logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika M. Zając
Spotkać anioła
Różaniec
 
fot. Darya Kraplak | Unsplash (cc)


Każdy z nas doświadczył choroby – jedni tej łagodnej, przebytej w domu, inni –w warunkach szpitalnych, jeszcze inni zmagają się z nią od lat. Są także tacy, których dotyka choroba kogoś bliskiego.

 

W tym doświadczeniu Bóg, który nie powołał nas do samotności, nie pozostawia nikogo samego. Ma przecież swoich wielkich i małych wysłanników…

 

Niezastąpiona posługa

 

– W dobie pandemii chorzy cieszą się z naszej obecności bardziej niż kiedykolwiek, z samego spotkania i możliwości porozmawiania – mówi ks. Paweł Jędrzejewski, kapelan szpitala. – Teraz częściej niż zwykle jestem łącznikiem między pacjentem a rodziną, która przekazuje przeze mnie wyrazy tęsknoty i miłości, a nawet zdjęcia dla bliskiej im osoby.

 

Nasz rozmówca przyznaje, że w posłudze kapelańskiej czuję się trochę jak żołnierz walczący na froncie. Czasem pomaga pacjentowi przygotować się do ostatniej drogi i w pokoju serca zakończyć ziemskie życie.

 

– Bywa, że chory po przyjęciu namaszczenia staje na nogi – opowiada ks. Paweł, który zauważa, jak wdzięczna jest posługa kapelańska wśród chorych i jak wiele sam od nich otrzymuje: świadectwo męstwa w znoszeniu przeciwności, rozmodlenie, radość z drobnych rzeczy.

 

Nie zostawimy was

 

Do DPS-u prowadzonego przez siostry loretanki w podwarszawskim Loretto jesienią zawitał Covid. Zachorował też prawie cały personel medyczny.

 

– Potrzebowałam kilku godzin na podjęcie decyzji. Bałam się ogromnie, ale wiedziałam, że w tym czasie mam być z nimi – mówi s. Wioletta Ostrowska CSL.

 

Wśród aniołów, którzy tak jak s. Wioletta odważyli się zostać i pomóc mimo dużego ryzyka zarażenia się, oprócz sióstr znaleźli się także przyjaciele Zgromadzenia i ofiarni pracownicy. A pensjonariuszki DPS-u na swój sposób okazywały im wdzięczność, cieszyły się, że nie zostały same.

 

– Kiedy tylko dołączyłam do zespołu opiekującego się pensjonariuszkami, już pierwszego dnia pani Ania z radości prawie wisiała na mojej szyi, chcąc mnie przywitać – wspomina s. Wioletta.

 

Posłańcy z nieba

 

Od dziecka była uczona, żeby modlić się do Anioła Stróża. Kiedyś natknęła się na modlitwę: „Święty Gabrielu Archaniele, który byłeś zawsze zwiastunem dobrej nowiny, dopomagaj nam do spokojnego przyjmowania wszelkich wieści”.

 

– To ostatnie zdanie było dla mnie najbardziej uderzające. Przez kilka miesięcy modliłam się w ten sposób – wspomina 35-letnia Anna z Lublina. – Jednak w tym czasie okazało się też, że jestem chora. Dokładnie 2 października (w święto Aniołów Stróżów) otrzymałam wiadomość od lekarza, który prosił o kontakt w… „pilnej sprawie”. Diagnoza okazała się bardzo poważna – nowotwór złośliwy, który wymagał podjęcia natychmiastowego leczenia. Ten lekarz był pierwszym aniołem na mojej drodze choroby. Od razu wskazał mi bardzo dobrą panią profesor, która zgodziła się przyjąć mnie do szpitala w Poznaniu i zająć się terapią – opowiada Anna.

 

Przyznaje, że choć nie czuje się osobą silną psychicznie i często przejmuje się drobiazgami, to w tamtym czasie nie była zrozpaczona czy załamana. Towarzyszył jej wręcz zadziwiający pokój.

 

– To była łaska. Wiem też, jak wiele ludzi się za mnie modliło – wyznaje nasza rozmówczyni.

 

Drugie skrzydło

 

Docenia, jak ważna jest obecność aniołów, którzy towarzyszą w codziennym zmaganiu się z chorobą. Dla niej takim najważniejszym ziemskim aniołem była mama, która zrezygnowała z pracy na czas jej leczenia i rekonwalescencji, opiekując się nią troskliwie.

 

– Teraz mieszkam daleko od rodzinnego domu, ale tamten rok spędziłam właśnie tam, co na pewno nas do siebie zbliżyło, szczególnie z siostrą – podkreśla z wdzięcznością Anna.

 

Bóg wysyła nam swoich aniołów, zwłaszcza tym, którzy w swej bezsilności bardzo potrzebują „drugiego skrzydła”. Byleby tylko umieć ich dostrzec, nie czekając, aż niezauważeni „odfruną”…

 

Monika M. Zając
Różaniec 2/2021

 
Zobacz także
ks. Edward Staniek
Nie można przejść obojętnie obok ewangelicznej sceny przedstawiającej rozmowę Chrystusa z poganką. Trudno bowiem w duchu miłości zrozumieć słowa, jakimi w tej rozmowie posługuje się Jezus, i chłód, z jakim odnosi się do zbolałej kobiety. Jedynie najwyższa pochwała wiary owej matki, jaką Jezus kończy rozmowę, łagodzi nieco drastyczne kontury całego wydarzenia. 
 

Na początku trzeba ustalić pojęcia. Będziemy poruszać się, oscylując wokół biblijnego słowa „prawda”. Czym ona jest w sensie biblijnym? Jezus mówiąc o prawdzie, wskazał na swoją osobę i powiedział: „Ja jestem prawdą” (por. J 14,6). Oznacza to, że aby móc odnaleźć prawdę i nią żyć, trzeba odnieść swoje życie do Jego osoby. Prawdą jest Bóg-Człowiek, na którym można polegać i śmiało powierzyć Mu swoje życie.

 
Daniela Czerniawska
Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. Usłyszałam głos zdenerwowanej kobiety: "Moja córka zaginęła, szukam drugi dzień, powiadomiłam policję. Od jej koleżanek wiem, że chciała pomagać w hospicjum, tam dali mi Wasz numer... Czy pani ją zna, może tu była?" Długo rozmawiałyśmy. Chciałam pomóc choć w ten sposób. 23-letniej córki tej pani nie znałam...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS