O ile pierwsze skrzydło tryptyku przedstawiało nieracjonalność działania Boga, o tyle drugie przedstawia pieczołowitość i głębokie zaangażowanie Boga, który szuka grzesznika. Nauka płynąca z dwóch pierwszych przypowieści ukazuje zatem Boga, który przeżywa bardzo głęboko zgubę swoich synów. Nie pozostaje On obojętny na los swoich dzieci, ale podejmuje się ich poszukiwania, nie patrząc na nic. Często myślimy, że to my Go szukamy, ale tak prawdę to On nas szuka i doprowadza do siebie, dostosowując się do różnych sytuacji naszego pogubienia.
Na zakończenie obu przypowieści mówi się o wielkiej radości. Radość jest owocem nawrócenia się grzesznika, ale ta zmiana życia jest możliwa dzięki uprzedniemu przebaczeniu, które w przypowieściach przyjmuje formę poszukiwania. Zagubiona owca i drachma są pasywne, to pasterz i kobieta są podmiotami działania.
Centrum tryptyku: przypowieść o synu marnotrawnym
Centrum tryptyku zajmuje przypowieść o synu marnotrawnym, która jest jedną z najbardziej znanych i komentowanych przypowieści Jezusa. Jej bohaterami są ojciec i jego dwaj synowie. Młodszy syn zwraca się do ojca z prośbą o przyznanie mu części dziedzictwa. Nie wiemy, dlaczego to czyni ani dlaczego ojciec zgadza się na tę prośbę – nie było to niczym nadzwyczajnym. W tradycji żydowskiej istniała praktyka, zgodnie z którą ojciec dzielił przed śmiercią swoje mienie i do śmierci mógł czerpać z przychodów, jakie dawał majątek (Syr 33,20-24). Ojciec podzielił zatem swój majątek pomiędzy dwóch synów, nie zapomniał więc o starszym synu. Według prawa starszy syn otrzymywał dwie trzecie mienia (Pwt 21,17), nie mógł zatem czuć się pokrzywdzony.
Wyrachowany syn
Otrzymawszy swoją część ojcowizny, młodszy syn realizuje swój drugi cel – opuszcza dom i wyjeżdża w dalekie strony. Niestety, w krótkim czasie traci wszystko na własne życzenie. Przyczyną popadnięcia w biedę nie jest żadne dramatyczne wydarzenie, ale jego własny styl życia. Żył rozrzutnie. Dopiero po roztrwonieniu przez niego wszystkich pieniędzy nastaje czas wielkiego głodu. Klęska głodu nie jest zatem prawdziwym powodem nędzy, lecz jest nim świat wartości owego niegospodarnego młodzieńca. Nowa sytuacja wymusza na nim nowe zachowanie, które odzwierciedla zmianę nie tylko statusu ekonomicznego, ale także społecznego. Z człowieka, który cieszył się swoją swobodą, staje się niemal niewolnikiem. Ma paść świnie. W słuchaczach Jezusa wspomnienie tego zajęcia musiało zrodzić zażenowanie, jeśli nie zgorszenie: Prawo zabraniało nie tylko spożywania świń, uważanych za zwierzęta nieczyste, ale także jakiegokolwiek kontaktu z nimi (Kpł 11,7-8; Pwt 14,8). Nikt też nie chce młodzieńcowi dać do jedzenia nawet strąków, którymi żywiły się świnie. Jego życie ma mniejszą wartość niż życie świń. Bliski śmierci głodowej, rozpoczyna swój wewnętrzny monolog. Nie należy tego momentu utożsamiać z nawróceniem, ale z rzeczową analizą swojej sytuacji. Również chęć powrotu do domu nie ma w sobie nic z nawrócenia czy ze szczerego uznania swojej winy, ale opiera się na cwanym rozumowaniu. Uznanie swojej winy jest tylko pozorne, chodzi jedynie o zapewnienie sobie kawałka chleba. Można tutaj mówić o szantażu emocjonalnym. Ojciec jest widziany przez marnotrawnego syna jedynie jako chlebodawca, z którym zawiera się kontrakty, a nie utrzymuje relacje rodzinne.
Uścisk miłosierdzia
Synowski plan pojednania zostaje jednak zakłócony przez zdumiewające zachowanie ojca. Zanim jeszcze syn wyrecytuje przygotowaną formułkę, napotka objęcia ojca. To właśnie w tym momencie może dojść do prawdziwego nawrócenia, które rodzi się z doświadczenia ojcowskiej miłości. Tym, co czyni możliwym nasze nawrócenie, nie jest zatem strach przed karą za popełnione grzechy, ale miłość Boga, który nas umiłował, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. Literacki schemat Dostojewskiego: zbrodnia i kara zostaje zakłócony i rozszerzony poprzez ewangeliczny schemat Ojca: zbrodnia, przebaczenie i nawrócenie.
Podobnie jak w przypowieści o dobrym Samarytaninie, ojciec widzi sytuację syna i doznaje głębokiego wzruszenia. Jest to kluczowy moment dla całego opowiadania, bo właśnie tutaj miłosierdzie Boże ukazuje się w swojej czystej postaci.
Słowo „miłosierdzie” (gr. splagchnizesthai, eleos, hebr. hesed, rahamim), które zostaje tutaj użyte przez ewangelistę, nawiązuje w swojej etymologii do wewnętrznego poruszenia, podobnego do bólu matki widzącej nieszczęście swojego dziecka. Słowa tego używano już w Starym Testamencie, aby wyrazić współczucie Boga względem słabych, ubogich, prześladowanych czy względem Jego grzesznego ludu: „Czy Efraim nie jest dla Mnie drogim synem lub wybranym dzieckiem? Ilekroć bowiem się zwracam przeciw niemu, nieustannie go wspominam. Dlatego się skłaniają ku niemu moje wnętrzności; muszę mu okazać miłosierdzie!” (Jr 31,20). Ten sam ból wewnętrzny przeżywa również Jezus, kiedy styka się z różnego rodzaju biedą. Kiedy widzi wdowę z Nain (Łk 7,13), kiedy oczyszcza trędowatego (Mk 1,41), kiedy widzi wielki tłum, który jest jak owce bez pasterza (Mk 6,34), czy też kiedy rozmnaża chleb (Mk 8,2). To samo wewnętrzne poruszenie prowadzi również Samarytanina do podjęcia się opieki nad rannym i pobitym człowiekiem (Łk 10,33). Miłosierdzie rodzi się zatem z bólu, którego doznaje Bóg, gdy widzi nieszczęście i cierpienie swoich dzieci. Serce Boga jest przepełnione miłością do tego, co słabe, mizerne – tak właśnie należy tłumaczyć łacińskie słowo miseri-cordia.
Ojciec nie odpowiada na słowa syna, ale wydaje polecenie sługom, by przynieśli szaty, pierścień i sandały. Są to trzy oznaki, poprzez które daje do zrozumienia synowi, że go kocha. Poprzez ubranie, które wyznaczało status społeczny, uznaje jego godność synowską. Poprzez nałożenia pierścienia potwierdza jego władzę.
Zakładając sandały, syn otrzymuje prawo ponownego dziedziczenia, ponieważ nie jest jak goście i słudzy, którzy chodzą boso po domu. Młodzieniec na nowo odzyskuje swoją godność synowską i swoje miejsce w rodzinie. Wszystko zostaje przypieczętowane ucztą, która ma być wyrazem wielkiej radości.
Zagniewany syn
Gdyby przypowieść zakończyła się w tym miejscu, można byłoby przypisać jej happy end. Niestety, tak się nie dzieje. Na wieść o powrocie brata i sposobie, w jaki został przyjęty, starszy syn wybucha wielkim gniewem. Także tym razem ojciec wychodzi z domu, gdyż nie może zaakceptować, żeby jego pierworodny pozostał na zewnątrz. Stara się ugasić płomień gniewu cierpliwym wsłuchaniem się w żal syna i wskazaniem powodów, dla których nie było możliwe odrzucenie młodszego brata.
Gniew starszego syna wyrasta z porównania tego, co on zrobił dla ojca, a co ojciec zrobił dla jego młodszego brata. Pierwsza różnica dotyczy czasu: starszy syn pracował przez wiele lat, natomiast młodszy w jednej chwili został z nim zrównany. Druga różnica dotyczy moralności: starszy był wierny we wszystkim, młodszy z własnej winy zatracił dobra rodzinne. Trzecia różnica jest ekonomiczna, wypływa z porównania zwierząt przeznaczonych na ucztę: cielaka i koźlęcia. Wszystkie te porównania służą jednak temu, by postawić w stan oskarżenia nie tyle młodszego brata, jego wina była bowiem bezsprzeczna, ile ojca. Jego zachowanie jawi się jako rażąco niesprawiedliwe. Cały wywód starszego syna obnaża relację, jaką ma on ze swoim ojcem. W jego oczach synostwo opiera się na relacji typu: do ut des, dać, aby posiadać – on dał wiele ojcu, ma więc prawo, aby otrzymać wiele. Młodszy brat nie dał nic, więc nie powinien niczego otrzymać. Ten sposób odnoszenia się do ojca ukazuje jednak, że nigdy nie był on naprawdę synem. Cały jego sposób bycia w niczym bowiem nie różnił się od zachowania najemnika. Relacje budowane na obopólnej wymianie nie przynależą do porządku rodziny, gdzie osoby określają się przede wszystkim poprzez relacje miłości – otrzymanej i odwzajemnionej.
Odpowiedź ojca sprowadza się do podkreślenia potrzeby radości z powodu powrotu młodszego syna. Ojciec potwierdza swoją miłość względem starszego syna, ale mówi również o konieczności miłowania drugiego syna. Do struktury DNA ojcostwa przynależy bowiem miłosierna miłość, która nie może być niczym zniszczona. Mowa o potrzebie radości przywołuje również słowa Jezusa o potrzebie męki. Przebaczenie ojca odpowiada tej samej konieczności, co męka Chrystusa: bezgranicznej miłości aż do końca. Ta sama miłość, która wskrzesiła Jezusa, znajduje się u źródła Bożego przebaczenia, które sprawia, że ten, który „był umarły, znów ożył, a ten, który zaginął, odnalazł się” (por. Łk 15,24) Przypowieść nie posiada zakończenia. Nie wiemy, czy ojciec zdołał przekonać zagniewanego syna. Być może w ten sposób Jezus daje nam do zrozumienia, że Ojciec jest stale na zewnątrz, bo szuka każdego z nas. Nie chce wejść do środka, jeśli Jego dzieci błądzą po bezdrożach. Pozwólmy Mu zatem odnaleźć się i zasiądźmy wspólnie do uczty.
To otwarte zakończenie może być zatem zaproszeniem do napisania własnej przypowieści o Bożym miłosierdziu. Nasza własna historia może stać się kolejnym skrzydłem obrazu namalowanego przez ewangelistę Łukasza. Boże działanie jest zawsze nietuzinkowe, wyjątkowe, niepowtarzalne, potrafi dostosować się do sytuacji, w której się znajdujemy. Dzieląc się z innymi naszą opowieścią, możemy przyczynić się do wzbogacenia innych opowiadań, pomagając w odkryciu obecności Boga w sytuacjach, które wydają się być bezsensowne. Życie każdego z nas jest w jakiś sposób przypowieścią o Bożym miłosierdziu.
ks. Adam Kiełtyk
Pastores 72/3/2016
fot. Falco Church
Pixabay (cc)