logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Beata Legutko i Marta Wielek
Włącz myślenie
List
 


Z tego, co Ojciec mówi, wynika, że formowanie sumienia niekoniecznie polega na tym, żeby pogłębiać wie­dzę o hierarchii wartości. Polega ra­czej na tym, by nauczyć się działać w konkretnych sytuacjach.

Akt sumienia jest bardzo bliski cnocie roztrop­ności, którą – za Arystotelesem – św. Tomasz uważa za główną z cnót naturalnych. Ale zarówno sumienie, jak i roztropność muszą być oceniane w świetle Ewangelii: ważne są nie tylko zasady sprawiedliwości, ale też mi­łości. To jest to nowe światło, które musimy uwzględnić.

Poza tym, zastanawiając się nad jakąś de­cyzją, odwołuję się też np. do Ducha Święte­go, prosząc, żeby mnie oświecił, bo trudno mi w tej chwili sformułować słuszny sąd. Czuję się zagubiony i wzywam Bożej pomocy. I ona przychodzi, ale nie jest jak czapa, która spada na mnie gdzieś z góry, tylko jak światło, które mnie rozświetla od wewnątrz.

Wygląda na to, że wszystko zależy od naszego rozumu. Emocje nie mają żadnego wpływu na sąd su­mienia?

Emocja może albo wzmagać słuszny sąd, albo z nim walczyć. Jak wiadomo, w naszym życiu bywamy dosyć rozdarci. Dlatego żeby nie stać na rozdrożu decyzji, trzeba mieć chociaż trochę rozeznania, czym się kierować. Emo­cje dają nam pewną orientację w świecie, ale ostateczną instancją jest rozum.

To jest dobre pytanie, bo pozwoli nam od­różnić sumienie od poczucia winy. Poczucie winy to pewna reakcja emocjonalna, np.: ktoś stawia mi jakieś wymagania, ja odmawiam dostosowania się do nich, ale mam potem poczucie winy. Trzeba sobie zdać sprawę, że poczucie winy wiąże się najczęściej z niespeł­nieniem oczekiwań innych ludzi, a one bywają też niegodziwe. Przychodzi młoda dziew­czyna, która wyznaje, że jest w stanie grze­chu, ponieważ pewien sympatyczny młody człowiek się w niej zakochał, a ona w żaden sposób nie umie odpowiedzieć mu miłością. On w związku z tym cierpi, a ona ma poczu­cie winy, że zadaje mu cierpienie. Poczucie dyskomfortu psychicznego jest tu w pewien sposób zrozumiałe, ale trudno powiedzieć, żeby ona była w grzechu. Byłaby w grzechu, gdyby mu uległa, żeby mu zrobić przyjem­ność. Musi się tutaj pojawić możliwie jasny osąd sumienia dotyczący oceny etycznej tej sytuacji.

Owszem, poczucie winy może czasem pobudzać nas np. do zastanowienia się nad czymś, ale sąd ostatecznie zależy od świadomego rozpatrzenia wartości etycznej tego czynu.

Moim zdaniem Freud bardzo rozsądnie w tej dziedzinie uzupełnia naukę św. Tomasza o sumieniu.

Dla Freuda sumienie było chyba głosem jakiegoś wewnętrznego autorytetu. To raczej takie nie do końca świadome i rozumne ujęcie sumienia...

Dla Freuda sumienie to był głos superego, czyli takiego uwewnętrznionego cenzora, któ­ry nas ocenia i wywiera na nas nieustannie presję, byśmy spełniali wszystkie oczekiwa­nia naszego otoczenia. W rzeczywistości jed­nak tym głosem superego nie jest sumienie, ale właśnie poczucie winy. Miałem kiedyś wykład w Polskim Towarzystwie Psychoana­litycznym na ten temat i słuchacze zgodzili się ze mną, że Freud chyba niesłusznie na­zwał sumieniem poczucie winy. Ten głos su­perego, czyli oczekiwania innych wobec nas, trzeba dopiero poddać osądowi rozumu i to jest sumienie.

Jeżeli utożsamimy sumienie z poczuciem winy, to liczenie się z sumieniem w gruncie rzeczy będzie jakąś formą zniewolenia.
 
Zobacz także
ks. Jacek Siepsiak SJ

Wiele z poruszanych przez nas tematów dotyczy po prostu pełnego włączenia świeckich w decydowanie o Kościele, nie tylko kobiet. Tyle że – jak wspomniałam – kobiety szybciej się frustrują w tej rzeczywistości, bo w większym stopniu stykają się z takimi sytuacjami, kiedy doświadczenie bycia w Kościele jest dla nich kulturowo obce. Dla mnie, jak już mówiłam, zarządzanie Kościołem to obca kultura.

 

Z Zuzanną Radzik rozmawia Jacek Siepsiak SJ

 
Zbigniew Nosowski
Codzienność. Wielu od niej ucieka, bo często jawi się nam jako szara, monotonna, nużąca, płaska, nudna i beznadziejna. A tak by się chciało zajmować czymś wielkim, znaczącym, ciekawym i sensownym. Zazwyczaj po pewnym czasie przychodzi jednak refleksja, że uciekanie od codzienności jest uciekaniem od człowieczeństwa, od samego siebie. Bo dokąd można przed nią uciec? Jeśli zaś nie uciekać od codzienności, to co z nią uczynić? 
 
o. Bernard Sawicki OSB

Dostępność i obfitość dóbr materialnych (przynajmniej w euroatlantyckiej strefie ekonomicznej) sprawia, że ich posiadanie czy gromadzenie stało się niemal naturalną częścią codzienności. Nie tylko definiuje i warunkuje ono sposób naszego życia, ale i samopoczucie oraz status społeczny. Jesteśmy coraz bardziej przyzwyczajeni, że pewne rzeczy, bez których jeszcze kilka lat temu spokojnie się obchodziliśmy, po prostu są w zasięgu ręki...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS