logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Mirosław Pilśniak OP
Spotkać Go, czy to możliwe?
List
 


O pożytku z pocieszania
 
Ze spowiedzią i Jasną Górą wiąże się też inne zdarzenie.
Muszę przyznać, że od pewnego czasu spowiadanie ludzi stało się dla mnie bardzo męczące. Uważałem i wciąż uważam, że spowiedź to spotkanie z Panem Jezusem, powrót do Przymierza przez przeproszenie, przyjęcie darowania win i przebaczenia Bożego. Dlatego też często irytowało mnie przesadne skupianie się na sobie penitentów, że ktoś nie przychodzi pojednać się z Panem Bogiem, tylko opowiadać o tym, jaki jest beznadziejny i jakie ma kłopoty. To dobrze, że czasami chce z kimś o tym dłużej porozmawiać, ale przecież ze spowiedzią ma to niewiele wspólnego. Nie przychodzi się przecież do spowiedzi dla siebie, aby lepiej się poczuć, ale po to, by odnowić relację z Kimś, komu zadało się ból. Nie umiałem w sobie przezwyciężyć tego negatywnego nastawienia do niektórych penitentów.
 
Tak się złożyło, że przyszło mi prowadzić grupę akademicką podczas pieszej pielgrzymki z Warszawy na Jasną Górę. Ponad dwieście osób i ja sam. Oznaczało to tyle, że sam mam wyspowiadać te dwieście osób i to w dziesięć dni! A niemal każdy, wykorzystując czas pielgrzymki, specjalnie przygotowuje się do dłuższej rozmowy z księdzem. Bardzo lubię pielgrzymować, ale to jedno odbierało mi chęć wędrowania. Wygłosiłem więc na początku dwie konferencje o pożytkach wynikających z krótkiej spowiedzi. Trochę poskutkowało, ale tylko trochę. Ostatnią osobę wyspowiadałem rano w dzień wejścia na Jasną Górę. Mogłem spokojny wchodzić do Częstochowy. Planowałem pomodlić się w kaplicy. Mój rodzony tato zaplanował niespodziankę, że w tym samym dniu odwiedzi swoje rodzinne strony w okolicach Częstochowy i przy okazji spotka się ze mną. Umówiliśmy się na godzinę 12.00, ale tato - w gorącej wodzie kąpany - był już około 10. Ja w planach na ten dzień szukałem chwili, kiedy mógłbym wśliznąć się do kaplicy Matki Bożej i osobiście pomodlić - w ten sposób podsumowując pielgrzymkę. Ale całe przedpołudnie było zajęte. Po Mszy św. w południe znów spotkałem się z tatą, by go odprowadzić. Na 16.30 miałem zaplanowany powrót, a była już godzina 15.00. Chciałem jeszcze chwilę spędzić w kaplicy, by mieć z tej pielgrzymki coś dla siebie. Pobiegłem więc przed obraz... a tu wchodzi kolejna pielgrzymkowa grupa.
 
Do zakrystii wylewał się tłum. Nie sposób było się wcisnąć: wszystkie wejścia były zablokowane. Po jakimś czasie rozluźniło się i wkradłem się do kaplicy. Usiadłem i wyjąłem różaniec. Gdy odmawiałem trzecie „Zdrowaś Mario", podszedł do mnie jakiś zakonnik i zapytał: „Ksiądz?". „Tak" - odpowiedziałem. „To chodź spowiadać" - usłyszałem. Zostało mi tylko pół godziny i jeszcze mam spowiadać?! Tyle spowiadałem w czasie tej pielgrzymki! Zapowiadało się, że utknę w jakimś konfesjonale do wieczora. Poszedłem za nim, ale okazało się, że nie chce mnie posadzić w kofensjonale, żebym spowiadał pielgrzymów, ale to on potrzebuje spowiedzi. A właściwie nie spowiedzi, ale pociechy. Jest w nim głęboki niepokój i potrzebuje pociechy. „Tylko nie pocieszanie! - pomyślałem. - Walczyłem przez całą pielgrzymkę z takim myśleniem, że spowiadanie się to szukanie pocieszenia, a on, na koniec, zabiera mi resztę mojego wolnego czasu przeznaczonego na modlitwę, i chce, żebym go właśnie pocieszał..." No i pocieszałem go... Chciałem wrócić do kaplicy na ostatnie pięć minut i znowu zastałem tłum. Nie dało się wejść.
 
Z jednej strony, niby nic z tej pielgrzymki dla siebie nie miałem, ale z drugiej, wróciłem z niej z niesamowitą ulgą i z odkryciem, że spowiedź to przecież również pocieszanie. Od tej chwili wszystko się zmieniło. Teraz siedzę w konfesjonale, słucham i pocieszam. Nie stresuję się tym. Z moich pielgrzymkowych planów nic nie wyszło, ale w zamian dostałem niezwykłą, a przy tym trwającą cały czas, łaskę cierpliwości. Zmieniło się moje podejście do spowiedzi. Pan Jezus mnie spotkał i powiedział mi poprzez to zdarzenie, abym pocieszał, więc pocieszam.
 
Wędrowiec
 
Guardini proponuje następujący eksperyment myślowy: wyobraź sobie spotkanie z Chrystusem. Idziesz samotnie w góry. Na szlaku spotykasz wędrowca, który idzie w tę samą stronę. Zaczynacie iść razem. Wydaje się interesującym, mądrym człowiekiem. Rodzi się między wami nić sympatii - cieszysz się, że ktoś taki idzie z tobą. W którymś momencie zwraca się do ciebie: "Jestem Synem Bożym. Jeśli mi zaufasz, osiągniesz zbawienie, jeśli nie - utracisz je". Każdy z nas musi przeprowadzić z Nim ten dialog, musi stanąć przed dylematem: zaufać Mu czy nie. Wędrowiec wydaje się być naprawdę zajmującym człowiekiem, ale przecież Go nie znam. Jest sympatyczny, ale co, jeśli mnie oszukuje? A jeżeli rzeczywiście jest Zbawicielem?
 
Jeśli kłamie, wygram opuszczając Go, a przegram pozostając, bo pójdę za fałszywym zbawicielem, których dziś przecież nie brakuje. Jeżeli jednak to, co mówi, jest prawdą, odchodząc stracę swoją życiową szansę. Ilość danych, które posiadam w takiej sytuacji, jest zawsze niewystarczająca, dlatego muszę zaryzykować. Jak poznać, czy to prawdziwy Zbawiciel? Kryterium jest Ewangelia; trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, co wybieram, jest z nią zgodne, czy nie. Wybierając Ewangelię, dajemy Jezusowi możliwość działania; wybierając dobro, wybieram Chrystusa. Zwykle wybór zgodny z Ewangelią będzie trudniejszy niż inne możliwości.
 
Kiedy miałem 17 lat i pojawiły się we mnie pierwsze dylematy dorosłego życia, uświadomiłem sobie, że to naprawdę fatalnie, że będę musiał umrzeć. Pomyślałem, że śmierć to największa pułapka życia - skoro ma mnie spotkać coś takiego, lepiej byłoby w ogóle nie istnieć. Spotykam się z ludźmi, uprawiam sport, zachwycam się przyrodą i z tego wszystkiego trzeba będzie zrezygnować, trzeba będzie umrzeć. Przecież to bez sensu. Ale od takiego myślenia wyzwala nas Pan Jezus. On przyszedł, żeby z czegoś tak bezsensownego jak śmierć uczynić bramę życia. Bramę do świata, którego nie jestem sobie w stanie wyobrazić, ale w którym będę miał pamięć, tożsamość, swoje ciało i wszystkie te chwile, w których On działał tutaj.
 
Chrystus jest Kimś, kto nadaje sens wszystkim moim wyborom. Każdy mój krok za Nim robię po to, by On mógł działać. On działa już teraz, a ostatecznym Jego działaniem będzie przeprowadzenie mnie przez granicę śmierci. Śmierć to najsensowniejsza rzecz na świecie zrobiona z czegoś zupełnie bezsensownego.
 
o. Mirosław Pilśniak OP
- dominikanin, duszpasterz „Spotkań Małżeńskich", wykładowca teologii rodziny i etyki w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo. Dominikanów. Opiekun fundacji „Sto pociech".
 
 
Zobacz także
ks. Antoni Klupczyński
Podejmowaniu przemiany życia duchowego towarzyszyć musi zawsze podstawowa prawda, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale żeby się nawrócił i miał życie. W procesie nawrócenia zadośćuczynienie jako ostatni, piąty warunek dobrej spowiedzi św. jest po to właśnie, aby czyniący pokutę miał życie. Skoro nawrócenie (metanoia) oznacza zgodę na przemianę, która ma skierować ku Bogu, to właśnie zadośćuczynienie-pokuta jako gest ujawniający się na zewnątrz...
 
ks. Antoni Klupczyński
Na kryzys praktyki spowiedzi trzeba patrzeć w kontekście szerszego kryzysu życia religijnego: nie da się przeżywać głęboko sakramentu pojednania bez życia duchowego w przyjaźni z Bogiem, które wyraża się w modlitwie, w solidnym pełnieniu swojego powołania, w życiu eucharystycznym itp...
 
Iwona Świerżewska
– Współczesny człowiek przed Bożym Narodzeniem przypomina wielbłąda objuczonego pakunkami – mówi ks. Wenancjusz Zmuda z parafii Opatrzności Bożej na Kapuściskach. – Biegamy od promocji do wyprzedaży, i tak w kółko. A żeby moc ruszyć w drogę adwentową, trzeba najpierw dobrze się spakować. Mam takie doświadczenia z czasów, kiedy ze studentami chodziłem po górach: najważniejszy był dobrze spakowany plecak, czyli taki, w którym nie ma zbędnych rzeczy. Tylko wtedy można było osiągnąć szczyt.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS