logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Wałejko
Tylko bądź
Miesięcznik W drodze
 


To nie zasługa prowadzi do zjednoczenia z Bogiem. Jest dokładnie odwrotnie! Tylko nasze zjednoczenie z Bogiem, gdy zasług nie mamy, w słabości – nasza postawa zależności od Boga, potrzebowanie Go i oparcie się na Nim mogą nas doprowadzić do cudu przemiany moralnej.

Lękam się bardzo, że w Kościele istnieje tendencja do fałszowania Bożego oblicza i, co się z tym wiąże, fałszowania istoty świętości chrześcijańskiej. Przejawów tego doświadczam wielokrotnie i „na zewnątrz siebie” (ambony, konfesjonały, choć na szczęście nie wszędzie), i – dotkliwiej – w sobie samej, w schematach myślenia, którymi niestety już od dzieciństwa przesiąkłam. Nie jestem w mym niepokoju odosobniona. Za plecami mam, między innymi, zaniepokojonych Ojców II soboru watykańskiego, których nauczaniem polski Kościół niestety wciąż nie żyje w pełni.

Grzech prania skarpetek w niedzielę

Dane nam Objawienie bywa wypaczane. Jak zauważa Wojciech Giertych OP [1], winnym brzemiennego w skutki wypaczenia był Wilhelm Ockham, czternastowieczny franciszkanin. Przed nim i nauka Ojców Kościoła, i dzieła scholastyczne przepojone były moralnością niepowinnościową, lecz wynikającą z pragnienia szczęścia, dobra i prawdy. Ockham spowodował, jak stwierdził historyk Jean Delumeau, „najpotężniejsze w historii zbiorowe wpajanie poczucia winy”, przypadające na okres od XIV do XIX wieku, a według mnie rzutujące i na wiek XXI.

Teologia moralna, homiletyka i literatura religijna nabrzmiały pojęciami winy, kary, piekła, karzącej sprawiedliwości Bożej, czyli presją prawa i powinności, a w konsekwencji przerostem strachu. Liczyły się zasługi, samozaparcie i nieskazitelność; bez nich nie było mowy o uniknięciu kary, a co dopiero o świętości. Kościół cierpiał na „obsesję spowiedzi”, kazania coniedzielne zaś miały za zadanie wzbudzić w wiernych poczucie winy i lęk. Z biblijnej nauki o moralności wyjęto tylko Dekalog i uczyniono go, obok przykazań kościelnych, obowiązującym kryterium rachunku sumienia. Być katolikiem zaczęło oznaczać skrupulatne rozliczanie siebie (i innych!) oraz drżenie przed przekroczeniem granicy grzechu.

A dzisiaj?

Relacja z Bogiem jest definiowana głównie przez moralną dyscyplinę człowieka. Naruszenie tej ostatniej rodzi poczucie winy i gorycz niezadowolenia z siebie. Dla wielu osób słabych i mało zdyscyplinowanych – niezadowolenia permanentnego i powodującego prędzej czy później zniechęcenie i zupełną rezygnację z głębszego kontaktu z Bogiem. W najlepszym razie poprzestają na unikaniu grzechów ciężkich i regularnym oczyszczaniu się z lekkich w sakramencie spowiedzi.

Minimalizm, właściwy duchowości Prawa, dookreśla, ile razy w miesiącu/roku należy przyjąć Komunię (nominalnie szczytowy akt miłości) i pójść do spowiedzi. Jakże często dzieci przygotowujące się do I Komunii muszą przede wszystkim „wstukać” zbiór formułek, a ich zaliczenie stanowi przepustkę do zjednoczenia z żywym Bogiem.

Młodzież przygotowująca się do bierzmowania także doznaje formalizmu samych wymagań, co wzmaga jej naturalny młodzieńczy opór (w sposób dosłowny zbiera punkty, których odpowiednia liczba kwalifikuje do sakramentu; co ciekawe za udział w religijnym konkursie może zyskać ich 5, a za pomoc potrzebującemu tylko 1 punkt). Narzeczeni uczestniczący w kursach przedmałżeńskich skarżą się, że nauki są przekazaniem wytycznych moralnych (zasadniczo planowania rodziny) w mrocznych salkach obwieszonych prospektami rozciągliwego i gęstego śluzu, nie zaś Dobrą Nowiną o sakramentalnej łasce Chrystusa, który pragnie i może uczynić ich szczęśliwymi.

Zrobiłam ostatnio swoisty test i celowo zwracałam uwagę na przesłanie kazań. Do dorosłych (cytaty): „Cóż z tego, że przychodzicie tutaj, a nie wychodzicie z kościoła lepsi, mniej chciwi, bardziej przebaczający”, „Chrystus powinien urodzić się w tobie, biada ci, jeśli nie pracujesz nad sobą, by twoja miłość była czystsza”.

Do dzieci: „Bądźcie przyjaciółmi Jezusa. On potrzebuje przyjaciół. Będziecie Jego przyjaciółmi, jeśli będziecie w domu przypominać waszym rodzicom o niedzielnej mszy i wieczornej modlitwie”. W adwencie dominowała tematyka codziennego udziału w roratach, adwentowych dobrych postanowień poprawy, tudzież wyrzeczeń danych Panu Jezusowi jako powinności prawdziwego katolika i wyznacznika miłości do Boga.

Pewna osoba żyjąca od lat we Wspólnocie Błogosławieństw opowiadała mi o kazaniu, które słyszała gdzieś w Polsce. Gdy kapłan zaczął mówić, bardzo się ucieszyła (nawykła do polskiego tonu moralizującego), ponieważ nareszcie opowiadał o Jezusie – Przyjacielu, kochającym, przyjmującym i czułym. I nagle padło zasadnicze pytanie wywodu: „Czy zatem musisz te skarpetki przy świętej niedzieli uprać?

_______________________________________
Przypisy:

[1] Przy opracowywaniu artykułu, poza wskazanymi w przypisach źródłami, w dużej mierze korzystałam z Konferencji O. Samuela Rouvillois ze Wspólnoty św. Jana, z cyklu „Konferencje z Samarii”, z dnia 3 II 2005, dostępnej w języku francuskim na stronie conferencedesamarie.com; z prywatnego tłumaczenia (autorstwa Lilianny Schaetzl) książki o. Jacques’a Philippe’a Liberté intérieure oraz z Rachunku sumienia teologii moralnej Wojciecha Giertycha OP (Kraków 2004). Bardzo dziękuję także Liliannie Schaetzl za inspirację i pomoc.

 
1 2 3 4 5 6  następna
Zobacz także
Jacek Salij OP
Żaden człowiek nie potrafi swego życia uczynić idealnie bezcelowym. Żadne stworzenie, sam nawet diabeł, nie potrafi zatrzeć do końca swojej stworzoności. Tak jak odejście od Boga zawsze związane jest ze zwróceniem się ku jakimś bogom fałszywym, tak jak zło czynimy jako rozpoznaną przez nas postać dobra, podobnie nie da się porzucić celu ostatecznego, nie kierując się ostatecznie ku jakiemuś innemu celowi, choćby to miało być coś ewidentnie bezsensownego. 
 
ks. Tomasz Stroynowski
Jezus pyta dziś Apostołów, co ludzi mówią na jego temat, pyta ich: - "Co ludzie o Mnie sądzą? Kim jestem w ich oczach?" Ale to pytanie kieruje następnie do swoich uczniów: -  "Co wy o Mnie myślicie?" A ponieważ my też jesteśmy Jego uczniami, więc także i do nas - do ciebie i do mnie - Jezus kieruje swoje pytanie: - Co ty o Mnie myślisz? Kim jestem dla ciebie?
 
Krzysztof A. Wojcieszek
Kim jesteśmy dla natury i czym natura jest dla nas? Bez wątpienia od zawsze stanowi ona dla człowieka wyzwanie praktyczne i intelektualne. Stawia wiele pytań. Czy jawi się jako jedna (jeden organizm - Gaja), czy jako złożona z systemu niezliczonych osobnych organizmów?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS