logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Łukasz Ogórek SCJ
Trzeba kompromitować zło…
wstań
 
fot. Dan Burton | Unsplash (cc)


Obserwując czasem tych, którzy w sztafecie pokoleń idą za nami, mamy ochotę podwinąć rękawy, zacisnąć pięści i wymierzyć sprawiedliwość. Błędy, grzechy, zło – to wszystko nie może przecież pozostać bezkarne. Trzeba wyrwać chwasty, by nie zagłuszyły dobrego plonu. Historia Jeremiasza pokazuje, że to nie do nas należy sądzenie. My mamy pozostać ludźmi wołającymi na pustyni…

 

Idą za Bogiem przed nami

 

Prorocy to ludzie, którzy przemawiają w imieniu Boga. Oznacza to, że otrzymują oni od Stwórcy nie tylko dar Jego szczególnej obecności i bezpośredniego objawienia, ale również swoisty mandat do komunikowania Jego woli pozostałym ludziom. To takie duchowe pomosty pomiędzy Bogiem a Jego ludem. Prorok posiada zatem wyjątkową wrażliwość słyszenia i oglądania spraw, które przed wieloma śmiertelnikami pozostają ukryte. W historii narodu wybranego spotykamy wielu proroków i wielość misji, jakie przyszło im spełniać z Boskiego nadania. Jednak bez względu na to, jaką treść komunikują oni pozostałym, zawsze spotykają się z niezrozumieniem ze strony dużej części swoich słuchaczy. Jezus mówi dosadnie: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4,24). To znamienne, że proroka nie rozumieją właśnie „swoi”, a przynajmniej ich znaczna część, czyli najbliższe otoczenie, które właśnie powinno rozumieć go najlepiej. Oczywiście misja prorocka nie wyczerpała się w postaciach Starego Testamentu. Chrystus, który jest zwornikiem Starego i Nowego Przymierza, sam nazywa siebie prorokiem. Wierzymy, że Bóg w każdym czasie daje nam „swoich” ludzi, świętych, choć niekoniecznie beatyfikowanych czy kanonizowanych, którzy bardziej niż inni cieszyli się lub cieszą Jego szczególnymi względami. Być może takim prorokiem współczesności jest dla Kościoła papież Franciszek.

 

To znamienne, że proroka nie rozumieją właśnie „swoi”, a przynajmniej ich znaczna część, czyli najbliższe otoczenie, które właśnie powinno rozumieć go najlepiej.

 

Gorzkie lekarstwo

 

Kiedy sięgamy do historii życia i powołania Jeremiasza, zauważamy, że w czasie, kiedy jest on już znany, tzn. po śmierci ostatnich władców Judy – Jozjasza i Sedecjasza, staje się człowiekiem walczącym. Za głównych wrogów uważa bałwochwalstwo, czyli oddawanie czci fałszywym bóstwom, oraz synkretyzm religijny jako tendencję do uporczywego godzenia odmiennych prądów i mód, niejednokrotnie kosztem odrzucenia na margines wartości absolutnych i nienaruszalnych. Prorok woła dobitnie: „Dlatego przywdziejcie szaty pokutne, podnieście lament i zawodzenie, bo nie odwrócił się od nas wielki gniew Pański. W owych dniach – wyrocznia Pana – zabraknie królowi odwagi, zabraknie i dostojnikom, kapłanów ogarnie osłupienie, a prorocy oniemieją” (Jr 4,8-9).

 

Jeremiasz jest w swej walce bezkompromisowy. Popada przez to w konflikt z królem, zostaje pozbawiony prawa wstępu na teren świątyni i musi się ukrywać. To jednak nie koniec kłopotów proroka. Ponieważ za cenę ratowania Jerozolimy i świątyni postuluje jednak zachować uległość wobec babilońskich najeźdźców, zostaje oskarżony o zdradę. Karę odbywa w więzieniu. Kiedy Jerozolima upada, znajduje się wśród przeznaczonych do deportacji. Ostatecznie zostaje siłą zabrany do Egiptu przez Judejczyków uciekających w obawie przed zemstą Babilończyków. Tam również nie ma dobrej prasy. Ginie prawdopodobnie przez ukamienowanie.

 

Po trupach do celu?

 

Jeremiasz jest bezwzględny wobec nadużyć, jakich dopuszcza się Jego lud wobec jedynego Boga. Uważa, że z prawdą, którą Stwórca głosi i którą On sam jest w istocie, nie wolno eksperymentować. Wierność wobec wiary przodków prorok pielęgnuje w sobie w stopniu heroicznym. Nie obawia się gróźb, zakazów, oskarżeń czy nawet więzienia. Jednocześnie Jeremiasz nie jest bezwzględny w stosunku do tych, którzy błądzą. Czym innym są złe czyny, a kimś innym ich sprawcy. Jego stałość w wierze jest pełna zatroskania i miłości. Nawet lamentując, w sytuacji rozczarowania i goryczy postanawia pozostać w Judzie z tymi, którzy wcześniej odrzucili jego naukę. Pamięta grzechy przeszłości, ale bardziej wierzy w lepsze jutro: „Wspomnienie udręki i nędzy – to piołun i trucizna; stale je wspomina, rozważa we mnie dusza. Biorę to sobie do serca, dlatego też ufam: Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła. Odnawia się ona co rano; ogromna jest Twa wierność. «Działem mym Pan» – mówi moja dusza, dlatego czekam na Niego” (Lm 3,19-24).

 

Jeremiasz z cierpliwością walczy o człowieka. Tego, którego Bóg umiłował i z troską napominał poprzez usta swojego wybranka. Czas kary i niewoli ma swój kres, a nawrócenie spotka się z reakcją Stwórcy. „Słuchajcie, narody, słowa Pańskiego, głoście na dalekich wyspach, mówiąc: «Ten, co rozproszył Izraela, zgromadzi go i będzie czuwał nad nim jak pasterz nad swą trzodą». Pan bowiem uwolni Jakuba, wybawi go z ręki silniejszego od niego. Przyjdą i będą wykrzykiwać radośnie na wyżynie Syjonu i rozradują się błogosławieństwem Pana: zbożem, winem, oliwą, drobnym i większym bydłem. Życie ich będzie podobne do zroszonego ogrodu i nigdy już sił im nie zbraknie” (Jr 31,10-12). Można pogubić się w wartościach. Nawet te najważniejsze z nich uznać za mało istotne. Ważne jednak, by w nawoływaniu do zmiany nie zagubić Tego, o którego przecież ostatecznie chodzi.

 

ks. Łukasz Ogórek SCJ
Wstań nr 195 | wstan.scj.pl

 
Zobacz także
ks. Cezary Korzec

Ze względu na czas Adwentu szczególnego znaczenia nabiera werset 19. z Księgi proroka Izajasza z rodziału 63: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”, który wydaje się nawiązywać bezpośrednio do otwieranego dzisiaj nowego okresu liturgicznego. Nadzieja jest cnotą właściwą czasowi adwentu. Ona pozwala zarzucić kotwicę w dniu jutrzejszym. Nie chodzi jednak o jakieś snucie planów co do przyszłości; byłoby to płonne i iluzoryczne. Chrześcijańska nadzieja mówi: „jest jutro”. I nie wynika to z jakiś oczekiwań człowieka, ale z przekonania, że w dzisiaj chrześcijańskiego życia, nawet najbardziej zbrukanego grzechem i niewiernością, ciągle działa Bóg.

 
ks. Zbigniew Woźniak
Zaduma nad ludzką śmiertelnością z natury wydaje się zajęciem mało atrakcyjnym i kojarzy się raczej z chłodną prozą zakładów pogrzebowych, krwawymi sensacjami tabloidów albo mroczną wyobraźnią twórców horrorów. Nawet jako przedmiot kazań śmierć jest sporym wyzwaniem i nie zawsze doczekuje się refleksji duszpasterskiej, która uniknęłaby banału. Wolimy mówić i słuchać o Bogu, który leczy zranienia, przebacza, klepie po ramieniu i mówi: „Wszystko będzie dobrze, Ja to jakoś załatwię”. 
 
Jacek Salij OP
Przysłowie powiada, że kto chce psa uderzyć, ten zawsze jakiś kij znajdzie. Jednak zarzucanie Kościołowi, że „zaciekle walczył” ze środkami przeciwbólowymi, a zwłaszcza z uśmierzaniem bólów porodowych, porównać można chyba tylko z szukaniem kija na bezdrzewnej pustyni.
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS