logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Tomasz Kwiecień OP
Wezwany wbrew sobie
List
 


 
 Ten święty Starego Przymierza w niczym nie przypomina bohatera pobożnych opowieści hagiografi cznych. Jest antybohaterem. Nie ma w nim niczego wielkiego. Jeśli jest w ogóle ikoną czegokolwiek, to duchowej tępoty i nieposłuszeństwa. Jest, jak mówi Psalmista, jak muł bez rozumu, można go okiełznać tylko wędzidłem (Ps 32,9)
 
Historia Jonasza to właśnie opowieść o Bożym wędzidle i oczłowieku tępym jak muł. A jednak to Jonasz jest prorokiem, do którego Pan Jezus bezpośrednio się odwołuje, i to dwukrotnie. Jak Jonasz był trzy dni we wnętrzu ryby, tak Syn Człowieczy we wnętrzu ziemi. Mieszkańcy Niniwy nawrócili się po wołaniu Jonasza. Tego samego Jezus oczekuje od słuchających Go, bo przecież w tym przypadku jest „coś więcej niż Jonasz” (por. Mt 12,39-41). Uparty prorok i jednocześnie biblijna figura Zbawiciela – jak bardzo głęboko i dosłownie Syn Boży stał się Synem Człowieczym, jeśli „przyznaje się” do Jonasza...
 
Prorok uciekający
 
Historia proroka zaczyna się od Bożego wezwania i dezercji Jonasza. Nie dyskutuje z Bogiem. Po prostu Mu ucieka. Byle dalej, byle nie słyszeć tego głosu. Udaje, że go nie ma, że ta sprawa go nie dotyczy. Chowa się w najgłębszej ładowni statku i ucieka w sen. Czyni to, co wielu z nas, kiedy nie chcemy stanąć wobec Innego, Boga czy człowieka. Wybieramy wtedy zapomnienie, kryjówkę w mysiej dziurze, byleby tylko nie stanąć oko w oko z nieubłaganym przeznaczeniem, z losem, z zadaniem, z wolą Bożą, z drugim człowiekiem.
 
Ładownia statku jest jak matczyne łono, w którym było ciepło i bezpiecznie. Nic nie musiałem robić i nie obchodziło mnie, co dzieje się na zewnątrz. Taką postawę najlepiej wyrażają słowa: „Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!”. Nie ma mnie dla nikogo, a zwłaszcza dla Boga i tych ludzi, znienawidzonych mieszkańców Niniwy, odwiecznych wrogów Izraela. Niech ich piekło pochłonie! A w ogóle to nie moja sprawa.
 
Nawet wtedy, gdy już wiadomo, że Bóg nie odpuści, gdy upomina się o proroka zsyłając sztorm, on woli zginąć w morskich odmętach, niż wypełnić zadanie. Przerażonym żeglarzom poleca, by wrzucili go w rozszalałe morze. Jonasz woli nie być, niż otworzyć się na Boga. Wezwanie wydaje mu się gorsze od śmierci.
 

Prorok na rekolekcjach
 
Bóg zsyła ratunek. Jonasz wolałby pewnie tratwę, beczkę, kawałek deski. Ratunkiem okazuje się jednak śmierdzący, ciasny, ciemny i duszny brzuch morskiego potwora, Lewiatana, który z morzem igra (Ps 104,26)*. Oczywiście jest to teologiczna przenośnia. Autor księgi nie chciał powiedzieć, że Bóg urządził z wieloryba łódź podwodną, a z Jonasza kapitana Nemo. Chodzi wszak o znaczenie, a nie o reporterski zapis faktów. Niedoszły prorok chciał schować się w ciemność nieodpowiedzialności, dostał się zaś w ciemność inną, znacznie bardziej straszliwą. Dostał trzydniowe, intensywne i bolesne rekolekcje, podczas których podjął na nowo rozmowę z Bogiem i pojął przynajmniej tyle, że zgodził się na posłanie do Niniwy.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Andrzej Kosiński

Paradoksalnie złamanie wskazówki Jezusa, aby uzdrowiony „nikomu nic nie mówił”, spowodowało, że trędowaty stał się jednym z uczniów Pana i głosicielem radości, której dostąpił. Był świadkiem miłości, dobroci oraz wielkości Jezusa. Jest to dla nas zachęta, aby dzielić się radością z powodu łask, które otrzymujemy od Boga.

 
Dariusz Piórkowski SJ
Jezus oczekuje od nas autentyczności, a nie udawania. Aktora się podziwia lub śmieje się z niego. Tak naprawdę nie można go naśladować. Patrząc na aktora, widzimy odgrywaną przez niego rolę. Ewangeliczny obłudnik wychodzi na ulicę i próbuje wzbudzić w obserwatorach wrażenie, że jest pobożny, że jest nosicielem światła, gdy tymczasem tego światła w nim nie ma. Takiego człowieka nie bierze się na poważnie. Budzi on krótkotrwałe zachwyty albo zostaje uznany za komedianta. 
 
Antonina Krzysztoń, Judyta Syrek
W świętym Franciszku jest spokój, radość, ale jest też cierpienie. I na pierwszy rzut oka, te stany nie mieszczą się w sobie a nawet się wykluczają, ponieważ potocznie sądzi się, że albo człowiek jest szczęśliwy, albo cierpi. Natomiast w postaci św. Franciszka jedno współgra z drugim. Światło, które widzę w św. Franciszku - to światło miłości, w której trwał i całym sobą starał się żyć...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS