logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Wons SDS
Uwierzyła do końca
Zeszyty Formacji Duchowej
 


W wydarzeniu Golgoty (por. J 19, 25-27) wiara Maryi osiąga szczyt bezgranicznego zawierzenia. Jest to wiara w Chrystusa ukrzyżowanego, wiara w Boga-Człowieka, który cierpi i umiera na Jej oczach; którego martwe ciało Ona obejmuje swoimi ramionami tak, jak niegdyś, w dniu Jego przyjścia na świat, tuliła do siebie Jego drżące maleńkie ciało. Doświadcza wówczas największej próby wiary – większej o tej, którą przeszedł Abraham, ojciec zawierzenia. Wiara Abrahama bowiem była próbowana aż do progu śmierci jego syna Izaaka (por. Rdz 22, 1-18). Nie zażądał jednak Bóg od niego przekroczenia tego progu (por. Rdz 22, 12). Natomiast Maryja w próbie swojej wiary musiała przekroczyć próg śmierci swojego Syna i nadal wierzyć, że On jest Zbawicielem świata, Bogiem żywym. Przekroczyła próg śmierci, nie tracąc wiary. Trzymając umarłego Boga-Człowieka w swych ramionach, nie utraciła wiary. Ufała, że Jej wiara w Chrystusa nie zostanie pogrzebana z Jezusem, ale że razem z Nim zmartwychwstanie. Maryja zachowuje wewnętrzną ufność w realizację Bożej obietnicy Zwiastowania i czeka cierpliwie, w milczeniu, na jej spełnienie się w poranek Zmartwychwstania.
 
Jej obecność w wieczerniku przed Zesłaniem Ducha Świętego potwierdza jeszcze raz, że potrafi milczeć, słuchać i czekać z wiarą na Tego, który ongiś „wejrzał na pokorę swojej służebnicy” (Łk 1, 48) i zawsze spełnia to, co „obiecał Abrahamowi i jego potomstwu na wieki” (por. Łk 1, 55). Do końca pozostaje wierną Oblubienicą Ducha Świętego. Jej matczyna miłość staje się wiernym odbiciem miłości Syna, który „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1).
 
Maryja jest człowiekiem zawierzenia par excellence. Jest wzorem i mistrzynią na drodze naszego zawierzenia Bogu. Alessandro Pronzato czyni wymowne porównanie między naszą wiarą a wiarą Maryi: „My jesteśmy stworzeniami pewnego dystansu. Dystansu między tym, kim jesteśmy, a tym, kim być powinniśmy. Między wierzę a życiem. Między słowami i faktami. Między ideałem i rzeczywistością. Między arcydziełem, którym mamy być, a kiczem i bazgrołem, który sobą prezentujemy. Między nadziejami Pana i naszymi niedomaganiami. Między wytrwałą wiernością Boga i naszymi brakami. Maryja natomiast jest jedynym stworzeniem, które stało się tym, kim być powinno, które stało się arcydziełem, które poszło maksymalnie w głąb swoich możliwości. Maryja nie zdradziła oczekiwań Tego, który wybrał Ją wyłącznie dla siebie”.
 
Uwierzyła i uczy wierzyć
 
Papież Paweł VI powiedział w jednej ze swoich homilii: „Jeśli chcemy być chrześcijańscy, musimy być maryjni, to znaczy musimy uznać istotną, witalną i opatrznościową relację, która łączy Maryję z Jezusem i która otwiera nam drogę prowadzącą do Niego”. Innymi słowy: nasza maryjność może stać się skuteczną drogą wiary, drogą przylgnięcia do Chrystusa. Posługując się myślą św. Ludwika Grignon de Monfort, powiemy, że istota pobożności maryjnej polega na dążeniu do autentycznej przemiany w Chrystusie za pośrednictwem Maryi. Najgłębsze potwierdzenie naszej maryjności manifestuje się, bez wątpienia, w akcie zawierzenia. Bowiem być maryjnym, w najgłębszym tego słowa znaczeniu, oznacza przeżywać z Maryją zażyły związek wzajemnej przynależności, który łączy dziecko z matką. Aby taki głęboki związek zaistniał, potrzebny jest klimat rzeczywistej ufności i zawierzenia. Ufność ta i zawierzenie wyrastają z przeświadczenia, że dobra matka pragnie ponad wszystko szczęścia swego dziecka oraz z wiary w jej matczyną życiową mądrość, która nie zawodzi. Zawierzyć siebie Maryi jako Matce oznacza w tym przypadku: zawierzyć drodze, którą Ona sama chce nas poprowadzić do Chrystusa. Zawierzyć Maryi oznacza poddać się Jej matczynej mądrości i duchowemu kierownictwu w dojrzewaniu naszej wiary w Boga. 
 
Ukrzyżowany Jezus, „widząc Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował”, patrzy na nich oboje nowym spojrzeniem. Kiedy zwraca się do Maryi, nie mówi do Niej „Matko”, lecz „Niewiasto”. Ten fakt jest znamienny. Chociaż w potocznym języku greckim wezwanie „niewiasto” używane jest bardzo często, to jednak nie spotyka się ani w literaturze biblijnej, ani innej pisanej po grecku, by dziecko odnosiło się w ten sposób do swojej matki. To wezwanie użyte w Ewangelii św. Jana należy tłumaczyć jako „Pani”. Jest to imię-tytuł, który mówi o wielkim do Niej szacunku. Ten szacunek Chrystusa do Maryi jest czymś więcej niż szacunek do matki bazujący na więzach krwi. Jest to szacunek do Matki, z którą wiążą Go nie tylko ludzkie, ale i boskie więzy. Na mocy tychże boskich więzów, zgodnie z pragnieniem samego Boga, Maryja staje się również Matką wszystkich ludzi. Chrystus zwracając się do Maryi nowym imieniem: „Niewiasto” wskazuje na Nią jako na Matkę wszystkich rozproszonych dzieci Boga, zjednoczonych na nowo w Chrystusie. Tym słowem Jezus wyraźnie wyznaje, że w Janie powierza Maryi każdego ucznia, i jednocześnie Ją powierza każdemu uczniowi.
 
W ten sposób nadaje Maryi nowe imię, które mówi, że staje się Matką wszystkich. I dalej mówi: „oto Syn Twój”. Słowem „oto” wyraża swoje zawołanie: „patrz”. Tego samego stwierdzenia („oto” = „patrz”) używa, kiedy zwraca się do Jana. Jezus z wysokości krzyża uczy Maryję patrzeć na Jana i Jana na Maryję nowym spojrzeniem. Rodzi się w ten sposób szczególna wymiana spojrzeń. Owo patrzenie Matki na Syna i Syna na Matkę wyraża to, co stanowi najgłębszy łączący ich związek: miłość zawsze obecną, miłość, która nigdy nie odrywa wzroku matki od syna i syna od matki, miłość, która potrafi zapatrzeć się w drugą osobę i zobaczyć w niej dar. Tylko ten, kto w duchu Chrystusowego pragnienia potrafi zapatrzeć się w drugą osobę, a więc zawierzyć jej siebie w darze, odkrywa w niej dar dla siebie. 
 
Znamienny jest fakt, że Jezus zwraca się tym stwierdzeniem najpierw do swojej Matki. Gdyby chodziło Jezusowi jedynie o Maryję i o zagwarantowanie Jej opieki na przyszłość, wystarczyło przecież zwrócić się do Jana: „oto matka twoja”. Tymczasem Jezus zwraca się właśnie do Niej, aby w pierwszej kolejności powierzyć Maryi swego ucznia, a w nim wszystkich, których miłuje. Rola ucznia jest podporządkowana i zależna od tej, którą spełniać ma Ona.
 
Ze strony człowieka zawierzenie siebie Maryi rozpoczyna się w tym pięknym i wymownym momencie, który Ewangelia skomentowała słowami: „Od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). Innymi słowy: stało się to w tym samym momencie, w którym uczynił Ją Matką swego domu, swego życia, a więc zawierzył Jej wszystko, co miał, wszystkie wartości swego życia, zwłaszcza tę największą wartość, narażoną na zwątpienie: wiarę w Chrystusa, którego widział konającego.
 
„Od tej godziny” znaczy coś więcej niż zwykłe określenie chronologii faktów. Wskazuje na godzinę, która jest godziną Jezusa, godziną paschalną, godziną naszego odkupienia. Jednocześnie skupia uwagę na nowej przyszłości, która nadchodzi dla rodzącego się pod krzyżem Kościoła. Jest to przyszłość ściśle związana z Maryją Matką. Właśnie tej samej godziny, która jest godziną naszego zbawienia, pojednania człowieka z Bogiem, uczeń, zgodnie z pragnieniem Jezusa, wziął Ją do siebie. Jest to niezwykle znaczące wydarzenie w historii zbawienia, skoro właśnie w takim momencie w Janie powierza nas Maryi. Dlatego uznanie Maryi pod krzyżem za Matkę jest jakąś szczególną manifestacją przyjęcia Chrystusa i Jego odkupienia. Co to znaczy przyjąć Maryję do własnego życia?
 
„Uczeń wziął Ją do siebie”. To stwierdzenie w języku greckim ma głębokie znaczenie: Może oznaczać nie tylko „wziął Ją do swego domu”, ale przede wszystkim „wziął Ją do swoich najdroższych spraw, jakimi są wartości życia i wiary”[4]. Owo zaś „wziął” w języku Ewangelii trzeba nade wszystko rozumieć jako duchową postawę przyjęcia Maryi z wiarą. Jest to postawa, która zakłada wewnętrzną otwartość i pełną gotowość pozostania do dyspozycji drugiej osoby. Dla Jana największą i najcenniejszą wartością życia był Chrystus. Dlatego stwierdzenie: „wziął Ją do siebie” odnosi się w pierwszym rzędzie do największej wartości, jaką jest wiara ucznia, „którego Jezus miłował”. Maryja zostaje wprowadzona do wnętrza człowieka z wiarą i w imię wiary w Chrystusa. Zajmuje w nim miejsce, które najbardziej wyraża jego chrześcijańskie „ja”. W Ewangelii Jana wyrażenie „przyjąć” jest praktycznie synonimem słowa „wierzyć”. Kiedy Jan mówi o przyjęciu Chrystusa, ma na myśli postawę wiary, która oznacza nie tylko przyjęcie umysłem, ale całkowite poddanie się Jemu. Postawa wiary jest dla Jana przede wszystkim decyzją miłości i zawierzenia. To samo stwierdza, kiedy mówi o przyjęciu Maryi. Przyjęcie Maryi do siebie należy rozumieć jako akt wiary i miłości. Przyjąć Ją do swoich spraw, to nowe, paschalne potwierdzenie przyjęcia Jezusa, którego Jan miłował z wiarą. Biorąc Maryję do siebie, uczeń Chrystusa przyjmuje do swego wnętrza Słowo Boga i wyrażone w nim niezwykłe paschalne dziedzictwo, któremu na imię „Matka Boga i ludzi”. 
 
Znamienne jest, że uczniem, któremu Chrystus powierza swoją Matkę jest ten sam Jan, który podczas ostatniej wieczerzy złożył głowę na piersi Mistrza. W Janie przytulonym do piersi Mistrza Chrystus przyjmuje każdego kochającego Go chrześcijanina i w Janie też odpowiada miłością na miłość, ofiarując swój największy ziemski skarb – swoją Matkę. Jezus, którego ramiona w godzinie męki zostają rozciągnięte i przybite do krzyża za każdego z nas, z miłości do nas powierza nas swojej Matce, na której piersi często spoczywała Jego głowa, pozostawia nas w Jej matczynych ramionach. Chce, jak pięknie mówi św. Ludwik Grignon de Monfort, abyśmy pozostali w Jej ramionach i byli jak narzędzie w rękach robotnika, jak lutnia w rękach doskonałego muzyka. Powinniśmy rzucić się i „zanurzyć” w Jej ramionach, podobnie jak rzucony w morze kamień zanurza się w jego głębinach [5].
 
 
ks. Krzysztof Wons SDS
Zeszyty Formacji Duchowej nr 23/2003
 
fot. Dennis Jarvis Italy-2942 - Mary 
Flickr (cc)
_____________________
Przypisy: 

[1] Por. Orygenes, Komentarz do Ewangelii Łukasza, s. 18.
[2] Por. C. I. González, Mariologia. Maria Madre e Discepola, Casale Monferrato 1982, s. 63-64.
[3] L. M. Grignon de Monfort, Tajemnica Maryi, n. 13.
[4] Por. A. Serra, Bibbia, w: Nuovo Dizionario di Mariologia, Turyn 1988, s. 291-292.
[5] L. M. Grignon de Monfort, O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, s. 257-259.  
 
Zobacz także
Stanisław Przepierski OP

Dokąd poszłaś, Maryjo, gdy ciało ukochanego Jezusa złożono do grobu? Dokąd zaprowadził Cię Jan, gdy cała Jerozolima żyła ukrzyżowaniem Twego Syna? Tak wiele się stało w ostatnich dniach i godzinach. Każdy, kto przeżywał Paschę, myślał o procesie i śmierci Nazarejczyka. Arcykapłani Kajfasz i Annasz wraz z członkami Sanhedrynu nie mogli zapomnieć wyznania Jezusa o tym, że jest Synem Bożym, że jest obiecanym Mesjaszem.

 
Kazimierz Fryzeł CSsR

Jezus Chrystus, zanim powołał swoich uczniów i apostołów, też często rozmawiał z nimi (przypomnijmy katechizmową formułkę, że modlitwa to rozmowa z Bogiem). Mając ich we wspólnocie apostolskiej, kształtował ich nieustannie, zapraszając ich do coraz głębszego rozumienia swojego posłannictwa i do coraz silniejszego zawierzenia Mu jako Mesjaszowi i Zbawicielowi.

 
Danuta Piekarz
Nie obawiaj się, drogi czytelniku: nie będzie to artykuł o hemoglobinie, tkance łącznej i innych podobnych kwestiach, które znasz z lekcji biologii. Tym razem nie chcemy rozważać zagadnienia ludzkiego ciała i krwi za pomocą narzędzi współczesnej nauki, lecz spojrzeć na nie oczyma człowieka Biblii. Jak naród izraelski postrzegał ludzkie ciało dwadzieścia i więcej wieków temu? 
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS