logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks Robert Skrzypczak
Uwaga na Antychrysta! (cz.3)
Fronda
 


Tak mniej więcej wygląda jedna ze scen książki Roberta Hugh Bensona (1871-1914) Lord of the World, napisanej na początku XX wieku. Robert Benson to katolik nawrócony z anglikanizmu, czwarte dziecko arcybiskupa Canterbury. Święcenia kapłańskie w Kościele katolickim przyjął w 1904 roku, trzy lata później ukazała się jego powieść Władca świata. Antychryst Bensona jest postacią bardzo inteligentną, zdaje się nawet kimś o wiele bardziej atrakcyjnym niż chrześcijanie. Przerażająca jest wizja świata zarządzanego przez Antychrysta, jej aktualność powoduje ciarki na skórze. Komunikacja z całym światem, czteropasmowe autostrady, samoloty i tunele podziemne, sztuczna energia słoneczna, zalegalizowana eutanazja, obrady Parlamentu Europejskiego, codzienne doniesienia o eksplozjach i zamachach kamikadze, kryzys tradycyjnych religii, powstanie nowej uniwersalnej religii w stylu New Age, masowe porzucanie przez księży stanu duchownego, sekularyzacja zakonników, którzy chodzą bez żadnych zewnętrznych oznak konsekrowanego stylu życia. Nad wszystkim unosi się zaś groźba Wielkiego Brata rządzącego całym światem.
 
Książka Bensona, choć być może w samej treści nie najwyższych lotów, wzbudziła duże zainteresowanie. Doczekała się już szesnastu wydań w samej Wielkiej Brytanii. Na półkach włoskich księgarń odnajduję właśnie jej najnowsze tłumaczenie. Co takiego przemawia do wyobraźni uważnych czytelników w tego typu nowych rekonstrukcjach wizerunku Antychrysta? To, że Benson, podobnie jak Sołowjow, przewiduje uwiąd wiary chrześcijańskiej i prześladowanie jej zwolenników nie pod postacią ewidentnego przeciwnika, lecz w zakamuflowanej formie czegoś „zamiast”. Antychryst reprezentuje sobą nowy humanitaryzm: miłość zastąpiona przez filantropię, wiara przez kulturę. Trudno dostrzec zło przyczajone za wzniosłymi hasłami pacyfizmu i progresizmu.
Włoski filozof Augusto del Noce wyjaśnia to tak: „Dziś, gdy marksizm znalazł się w sytuacji nieodwracalnego końca, zaś rewolucja seksualna i kombinacja marksistowsko-freudowska wyznaczają kierunki, walka przeciwko katolicyzmowi dokona się pod szyldem humanitaryzmu”. Czegóż innego oczekuje się dziś od katolików, gdziekolwiek są, jeśli nie tego, by chrześcijaństwo sprowadzić do moralności, oddalonej od jakiejkolwiek metafizyki i teologii. I to takiej moralności, która – broń Boże – nikogo nie wykluczy, a wręcz usunie wszelkie podziały.
 
Ta uniwersalna moralność musi być nade wszystko tolerancyjna. Katolicy mogą sobie w duszy żywić ściśle religijne nadzieje, jeśli tylko będą one w stanie mobilizować ich do wykazywania się w praktycznej, ludzkiej i dobroczynnej działalności. Dla humanistów bycie katolikiem polega właśnie na tym. Wiara w Chrystusa czy życie wieczne są jedynie prywatnym dodatkiem; etyka i polityka obywają się świetnie bez tych religijnych koneksji. Bycie w pełni człowiekiem oznacza zaangażować się na rzecz jednoczenia ludzi dobrej woli. Wiara natomiast prawie zawsze tworzy ryzyko podziałów. Szeroko rozumiana miłość w połączeniu z naukowym podejściem do życia – oto pożyteczna dla wszystkich propozycja.
 
Taka communis opinio, będąca istotną tezą masońską oraz poglądem podzielanym zgodnie przez profesorów filozofii moralnej XIX wieku, dziś znowu powraca. W związku z tym raz jeszcze zostaje podjęte rozróżnienie na katolików integrystów oraz katolików postępowych, gdzie zbyt mocno podkreślane przekonanie o prawdziwości Ewangelii i nauki Kościoła grozi posądzeniem o fundamentalizm i nietolerancję. Tymczasem, jak twierdzi Vittorio Messori, tym, co nam zagraża na polu religijnym, jest nie brak tolerancji, lecz przeciwnie: tolerancja zamieniająca się w indyferentyzm. Religie i wierzenia winny być sprowadzone do jednego i tego samego: czcić tego samego, statystycznie wyjustowanego Boga. Spełniają się wizje Sołowjowa: największym wrogiem chrześcijaństwa nie jest już stary, sprawdzony materializm, ale humanitarny spirytualizm – ten uśmiechnięty pustoszyciel.
 
Dwudziestowieczne przypisywanie Antychrystowi konkretnych postaci: Hitlera, Stalina czy Ben Ladena świadczy tylko o banalizowaniu zła, ograniczającemu jego rozumienie jedynie do form najbardziej brutalnych. To prawda, że Antychryst zawsze łączy się jakoś z przemocą tego świata, niemniej w jego przypadku mamy do czynienia z najbardziej przewrotną i uwodzącą, trudną do rozpoznania, postacią zła. Gdzie zatem jest i jak go zlokalizować? Być może ukrywa się w każdym z nas, jako coś, co walczy przeciw Chrystusowi, wstrzymując Jego powrót i czyniąc ten świat nieznośnym? Być może trzeba go szukać „od środka”, w jakimś grzechu strukturalnym albo w tym, co Jan Paweł II nazywał „kulturą śmierci”? W każdym razie siły niszczące tego świata kryją się w samym sercu tajemnicy Antychrysta, odsłaniając ciemną stronę życia każdego z nas. Jakie jest remedium na Antychrysta? Żywa wiara chrześcijan i szczere nawrócenie w imię Zmartwychwstałego.
 
KONIEC
 
Ks Robert Skrzypczak
 

Przypisy:
13 - F. Nietzsche, Wiedza radosna, tłum. L. Staff, Warszawa 1910-1911, Kraków 2003.
14 - Tenże, Antychryst. Próba krytyki chrześcijaństwa, tłum. L. Staff, Kraków 2003, s. 7-8.
15 - Tenże, Tako rzecze Zaratustra, tłum. W. Berent, Kęty 2004, s. 364.
16 - Tamże, s. 9.
17 - Tamże, s. 63.
       
 
poprzednia  1 2 3 4 5
Zobacz także
ks. Tomasz Trębacz CSMA
Na temat szatana i działania diabelskiego zostało już dużo powiedziane i jeszcze więcej napisane. Może się zatem rodzić pytanie: Czy można coś jeszcze więcej na jego temat powiedzieć? Coś ciekawego odkryć? Pewnie tak. Szatan to przecież istota rozumna, wolna i inteligentna. To znaczy, że potrafi on także "iść z postępem czasu". Wykorzystuje współczesne nowości techniki, odkrycia cywilizacji po to, by docierać o współczesnego człowieka i skutecznie niszczyć naszą przyjaźń z Bogiem.
 
o. Michał Baranowski OFMConv

Jozue jest pierwszoplanową postacią – bohaterem biblijnego opowiadania w Księdze Jozuego. Wcześniej, w pierwszych księgach Starego Testamentu, wspomina się go tylko zdawkowo. Po raz pierwszy Jozue pojawia się w Księdze Wyjścia – jako bliski współpracownik Mojżesza, dowodzący wojskami Izraelitów w zwycięskiej bitwie przeciwko Amalekitom (zob. Wj 17,9).

 
redakcja czasopisma

W modlitwie arcykapłańskiej Pan Jezus modli się: "Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie". Skoro Chrystus, Pan i Zbawiciel wszystkich chrześcijan modli się o jedność, jest to sprawa bardzo ważna. Nieodłącznym aspektem naśladowania Chrystusa powinna być troska o jedność. Powinniśmy wzorem Zbawiciela nie tylko modlić się o jedność chrześcijan, ale także podejmować praktyczne starania. Przejawiają się one najpierw w szacunku do siebie nawzajem, poszanowaniu innego sposobu pielęgnowania wiary i komunii z Bogiem.

 

Rozmowa z ks. Ireneuszem Lukasem, dyrektorem Polskiej Rady Ekumenicznej, duchownym Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS