logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Wojciech Jędrzejewski OP
Trzy wymiary jednego spotkania
eSPe
 


Myślę, iż wiele osób przeżywa bardzo mieszane uczucia, jeżeli chodzi o spowiedź. Z jednej strony upatrują w niej źródła bardzo ważnych doświadczeń i często z tego sakramentu korzystają, a z drugiej ci najgorliwsi często też najwięcej się w konfesjonale nacierpieli.

 

Czasem tak się zdarza, że przeżywamy spowiedź w „zadyszce” – od poczucia winy do głębokiej ulgi: „Jakoś poszło, wreszcie to wypowiedziałem, wyrzuciłem z siebie i czuję ulgę”. Czasem towarzyszy nam też poczucie pewnej jałowości wynikające z tego, że spowiadamy się wciąż z tych samych grzechów. Natomiast, żeby dobrze przeżywać sakrament pojednania, trzeba go zobaczyć w głębszej perspektywie. Nie tyle skupiać swoją uwagę na samej praktyce, co dostrzec jej teologiczne podstawy. Widziana w ten sposób spowiedź zaczyna zyskiwać swój prawdziwy sens. Zaczynamy rozumieć, czym ona jest.

Świętość i grzesznik

Spowiedź to jeden z momentów doświadczania własnej grzeszności w zetknięciu ze świętością Boga – Stwórcy. Grzesznik dotyka świętości Boga i w tym momencie rodzi się w nim lęk (mam na myśli najbardziej pierwotne doświadczenia, uniwersalne, jeśli chodzi o religie), że jest w stanie oddalenia od Boga – Źródła życia i to tak radykalnego, że to oddalenie równa się śmierć. Grzesznik obawia się unicestwienia, więc budzi się w nim pragnienie ocalenia i woła do Boga. Tak rodzi się, właśnie z lęku i zarazem pragnienia życia, modlitwa przebłagalna oraz pokuta – postawy, które wyrażają gwałtowne wołanie z głębi otchłani o odnalezienie na nowo życiodajnej jedności z Bogiem.

Jest też w grzeszniku lęk, że Święty nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego. Dawid po grzechu z Batszebą modli się: „Nie odrzucaj mnie od Swego oblicza”. Nie zamykaj się na mnie, Panie Boże! I w tym momencie spotyka się pragnienie Boga i ludzkie. Bóg zawsze, gdy sygnalizuje jakiś głęboki rozdźwięk, w który weszliśmy, czyni to, bo Jego jedynym pragnieniem jest, aby człowiek porzucił grzech. Potrzebujemy, myśląc o swojej grzeszności, mieć przed oczyma to coraz bardziej pogłębiające się pragnienie Boga – coraz żywiej i wyraźniej pulsujące serce, które mówi: Nie chcę śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i miał życie.

Mądrość i mistrz oszustwa

Odkrywana przez grzesznika świętość, budząca grozę i zachwyt, po pewnym czasie objawia się jako mądrość. Bóg objawia swoje mądre wyroki, swoje ścieżki i gdy grzesznik konfrontuje się z nimi, rodzi to w nim pragnienie odrzucenia iluzji. Zaczyna pragnąć swojej przemiany i ten moment odkrycia własnej „niemądrości” bardzo wyraźnie widać w różnych opisach nawróceń. Zresztą my to doskonale znamy, bo kiedy patrzymy na jakieś przeszłe okresy naszego życia, mówimy sobie czasem: „Mój Boże, jakiż byłem głupi!”.

Posłuchajmy fragmentu z Księgi Mądrości, w którym jej autor rozlicza się z głupcami: Mylnie rozumując mówili sobie: «Nasze życie jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą, nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było. Dech w nozdrzach naszych jak dym, myśl jak iskierka z uderzeń serca naszego. Gdy ona zgaśnie, ciało obróci się w popiół, a duch rozpłynie się jak niestałe powietrze. Imię nasze pójdzie z czasem w niepamięć, nikt nie wspomni naszych poczynań» (Mdr 2,1-4a). To jest sposób myślenia niemądrych, którzy nie umieją dostrzec Bożego sensu rzeczywistości, dużo głębszego niż powierzchowne wrażenia. Ludzie niemądrzy zatrzymują się właśnie na wrażeniach a Boska mądrość prowadzi w głąb i pokazuje wyroki Opatrzności. Odkrywa drogi, którymi Bóg chce prowadzić ludzi. Kategorię drogi rozumiem tu jako pewien kierunek, w jakim podążamy, styl myślenia, decydowania a w konsekwencji moralności, bo tak jak myślimy, tak działamy.

