Niektórzy mieli dar rozeznawania duchów, inni głęboką wiedzę na temat tego, jak doprowadzić danego człowieka do Boga. To dlatego ich wskazania były często bardzo rzeczowe. Ludzie radzili się w kwestiach duchowych, ale także w tych zupełnie codziennych. Pytali o to, czy wziąć za żonę tę, czy inną kobietę; czy zainwestować w budowę domu, czy w kupno ziemi; jak wyleczyć chorobę, która ich dręczy. „Starcy” udzielali na te pytania konkretnych, czasem bardzo radykalnych odpowiedzi. Znana jest opowieść o tym, jak pewien „starzec” polecił swojemu uczniowi odmawiać sto razy dziennie Ojcze Nasz i wyplatać liny. Uczeń ten zamieszkał w pustelni i żył według tych wskazań do końca swoich dni.
W relacjach „starca” z uczniem bardzo ważne było posłuszeństwo. Z pism, które zostały po „starcach”, wynika jednak, że było w ich kierownictwie dużo miejsca na wolność. W listach „starca” Makarego przeczytać można np. historię mężczyzny, który radził się go, czy ma ubezpieczyć dom. Były to czasy, kiedy wiązało się to z dużymi kosztami. W okolicy, w której mieszkał, często wybuchały pożary i zastanawiał się, czy warto zabezpieczyć się przed taką klęską. Makary odpisał mu, żeby kierował się tym, na ile wystarcza mu wiary. Mężczyzna pomyślał, że to oznacza, że jeśli ma mało zaufania do Boga, niech ubezpieczy dom, jeśli zaś dużo, niech nie ubezpiecza. Z kolejnych listów Makarego wynika, że mężczyzna nie ubezpieczył domu, a ten spłonął. Nie złorzeczył jednak Bogu, wierzył, że On pomoże mu znaleźć jakieś rozwiązanie w tej trudnej sytuacji. Widać, że rzeczywiście miał zaufanie do Boga i podjął dobrą decyzję.
Kierownictwo „starców” było wymagające z różnych powodów. Trudnością mogło być zachowanie względem nich posłuszeństwa, ale i sam kontakt z nimi. Niektórych odpychał ich radykalizm, sposób zachowania, szorstkość w kontakcie. Czasem były to prozaiczne powody. Wielu starców po prostu się nie myło. O „starcu” Makarym wiemy, że bardzo się jąkał. Pewien mężczyzna wspominał, jak żona przyprowadziła go do niego. Przyszedł raz i drugi i stwierdził tylko, że spotkał się z jakimś jąkającym się dziwakiem. Kiedy poszedł tam trzeci raz, udało mu się przedrzeć przez tę zewnętrz-ność, która go odpychała, i zaczął słyszeć i rozumieć to, co mówił „starzec”.
Moda na starców
Czym „starcy” przyciągali ludzi? Tym, czym również niektórych odpychali – radykalizmem. Ludzie żyjący w podzielonym społeczeństwie szukali kogoś, kto pokaże im prawdziwe wartości. Wielu przyciągał autentyzm życia „starców”. Przychodzący do nich czuli, że widzą kogoś, kto żyje po chrześcijańsku. Czy to oznaczało, że „starcy” byli idealni? Niekoniecznie. Oni sami podkreślali, że są grzeszni i słabi. Nie byli idealnymi chrześcijanami, byli po prostu chrześcijanami prawdziwymi. Prawdziwe życie chrześcijańskie polega zaś na uznaniu swojej słabości i pragnieniu idealnego życia. Ludzie wierzyli „starcom”, a przez to zaczynali też ufać Bogu.
Moda na „starczestwo” wkrótce ogarnęła całą Rosję. W dobrym guście było odwiedzić jakąś pustelnię, porozmawiać ze „starcem” na duchowe tematy. Do pustelni udawało się wielu intelektualistów: Tołstoj, Dostojewski, Gogol. Jeden z rosyjskich filozofów, Bierdiajew, opisał to zjawisko i ostro skrytykował. Twierdził on, że moda na „starców” spowodowała, że w pustelniach pojawili się „starcy”, którzy nie byli prawdziwymi przewodnikami, a tylko się na nich kreowali.
Co zrobić, kiedy nie można znaleźć prawdziwego „starca”? Pisał o tym prawosławny biskup Kalikstos: gdy nie można znaleźć prawdziwego przewodnika duchowego, dobrze jest czytać Ojców Kościoła, znaleźć żywe wspólnoty chrześcijańskie i chodzić na pielgrzymki. To są trzy elementy potrzebne do rozwoju duchowego. Czytanie tekstów Ojców Kościoła to rozwój intelektualny.
Oprócz intelektu ważne są też nasze uczucia, dlatego potrzebne jest życie we wspólnocie, w której można doświadczyć żywej wiary, przebywać z ludźmi i pomagać sobie nawzajem. Na koniec pielgrzymka – trzeba wyruszyć w drogę, by przez kilka dni, przez 24 godziny na dobę spotykać Boga. Nie tylko o Nim słyszeć, ale doświadczać Go w różnych sytuacjach, także tych zupełnie nieoczekiwanych. W szczególnym czasie pielgrzymki możemy odkryć jakąś prawdę o Bogu, która nie mogła się wcześniej przebić przez nasze codzienne zabieganie i skupienie na obowiązkach. Te trzy elementy to recepta na czasy, gdy pustelnie opustoszeją.
Andrzej Kamiński OP
List nr 6/2012
fot. Marcel Oosterwijk, Old couple
www.flickr.com