logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Michał Adamski OP
Tajemnica nawiedzonego domu
List
 


Poznać słabe punkty
 
Doświadczenie własnej słabości było według Ojców Pustyni podstawową i czasami niezbędną lekcją w walce duchowej. Uczyło pokory, która jest jedynym lekarstwem na pychę. Zgoda na siebie uwalnia od bezcelowych oskarżeń, od jałowego grzebania się w sobie; otwiera na zewnątrz. Możesz wreszcie dostrzec, że ktoś chce ci pomóc. Jesteś grzesznikiem - mówili Ojcowie - ale tego grzesznika pokochał Chrystus. Ta świadomość pozwala kontynuować walkę. Jan Chryzostom, lubiący batalistyczne porównania, pisząc o walce duchowej, która w nas się odbywa, twierdził: jeśli zostałeś powalony przez złego ducha, nie powinieneś się zniechęcać, bo dopiero teraz wiesz, gdzie są twoje słabe punkty. Wiedza ta czyni cię jeszcze bardziej przygotowanym do kolejnej bitwy.
 
Tacy też byli Ojcowie Pustyni, nie gorszyli widząc nawet najbardziej plugawy grzech. Zachował się apoftegmat opowiadający o oburzonych braciach, którzy nie mogąc znieść występku jednego z nich, ślą wiadomości do najbardziej doświadczonego starca: "Przyjdź osądzić brata, którego złapaliśmy na gorącym uczynku". Ale Abba odmówił. Zaproszony ponownie, wyruszył w drogę z dziurawym koszykiem wypełnionym piaskiem, który zarzucił sobie na plecy. Ci, którzy wyszli mu na spotkanie, zapytali, co to ma oznaczać. Starzec im odpowiedział: "Nie widzę jak moje grzechy sypią się za moimi plecami, a wezwaliście mnie, abym osądzał cudze winy". Bracia, usłyszawszy to, rozeszli się zawstydzeni. Dla tego grzesznego mnicha - sugerował doświadczony starzec - była to być może szansa na dopłynięcie w czasie wielkiej burzy do portu, w którym powinien zostać podtrzymany na duchu i umocniony, a nie wypchnięty z powrotem na sztorm. Dopóki jednak nie uznasz, że nie ma takich grzechów, których nie byłbyś wstanie popełnić, będzie w tobie pokusa potępiania innych i siebie.
 
Tylko pokora rozbija skorupę, w której zamyka nas rozpacz. Otwiera na Boga i pozwala odczuć Jego bezwarunkową miłość. Dzięki niej rodzi się nadzieja. Dlatego święci są tak bardzo pokorni. A przecież tak trudno nam ich dostrzec, ich twarze są pospolite, nie wyróżniają się w tłumie. Niedawno pewna osiemdziesięcioletnia staruszka opowiedziała mi, że kiedy jest smutna, przychodzi do niej Anioł, wtula swoją głowę w poduszkę tuż obok niej i tak razem płaczą sobie przez całą noc. Kiedy jest wesoła, Anioł siada w nogach jej łóżka i wspólnie się śmieją. Ktoś mógłby powiedzieć, że to histeryczka, która przechwala się swoimi stanami mistycznymi. I ja tak myślałem. Kiedy jednak poznałem historię jej życia, musiałem zmienić zdanie. Spotkało ją w życiu wiele cierpienia. Na Syberii, gdzie do niedawna mieszkała, zostawiła całą swoją rodzinę. Wszyscy pomarli albo zostali zabici przez NKWD. Również w Polsce nie jest jej łatwo, żyje w wielkim poniżeniu, dotykającym ją każdego dnia. Do dziś nie potrafię wyjść z podziwu, że pomimo całego bagażu bolesnych doświadczeń, bije z niej jakaś niesamowita nadzieja. Wszystko za sprawą modlitwy i jednego Anioła. Czy to mało?
 
Rozpacz ma różne oblicza. Może ogarnąć nas taka ciemność, przez którą żaden Anioł się nie przebije. A nawet jeśli mu się to uda, nie będziemy wiedzieć, w jakim kierunku wyciągnąć rękę. W takich chwilach - radził mistrz Eckhart- przypomnij sobie najjaśniejszy dzień swojego życia. Odnajdź w sobie to miejsce, z którego rozpocząłeś drogę do Boga. On będzie tam na ciebie czekał.
 
Epilog
 
Pozostaje jeszcze do rozwiązania zagadka "nawiedzonego domu". Mówiąc szczerze niezbyt intensywnie szukałem na nią odpowiedzi. Chociaż istnieje wiele publikacji poświęconych paranormalnym zjawiskom, demonom, opętaniom, w których mógłbym znaleźć odpowiednie wskazówki, chwilami wolę trzymać się od nich z daleka. Wielu współczesnych egzorcystów i demonologów - mówiąc nieco kolokwialnie - "odleciało". Doświadczenie obecności szatana napełniło ich tak wielkim przerażeniem bądź czymś w rodzaju istnej fascynacji, że teraz wszędzie węszą Złego. Odpowiada to zapotrzebowaniu ludzi żądnych prostych rozwiązań i wskazówek, w świetle, których diabeł wszędzie maczał swój brudny ogon. W końcu łatwiej przyjąć, że to jego wina, niż moja osobista. Pewnie dlatego, niejednokrotnie obserwowałem, jak rodzina i znajomi woleli trzymać się tezy o rzekomym opętaniu krewnego, niż wziąć na swoje barki odpowiedzialność za realne moralne zło, którego byli winowajcami.
 
Tajemnica "nawiedzonego domu" po jakimś czasie wyjaśniła się sama. Przez przypadek poznałem fragment dramatycznej historii, jaka kiedyś miała w nim miejsce. Nie wnikałem dalej, ale to pozwoliło mi uświadomić sobie, że za niecodziennymi zjawiskami stały dusze czyśćcowe. Jakiś zmarły nawiedzał to miejsce, natarczywie dopominając się o miłosierdzie i modlitwę. Przychodził tylko do tych, do których Bóg pozwalał mu przyjść. Nie chciał "straszyć", ale prosił o pomoc.
 
o. Michał Adamski OP
   
 
strona: 1 2 3