Zwróćmy uwagę na greckie słowo: metanoia (nawrócenie). Słowo to oznacza właśnie przemianę myślenia, mentalności. Bardzo zachęcam, żeby pod tym kątem przeczytać sobie przynajmniej jedną Ewangelię, na przykład według św. Mateusza. Widzimy w niej jak Jezus ostro piętnuje pokrętne myśli uczonych w Piśmie i faryzeuszów (Mt 23,23): Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku a pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie. W ogóle nic nie rozumiecie z mądrości, która jest dana w Prawie dla uświęcenia człowieka. Dla tego, żeby stał się bardziej tym, kim jest w zamyśle Bożym.

Biada wam faryzeusze, bo dbacie o zewnętrzną czystość kubka i misy a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niegodziwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta (Mt 23,25). Okazuje się, że zamknięcie na Bożą mądrość może dokonać się również wewnątrz naszej religijności. Dlatego potrzebujemy pytać jak pokorny uczony w Piśmie: „Które z przykazań w Prawie jest najważniejsze?”. Stawianie pokornie pytań: „Czym jest religia?”; „Czym jest moja więź z Bogiem?”; „Czego Bóg pragnie?” – jest postawą metanoi.

 

Jak pragnienie przebłagania Boga polega na rozpaczliwym wręcz wołaniu: „Nie zostawiaj mnie w oddzieleniu do Ciebie”, tak drugi wymiar drogi grzesznika ku Bogu to wołanie: „Panie, naucz mnie swoich ścieżek! Przemieniaj moje myślenie a tym samym moje postawy”. I wołając tak odkrywam z radością, że Bóg okazuje się w swojej mądrości wytrwały i wie, jak dokonywać transformacji mojego myślenia.

 

Potwierdza to doświadczenie ludzi, którzy podążają drogą 12 kroków, czyli Anonimowowych Alkoholików. To osoby, które przed rozpoczęciem leczenia były mistrzami oszustwa. Pewien ksiądz, który teraz jest już na terapii, opowiadał, jak któregoś razu postanowił, że odstawi mocniejsze trunki, będzie pił tylko słabsze. Z powodu braku wystarczającej dawki alkoholu organizm wpadł w drgawki, a on rozpoczynał właśnie Mszę święta. Wstyd, bo głos drży, ręce drżą, ledwo stoi. Co powiedzieć ludziom? I nagle błysk „geniuszu” człowieka, który nauczył się kręcić. Mówi: „Kochani! Przed chwilą miałem telefon, moja babcia zmarła! (A babcia zmarła 15 lat temu) Ona była dla nas jak matka!” i dalej kłamie, jak z nut. Co potrafi zrobić wrośnięta w nas pokrętność naszych myśli.

 

Z niej też pochodzą martwe uczynki. Martwe dlatego, że nie włączają się w działanie Boskiej mądrości w świecie. Jak mamy się w nie włączyć, skoro wędrujemy gdzieś z dala od Boskich dróg?

 

Miłosierdzie i faryzeusz

Święty i mądry Bóg zaczyna też się jawić w pewnym momencie jako łaskawy, miłosierny Rodzic, któremu zależy na dziecku. Który pragnie, aby jego dziecko się rozwijało i okazuje łaskawość. Mówiąc o spotkaniu grzesznika z miłosierdziem Rodzica dotykamy nuty wdzięczności. Warto wiedzieć, że w języku hebrajskim słowo rahab oznacza miłosierdzie a rahamim łono kobiety, czyli nawet na poziomie językowym jest obecna intuicja, że miłosierdzie to jest odradzanie. Że tam, gdzie życie więdnie w człowieku, Bóg pozostaje wierny swojej miłości.

Zwróćmy uwagę, że tam, gdzie okazane jest miłosierdzie, tam rodzi się radość i wdzięczność. To jest niezwykle istotna perspektywa w myśleniu o spowiedzi.

Przyjrzyjmy się scenie z 7 rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza. Jest to genialna scena spowiedzi, opowiadająca o spotkaniu z miłosierdziem kogoś, kto miał poczucie, że marnował swoje życie. Jeden z faryzeuszów zaprosił go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u jego nóg, płacząc zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem (Łk 7,36-38). To nie jest prośba o odpuszczenie grzechów. Gesty, które są tu opisane są gestami wdzięcznej miłości. Ona przychodzi podziękować, pełna wzruszenia i miłości. Dziękuje za to, że Jezus wszedł w progi jej poranionego życia i wypełnił jej dom swoim miłosierdziem. Jezus teraz to wyjaśnia: „Faryzeusz widząc to, który go zaprosił, mówi sam do siebie: Gdyby on był prorokiem wiedziałby, co to za jedna i jaka jest ta kobieta, która się go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci cos powiedzieć». On rzekł: «Powiedz nauczycielu! »; «Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników, jeden winien był mu 500 denarów a drugi 50. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwóm. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?» (Łk 7,39-43). Czym jest więc miłość? Jest konsekwencją darowania długu.

Szymon odpowiedział: «Sądzę, że ten, któremu on więcej darował»” On mu rzekł: «Słusznie osądziłeś!» (Łk 7,43). I teraz pokazuje na przykładzie prawdziwość tej konstatacji, porównując postawy ich dwojga: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twojego domu a nie podałeś mi wody do nóg (Łk 7,44). Nie postrzegasz mojej obecności, jako daru miłosierdzia od Wszechmocnego i nie jesteś za nią wdzięczny. „Ona zaś łzami oblała mi stopy” (Łk 7,44) Obmywanie nóg było gestem wdzięczności. Ten gest oznaczał: „Cieszę się, że jesteś przyjacielu, wejdź”. Jezus mówi dalej: „Nie dałeś mi pocałunku” To też jest znak radości z obecności gościa. Ona zaś nie przestaje całować moich nóg. Głowy mi nie namaściłeś oliwą, ona zaś olejkiem namaściła moje nogi, dlatego powiadam ci – odpuszczone są jej liczne grzechy, skoro tak bardzo umiłowała (Łk 7,45). Coś, co wyglądało na pokutny rytuał okazuje się w istocie celebracją szczęścia.

Kiedy Jezus odpuścił jej grzechy? Nie wiemy, ale ona teraz przychodzi za to podziękować.

Nam często brak tej perspektywy. Ksiądz Grzegorz Ryś kiedyś, w połowie prowadzonych przez siebie rekolekcji dla sióstr zakonnych, powiedział, że w związku z tym, że jest dzień spowiedzi, zawiesza milczenie rekolekcyjne i wieczorem jest impreza. Część sióstr była głęboko oburzona. Jak to: przerwać milczenie? Ksiądz Ryś odpowiedział: „Bądźmy wierni Ewangelii. U Łukasza czytamy, że kiedy powraca syn marnotrawny, ojciec rzuca mu się na szyję i mówi: „Radujmy się, ponieważ był umarły a ożył. Zagubił się i się odnalazł.” I zaczęli się bawić.” Ten ton radości jest niezwykle ważny.

Jezus, Słowo Miłosierdzia, mówi do nas nieustannie: „Pójdź za mną! Nasza droga, na jaką cię zapraszam, jest drogą przemiany: świętowania odkupienia”. Kościół ma to przed oczyma i zaprasza do tego, aby w duchu pokory uczyć się mądrości. Mówią, że człowiek rodzi się głupi i głupi umiera, ale nie bądźmy takimi pesymistami. W trakcie naszej drogi przy cierpliwym nauczycielu mądrości możemy doświadczać metanoi i Bóg do tego nas wzywa. Nieustannie i z wielka ufnością możemy się zwracać ku Jego miłosierdziu.

Wołanie, jakie się rozlega w każdej spowiedzi, brzmi: „Nie odrzucaj mnie Boże!”, a zarazem: „Uwielbiam cię, że przerzuciłeś nad dzieląca nas przepaścią twój krzyż. Daj mi wierzyć, że Ty nie chcesz śmierci grzesznika, że nie chcesz mnie pozostawiać w otchłani. Uzdrawiaj mnie w swym miłosierdziu!”.

Wojciech Jędrzejewski OP
eSPe Nr 88