logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Wniebowzięta wskazuje drogę
Idziemy
 


Wniebowzięcie Maryi to obok Bożego Macierzyństwa, Dziewictwa oraz Niepokalanego Poczęcia prawda wiary podawana uroczyście przez Kościół do wierzenia.

 

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny jest najstarszym świętem maryjnym. Już w V w. w Jerozolimie pojawiło się święto Zaśnięcia i Złożenia do grobu Maryi. Ale dogmat o wniebowzięciu ze wszystkich czterech dogmatów maryjnych został ogłoszony najpóźniej, bo dopiero w 1950 r. Pius XII w bazylice watykańskiej wygłosił nieomylnie słowa: „powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Ogłoszenie dogmatu w Kościele jest zwieńczeniem pewnej drogi modlitwy i refleksji, ale zarazem otwarciem nowych dróg. Ogłoszony dogmat zawiera bowiem w sobie tajemnice, które czekają na odkrycie i pogłębienie. Co nam mówi o dogmat o wniebowzięciu?

 

Przywilej i obietnica

 

W prawdach maryjnych uderza nas najpierw szczególne wybranie, uprzywilejowanie Maryi. Rzeczywiście! Jedynie Jej przysługuje tytuł: Matka Boża, jedynie Ona została niepokalanie poczęta, a po zakończeniu ziemskiego życia wzięta z duszą i ciałem do nieba. Z drugiej jednak strony te wszystkie prawdy mówią coś ważnego o nas; w ich świetle możemy zobaczyć nasz początek i nasze ostateczne przeznaczenie. W Maryi dokonało się to, co w jakiejś mierze ma dokonać się w nas. Tak więc tajemnica niepokalanego poczęcia wskazuje na to, o czym pisze pod natchnieniem Paweł Apostoł w Liście do Efezjan, a mianowicie, że Bóg w Chrystusie „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”. A zatem istniejemy w Bożych zamysłach od zawsze. Możemy dlatego powiedzieć, że nasz początek jest święty i nieskalany. I takie też jest nasze ostateczne powołanie. Maryja jest Bożą Rodzicielką. Prawdę tę ujął dogmatycznie Sobór Efeski (431 r.) w pojęciu theotokos, co po grecku znaczy właśnie Bogurodzica, Boża Rodzicielka, Matka Boża. Ale każdy z nas na mocy chrztu jest powołany, by nieść w sobie Boga i dawać Go światu. Wskazuje na to inny termin grecki: theoforos, który oznacza „niosący Boga”. Stąd św. Paweł pisze: „Teraz zaś już nie żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

 

Podobnie jest z prawdą o wniebowzięciu. Wskazuje ona na wyróżnienie Maryi, ale jednocześnie odsłania sens naszego życia. Nie znajdujemy jej wprost wyrażonej w Nowym Testamencie. Ale wspólnota wierzących, rozważając m.in. słowa anioła, który nazywa Maryję „pełną łaski” (Łk 1,28), a także słowa samej Maryi: „błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48), doszła do zrozumienia, że Maryja bez żadnego okresu pośredniego dostąpiła pełni zbawienia (pełni łaski), czyli jest w niebie z duszą i przemienionym ciałem. Dojście Kościoła do dogmatu wniebowzięcia to jeden z przykładów, jak realizuje się słowo Chrystusa: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,13). Wiele bowiem prawd zostało danych Kościołowi jakby w zalążku, ale pod wpływem Ducha Świętego wspólnota wiernych na czele z papieżem powoli je odkrywa, a kiedy czas dojrzeje, zostają one niekiedy ogłoszone jako dogmat.

 

Wniebowzięcie Maryi jest obietnicą dla nas. My też zostaliśmy wszak powołani do życia wiecznego z całym naszym ludzkim jestestwem, tj. z duszą i ciałem. Człowiek bowiem jest fizyczną, psychiczną i duchową jednością. Dlatego lepiej mówić: „człowiek jest duszą”, niż: „człowiek ma duszę”. Analogicznie precyzyjniejsze jest stwierdzenie: „człowiek jest ciałem”, niż: „człowiek ma ciało”. Bóg chce nas zbawić we wszystkich tych splecionych ze sobą wymiarach, które tworzą nasze człowieczeństwo i naszą osobowość. Innymi słowy, Bóg chce nas mieć całych, z duszą i ciałem, w swoim wiecznym królestwie, czyli w niebie. Wniebowzięta wskazuje drogę, która została dla nas otwarta. Obyśmy tylko chcieli nią kroczyć.

 

Wniebowzięcie – święto „materialistów”

 

Powyższy tytuł jest oczywiście trochę prowokacyjny. Materializm wszak to pogląd, że istnieje tylko materia. Chrześcijaństwo odrzuca zdecydowanie tę koncepcję, ale to nie znaczy, że pogardza światem materialnym i spogląda jedynie w kierunku tego, co czysto duchowe. Wręcz przeciwnie! Bóg stworzył świat duchowy i materialny. Co więcej, druga osoba Trójcy Świętej wcieliła się, stała się człowiekiem. Przy czym przyjęte przez Boga człowieczeństwo nie okazało się tymczasową maską. Po zakończeniu ziemskiej misji Jezus wstąpił do nieba ze swym przemienionym ludzkim ciałem. W ten sposób wprowadził człowieczeństwo w życie Trójcy Świętej. Swoim wniebowstąpieniem jako Bóg wcielony Jezus otworzył nam niebo. Dlatego możliwe było wniebowzięcie Maryi i możliwe jest nasze „wniebowzięcie”, tj. życie z duszą i ciałem w niebie. Można powiedzieć, że chrześcijaństwo, jak żadna inna religia, czy też filozofia, głosi godność stworzonej przez Boga materii.

 

Ten swoisty „materializm” chrześcijaństwa od początku budził kontrowersje. W filozofii Greków, z którą chrześcijaństwo musiało się konfrontować, ciało było widziane raczej jako więzienie duszy. Stąd też kiedy Paweł Apostoł przemawiał na Areopagu, z początku wzbudził nawet zainteresowanie, ale gdy doszedł do nauki o zmartwychwstaniu ciał, „jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: »Posłuchamy cię o tym innym razem«” (Dz 17,32). Łączenie życia wiecznego ze zmartwychwstaniem było dla Greków absurdem. Współczesny człowiek też ma wobec ciała ambiwalentny stosunek. Z jednej strony dbamy o ciało, często aż nadto, ale z drugiej jest ono przyczyną różnych cierpień. Dlatego nie jest nam obca pokusa, by o życiu wiecznym myśleć w kategoriach czysto duchowych. Gdyby ktoś, kto nic nie wie o chrześcijaństwie, pospacerował po naszych cmentarzach, to mógłby nie zorientować się, że chrześcijanie wierzą w zmartwychwstanie ciał. Na nagrobkach czytamy: „Pokój jego duszy” itp., i bardzo rzadko możemy znaleźć napis typu: „Oczekuje dnia zmartwychwstania ciała”. Tymczasem w centrum chrześcijańskiej nowiny znajduje się zmartwychwstanie Jezusa, które zapowiada nasze zmartwychwstanie. Wniebowzięcie Maryi jest tego wymownym potwierdzeniem.

 

Zielna hetmanka

 

W polskiej tradycji ludowej uroczystość Wniebowzięcia nazywa się świętem Matki Bożej Zielnej. Pięknie pisała o tym Zofia Kossak: „Pobożność ludu polskiego uwiła Jej wieniec legend piękniejszy niż dożynkowy. Najświętsza ochraniała dłonią przed jastrzębiem gniazdo skowronka, przyjaciela rolnika… Tej Opiekunce, Matce miłości pięknej i nadziei świętej, lud polski składa zboża i zioła w dniu Jej Wniebowzięcia. Ona poniesie je ze sobą niby wonny oddech ziemi – hołd Stworzycielowi od Jego stworzenia”. Z drugiej strony pachnące zioła, kwiaty, dojrzałe kłosy zbóż i dorodne owoce symbolizują duchową pełnię Maryi, jako „najdorodniejszego ziemskiego owocu”, koronę stworzenia. Zioła mają leczniczą moc, a kwiaty wprawiają w zachwyt kolorystyką barw i zapachem. Pobożny lud czci Maryję wniebowziętą jako najpiękniejszy kwiat ludzkości, a zarazem lekarstwo na nasze choroby duszy i ciała.

 

Ponadto w Polsce uroczystość Wniebowzięcia łączy się ze świętem Wojska Polskiego oraz z pamięcią o bitwie warszawskiej 1920 r. Bitwa ta ocaliła nie tylko odzyskaną polską niepodległość. Historycy uważają, że była to jedna z najważniejszych bitew w dziejach świata. Wojsko Polskie na czele z marszałkiem Józefem Piłsudskim zatrzymało i zwyciężyło milionową nawałę Armii Czerwonej i uratowało nie tylko Polskę, ale prawdopodobnie także Europę przed niewolą oraz wprowadzeniem sowieckiego komunizmu. Jedną z postaci bitwy warszawskiej jest ks. Ignacy Skorupka, kapelan garnizonu praskiego, który zginął w walkach z bolszewikami 14 sierpnia 1920 r. Na obrazie Jerzego Kossaka „Cud nad Wisłą” widzimy w centrum właśnie ks. Skorupkę z krzyżem w ręku, zagrzewającego Polaków do boju. Natomiast w lewym górnym rogu obrazu ukazana jest Matka Boża, która posyła symboliczną husarię na pole walki. Przypomina się tutaj inny obraz, a mianowicie Matki Bożej Hetmanki Wojska Polskiego. Tytuł jak najbardziej słuszny! Nie tylko wszak w 1920 r., ale w wielu innych wojnach żołnierz polski, broniąc ojczyzny, wzywał wstawiennictwa Maryi, prosił ją o „dowództwo”.

 

W wielu kościołach diecezji warszawsko-praskiej znajdujemy różne odniesienia do bitwy 1920 r. Na przykład w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Mińsku Mazowieckim, przy prezbiterium jest tablica z napisem: „Bohaterom poległym w obronie Ojczyzny w 10. rocznicę odparcia najazdu bolszewickiego”. Na tablicy możemy przeczytać nazwiska i miejsce pochodzenia dwudziestu poległych w wojnie 1920 r. parafian. A w ołtarzu bocznym znajduje się wizerunek Matki Bożej Anielskiej, zwanej Panią Hallera. Chodzi o gen. Józefa Hallera, który jako jeden z dowódców armii polskiej w wojnie polsko-bolszewickiej modlił się przed obrazem dwukrotnie. Najpierw 12 sierpnia, prosząc wraz ze swym sztabem o zwycięstwo, a potem 17 sierpnia, dziękując, razem z nuncjuszem Achillem Rattim (późniejszym Piusem XI), za odniesione zwycięstwo.

 

Tak oto 15 sierpnia Matka Boża wniebowzięta patronuje rolnikom w świętowaniu owoców ich ciężkiej pracy, a zarazem Wojsku Polskiemu i wszystkim, którzy z wdzięcznością wspominają tych, którzy przelewali krew za wolność Polski i Kościoła. Ojczyzna doczesna jest dobrem, którego trzeba bronić, ale nie jest dobrem ostatecznym. Przed nami ojczyzna niebieska, do której prowadzi nas Maryja wniebowzięta.

 

Dariusz Kowalczyk SJ
Idziemy nr 33/2020