logo
Wtorek, 14 maja 2024 r.
imieniny:
Bonifacego, Julity, Macieja – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Zbigniew Kapłański
Wejdź do radości
Droga
 


 
 Nastrój na plebani tego dnia był zupełnie niepowtarzalny. Właśnie zakończyła się uroczystość pogrzebowa mamy księdza Proboszcza. Parafianie poznali ją ponad dwadzieścia lat temu, "od zawsze" towarzyszyła swemu synowi, a więc gdy on objął swą opieką parafię, "Pani Mama" przyjechała wraz z nim. Wielu mówiło, że miała coś z Matki Boskiej: była matką nie tylko swego syna, ale też i wszystkich, których spotykała.
 
Synowi podpowiadała, która rodzina czy osoba potrzebuje szczególnej pomocy, sama często coś po kryjomu zaniosła uboższym, zawsze miała talerz zupy czy kanapkę dla potrzebujących. Uśmiechnięta i cicha, pogodna, ale stanowcza: nie tylko zdecydowanie pilnowała "nerkowej" diety swego syna, ale też potrafiła bezdomnego nakłonić na kąpiel, a bezrobotnego przymusić, aby bardziej skutecznie poszukał pracy - nieraz sama go zaprowadziła tam, gdzie poszukiwano pracownika. Wszystko zawsze perfekcyjnie organizowała, do tego stopnia, że nawet przygotowała swój pogrzeb. Zdążyła przed śmiercią wyrazić życzenie, by Mszę Świętą sprawowano w szatach koloru białego, sama wybrała fragment Ewangelii - właśnie o słudze, który pomnożył talenty powierzone przez swego pana, a potem usłyszał: "Wejdź do radości" (Mt 25, 14-23). Wyraźnie też nakazała, że wszyscy chętni mają po pogrzebie dostać choćby skromny posiłek, w ten sposób zaprosiła na poczęstunek koło trzystu osób.
 
Siedzieliśmy z młodzieżą już po sprzątnięciu wszystkiego - chłopcy nosili ławki i krzesła, dziewczęta pomagały zmywać naczynia.
 
Usiedliśmy w salce, zrobiliśmy herbatę i zaczęliśmy rozmawiać o eschatologii - czyli o sprawach ostatecznych, o obietnicach Pana Jezusa i o ludzkich wyobrażeniach na temat życia po śmierci. Jedna z dziewcząt notowała pytania i odpowiedzi, oto relacja z tej rozmowy (nie pisaliśmy, kto pytał i kto odpowiadał, jak zobaczycie, zupełnie nie jest to istotne).
 

Czy zawsze pogrzeb może być odprawiany "na biało"? Ja słyszałam, że dotyczy to tylko pogrzebów dzieci, a Pani Mama miała przecież prawie dziewięćdziesiąt lat...
 
W najdawniejszej tradycji kolorami żałoby był zarówno czarny, jak i biały, dopiero później położono większy nacisk na czarny. Jak wiecie, po Soborze Watykańskim II kolor czarny "wyrzucono" z liturgii, nie powinno być "czarnych serc", gdy ktoś odchodzi w miłosierne objęcia Stwórcy. Zaleca się kolor fioletowy, jako symbol pokuty, przecież wszyscy jesteśmy grzeszni. Biały zwykle stosuje się na pogrzebach dzieci, często po śmierci zakonnic, a przecież wszyscy wiemy, że Mama księdza Proboszcza żyła tak pięknie, tak czysto. Zresztą dowiedzieliśmy się na pogrzebie, że była tercjarką, czyli należała do trzeciego zakonu świętego Franciszka, ale o tym innym razem.
 

A w ogóle jaki sens ma żałoba po śmierci człowieka wierzącego, czy wypada się smucić, gdy ktoś odchodzi do lepszego świata?
 
Żałoba to zewnętrzny znak. Ci, dla których osoba zmarła była bliska ukazują, że dla nich odejście kogoś ukochanego było bardzo bolesne. Żałoba nie mówi o smutku z powodu odejścia zmarłego do Pana Boga, tylko o moim poczuciu straty. To zresztą nie jest sprawa jakiegoś prawa, nakazu, Kościół nie daje tu szczegółowych wskazań, to sprawa zwyczaju, ale - powiedzmy otwarcie - zwyczaju bardzo mądrego. Dzisiaj psychologia szczegółowo wyjaśnia ten problem, są bardzo dobre opracowania na ten temat. Obserwacje dowiodły, że gdy człowiek nie "przerobi" w sobie trudnej sprawy straty ukochanych osób, to jemu samemu potem trudniej żyć. Opisane są przypadki, w których komuś rodzina chciała oszczędzić przykrych przeżyć i nie pozwoliła uczestniczyć w pogrzebie - okazało się potem, że ta osoba cierpiała znacznie dłużej, a nawet wymagała niejednokrotnie specjalnej terapii. Każdy człowiek potrzebuje pożegnania z umierającym, potrzebne jest też uporządkowanie i rozdanie jego osobistych rzeczy. Spotkałem się z taką sytuacją, że rodzina nie ruszała nic w pokoju osoby zmarłej, nawet nie pozwalano tam wchodzić, to jest jakoś sprzeczne z naturą. Smutna jest śmierć bliskiej osoby i nie musimy się tego wstydzić, ale taka śmierć jest faktem i na granicy kłamstwa jest udawanie, że się nic nie stało. Byłem kiedyś na specjalnej konferencji, na której bardzo przejrzyście tłumaczono, że aby dalej normalnie żyć, to trzeba śmierć zaakceptować i świadomie budować nowy model życia, nowy model rodziny już bez tej osoby.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Cezary Sękalski
Dla chrześcijan w centrum tajemnicy paschalnej znajduje się zbawcza ofiara Jezusa uwieńczona Jego zwycięskim zmartwychwstaniem. Już na kartach Ewangelii widzimy, że uczniowie potrzebowali czasu, aby dojrzeć do przyjęcia i zrozumienia tej tajemnicy. Pascha także dla nas może oznaczać duchowy proces odrodzenia, ale tylko wtedy, kiedy wejdziemy w jej wyzwalającą dynamikę.
 
Cezary Sękalski

Pytanie: „A gdzie był Bóg?”, które pojawia się zwykle po tragicznych wydarzeniach na różnych forach w Internecie, niech będzie inspiracją tejże refleksji. W tym pytaniu bowiem pobrzmiewa echo słów dawnych pokoleń, kryją się także oskarżenia o wiele cięższe. W jakim sensie? To, że nie tylko współcześnie stawiano podobne oskarżenie, pokazują również minione wieki.

 
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Amerykańska pisarka Jodi Picoult żywi przekonanie: „Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje się naprawdę, może trzeba dostać w kość, żeby zrozumieć, czego właściwie chce się od życia”. W tej niepewności autorki kryje się mimo wszystko śmiałe przypuszczenie, że kryzys, który dosięga w jakimś sensie i stopniu każdego człowieka, a zatem pewne zwątpienie we własne możliwości, jest jednocześnie szansą na ponowne rzucenie się w nieznane...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS