logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ojciec Benignus
Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go.
Wydawnictwo Esprit
 


ISBN 978-83-60040-89-8
Format 130x200 mm
Stron 280
Rok wydania 2009
Wydanie I
Oprawa miękka
tłumaczenie: Joanna Chapska

Kup tą książkę

 

Moje doświadczenie

W moim doświadczeniu egzorcysty miałem czasami do czynienia z przypadkami strasznych ludzkich cierpień.
Ludzie cierpieli, gdyż odczuwali ból w różnych częściach ciała, którego nie można było w żaden sposób wyjaśnić z medycznego punktu widzenia.
Cierpieli z powodu niewidzialnych uderzeń pięściami i kijami, pozostawiających jednak siniaki.
Cierpieli z powodu krzyży, zadrapań, głębokich cięć i krwawiących napisów na ciele.
Cierpieli z powodu paraliżu, który pojawiał się i znikał.
Cierpieli, ponieważ czasem czuli bezwład ciała i byli zmuszeni znosić stosunki seksualne z jakąś niewidzialną istotą.
Cierpieli, ponieważ było im trudno uczestniczyć we mszy świętej, odczuwali jakąś blokadę i nie mogli się poruszać, kiedy mieli wstać i przyjąć Ciało Jezusa w Komunii świętej.
Cierpieli z powodu odrażającego smaku konsekrowanej Hostii i z powodu trudności przełknięcia jej, a przede wszystkim dlatego, że czasem byli zmuszeni ją wypluć.

Czy to przypadki chorobowe?

Zdarzało się, że gdy rozpoczynałem nad nimi modlitwę, wpadali zaraz w trans i pojawiała się w nich nowa osobowość:

- harda,
- skrajnie zaborcza,
- przeciwna małżeństwu i uczuciom rodzinnym,
- która umie tylko nienawidzić,
- która kusi,
- mająca nadzwyczajne zdolności,
- nadzwyczaj błyskotliwa, która odpowiadała na moje pytania w tak głęboki z punktu widzenia teologicznego sposób, że przekraczały one możliwości tejże osoby,
- która cierpiała i krzyczała z bólu dlatego, że trzymałem ręce nad jej głową i wzywałem Ducha Świętego,
- która nie znosiła bliskiej obecności wody święconej, krucyfiksu lub Biblii, co powodowało u niej wielkie cierpienia,
- która jeśli miała się zwrócić do Jezusa, nie wzywała Go po imieniu, ale posługiwała się w stosunku do Niego zaimkiem, a Biblię nazywała deprecjonującym mianem „sterty papieru”.

Czy to wszystko działo się z powodu rozdwojenia jaźni?

Nie wydaje mi się. Owa niechęć do świętości u osób głęboko zaangażowanych w chrześcijaństwo, niechęć, która objawiała się przed przyjęciem Komunii świętej lub podczas zbliżania do nich krucyfiksu, Biblii albo jakiejś relikwii lub podczas pokrapiania wodą święconą lub wzywania Ducha Świętego z nałożeniem rąk na głowę, a przede wszystkim te świadome i głębokie odpowiedzi, które wykraczały poza ich wiedzę teologiczną, podczas gdy wiemy, że „wzburzenie psychomotoryczne chorych psychicznie poprzedza i także towarzyszy mu otępienie umysłowe”: wszystko to podsuwało mi myśl, że mam do czynienia ze złem, o którym napisane jest w Biblii i które powoduje wyżej wymienione cierpienia.

Potwierdzenie uzyskałem stąd, że dzięki egzorcyzmom wszystko się normalizowało, a osoby wydawały się wolne i zdrowe, nie było potrzeby leczenia farmakologicznego i kuracji psychoterapeutycznej, choć kilka lat przed uwolnieniem i następującym później uzdrowieniem przerwały one leczenie. Nie wydaje mi się słuszne mówienie o efekcie „placebo”, skoro uzdrowienia następowały dopiero dzięki odprawianym trzy razy w miesiącu przez kilka lat modlitwom, z wyjątkiem tylko jednego przypadku, kiedy modlitwy były odprawiane zaledwie przez kilka miesięcy. Efekt „placebo” mógł mieć miejsce wyłącznie na samym początku, kiedy osoby mogły być psychologicznie podatne na niego.


Nieuniknione pytanie

W tym momencie spontanicznie rodzi się pytanie: a co jeśli uwolnienie, a w konsekwencji uzdrowienie, nie jest rezultatem efektu „placebo”, ale interwencji Boga, o którym mówi się, że jest wszechmocny? Dlaczego zatem potrzeba było tak dużo czasu, aby osiągnąć uwolnienie i w konsekwencji uzdrowienie? Czyżby Bóg nie był wszechmocny?
Nie umiem wyjaśnić tej zwłoki. Wiem tylko na poziomie teoretycznym, że uzasadnienia mogą być różne.
Pierwszym uzasadnieniem może być brak dostatecznej współpracy cierpiącego w czasie procesu nawrócenia.

Drugie uzasadnienie wynika stąd, że cierpiącemu lub jego rodzinie brakuje wiary. Jezus wymagał jej zawsze przed cudem uzdrowienia lub uwolnienia: „Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy” (Mk 9, 23). Odpowiedź czasem była taka: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9, 24).
Trzecie uzasadnienie może wynikać z faktu, że dana osoba zbyt mało się modli i nie pości. Jezus wskazuje środki, za pomocą których można osiągnąć uwolnienie: „Ten rodzaj (demonów) – mówił – można wyrzucić tylko modlitwą i postem” (Mk 9, 29; Mt 17, 21).

A modlitwy i postu może zabraknąć albo ofierze nadzwyczajnego działania diabła, albo egzorcyście, albo Kościołowi. Tak, samemu Kościołowi! Egzorcysta działa w imieniu Kościoła i to Kościół uwalnia dzięki mocy otrzymanej od Pana. W konsekwencji, jeśli za egzorcystą nie stoi modlący się i pokutujący Kościół, Kościół, który posługuje się środkami wskazanymi przez Jezusa, aby wypędzać demony, to czas uwolnienia może się wydłużać. I nie możemy zapominać o tym, że Kościołem są wszyscy wierni: świeccy i duchowni.

Czwarte uzasadnienie przedłużającego się uwolnienia może brać się z faktu, że Bóg chce z tej sytuacji wydobyć pewne dobro: dobro dla poszkodowanego, dobro dla jego bliskich, którzy z tego przykrego powodu bardzo często rozpoczynają wędrówkę drogą wiary i nawrócenia; także dobro dla całego świata, od kiedy ludzkie cierpienie, skądkolwiek by nie pochodziło, dopełnia tego, czego brakuje męce Jezusa dla dobra ludzkości (por. Kol 1, 24).
Niemniej jednak, jeśli egzorcyzm nie prowadzi od razu do definitywnego uwolnienia, z pewnością zawęża pole działania diabła i demonów.


Pragnę krzyczeć z głębokim przekonaniem

Stwierdzenie w mojej działalność egzorcystycznej uwolnień i w konsekwencji uzdrowień skłaniało mnie często, by wychwalać i błogosławić Pana, by dziękować, że dał Kościołowi władzę i panowanie nad wszystkim demonami, jak też możliwość ich wypędzania. Skłoniło mnie także do napisania tej książki, aby zreferować cuda, jakich Pan dokonał poprzez odprawiane przeze mnie egzorcyzmy.

„Rozgłaszajcie Jego chwałę wśród narodów, Jego cuda” – takie jest polecenie psalmisty (Ps 96, 3), polecenie, które z przyjemnością przyjąłem.
Niniejsza książka pragnie głosić chwałę Boga. Pragnie opowiadać o Jego wspaniałej mocy. Pragnie przedstawić Jego wielkość. Chwała, moc i wielkość, które się ukazały właśnie podczas egzorcyzmów.

Widziałem to na własne oczy i dlatego pragnę krzyczeć z głębokim przekonaniem: „Prawica Pańska moc okazuje” (Ps 118, 16). Książka ta jest tego świadectwem. Czytając ją, nie sposób nie przyznać, że Pan jest naprawdę wielki, że godzien jest wszelkiej chwały i że Jego wielkość nie ma miary.
Uwolnienia, które tutaj opisuję, są znakami, o których mówił Pan Jezus, które towarzyszą wierzącym i którymi On potwierdza słowo głoszone przez apostołów:

Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie. Oni zaś (tj. jedenastu apostołów) poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły (Mk 16,17–18.20).


Zobacz także
Dawid Gospodarek
Grecki filozof Epikur tak zarysował nasz problem: „Czy Bóg chce zapobiegać złu, lecz nie może? Zatem nie jest wszechmocny. Czy może, ale nie chce? Jest więc niemiłosierny. Czy może i chce? Skąd zatem zło? Czy nie może i nie chce? Dlaczego więc nazywać go Bogiem?” 
 
Dawid Gospodarek
Ludzie, (wielu katolików niestety również) chyba nie do końca wierzą w rzeczywiste istnienie osobowego zła, czyli Szatana. Sądzą, że jest to raczej obraz, mitologiczna pozostałość po czasach przesądów, "strach na wróble" i coś takiego jak Baba Jaga, która służy do straszenia niegrzecznych dzieci. A ludzie "lubią się bać", lubią oglądać filmy grozy, słuchać niesamowitych opowieści z dreszczykiem, epatować się strachem. Przesądy, średniowieczne "strachy na lachy", bajki? Zabawa? A może niekoniecznie niewinna zabawa...?
 
ks. Mieczysław Piotrowski TChr.
Rosalind Moss urodziła się w Brooklynie w 1943 roku. Jej rodzice byli konserwatywnymi Żydami pochodzącymi z Rosji i Węgier. Bezkompromisowe poszukiwanie prawdy oraz sensu życia doprowadziło ją do Chrystusa, który naucza i zbawia w Kościele katolickim. Ros wspomina czasy swojego dzieciństwa: Każda tradycja, każde święto, każda uroczystość mówiła nam, kim jesteśmy – i kim jest Bóg – i jaki jest Jego cel dla nas jako ludu, a celem było przede wszystkim nasze trwanie w posłuszeństwie i służbie Bogu, który nas stworzył, i oczekiwanie na przyjście Mesjasza […].
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS