było skutecznie zapieczętować grób, postawić na straży legionistów i strzec pilnie Tego, który jest samym życiem i w swoim Kościele skrywa się pod osłoną Chleba, a także żyje we wspólnocie braci i sióstr? Czy można było to wszystko uczynić skutecznie? W wielkanocny czas składamy sobie życzenia radosnych Świąt i wesołego Alleluja.
To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.