logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Marian Grabowski
Wspólnota słuchających Jezusa
Liturgia.pl
 
fot. Roam In Color | Unsplash (cc)


Marta. Patronka nie zapobiegliwych gospodyń, ale patronka wszystkich, którzy naprawdę chcą słuchać Jezusa i którzy dają się Mu w tym poprowadzić.

 

Gdy oni wyruszyli, On wszedł do jakiejś wsi. Podjęła Go tam pewna kobieta imieniem Marta. Miała ona siostrę imieniem Maria, która, przysiadłszy u stóp Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś była zajęta posługą. Przystanąwszy powiedziała: „Panie, czy Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawiła mnie samą, bym usługiwała? Powiedz jej, aby mnie wspomogła”. A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, jednego zaś potrzeba. Maria wybrała dla siebie dobry udział, który nie zostanie jej odebrany”.

(Łk 10.38-42)


Jak sugeruje pierwsze zdanie interlinearnego przekładu, Jezus gości u Marty bez uczniów. W kameralności jej domu powstaje wspólnota. Wspólnota tego, kto mówi i wspólnota tego, kto słucha. Inicjuje ją mówiący, ale bez wsłuchanego, bez Marii nigdy by nie powstała.

O zaistnieniu wspólnoty informuje skarga Marty. Jest ekstremalnie nietypowa. Kto z nas poskarży się gościowi, że jeden z domowników jest niesolidarny w wysiłku ugoszczenia go! Zarzuty, pretensje do niesolidarnych domowników pojawiają się po wizycie. Poza tym, jeśli Jezus gościł u Marty sam, może z osobą towarzyszącą, to tej pracy tak wiele gospodyni nie miała. Co innego, gdyby miała nakarmić całą grupę uczniów.

Tylko jeden powód tłumaczy zachowanie Marty, jej otwartą skargę na Marię do Jezusa. Marta wyczuwa wspólnotę. Chce do niej też należeć, a czuje się poza jej obrębem. Skarga na Marię nie wygląda na wyraz poczucia krzywdy, ale jest wyrazem poczucia wyobcowania. Skarga Marty jest wołaniem o przyjęcie do tej wspólnoty.

Jezus zwracając się do Marty nie wytyka, nie strofuje, nie poucza. W Jego słowach musi być pokój i łagodność. Co pozwala tak myśleć? Każdy, kto wychowywał dzieci, uczniów – ludzi, którzy go kochają, nie ryzykuje wypowiedzi, na którą odważył się Jezus. Nie ryzykuje wypowiedzi porównujących typu: ty dobrze, ty kiepsko. Nie ryzykuje, bo nie chce budzić zazdrości w sercu jednego, a pysznienia się u drugiego.

Nieraz trzeba tak powiedzieć, ale sztuką jest umieć to zrobić i wiedzieć, kiedy jest niezbędnie potrzebne. Jezus, sądzę, wyraźnie słyszy skargę Marty, może widzi, że Maria już podnosi się i wstaje, by pomóc siostrze. I mówi, co mówi. Dla obu sióstr błogosławione.

Gdy Marta przyjmie Jego słowa, to nie tylko zacznie uwalniać się od przemocy zapobiegliwości. Stanie się jeszcze coś, co dyskretnie komunikuje Jan.

Jezus zbliża się do Betanii po śmierci Łazarza. Marta wybiega Mu na spotkanie. Rozmawiają. Potem czytamy. Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała ukradkiem swoją siostrę, mówiąc: „Nauczyciel [tu] jest i woła cię”. (J 11.28) Jan nic nie pisze, by Jezus powiedział do Marty – zawołaj siostrę. Skąd Marta wie, że Jezus chce obecności Marii?

Usłyszała, myślę. Sądzę, że należy do tych, co mają na Niego słuch absolutny.

 

Marian Grabowski
Liturgia.pl | 17 lipca 2010

 
Zobacz także
ks. Jacek Stefański

Bóg nie musiał się posłużyć wężem miedzianym, aby uzdrowić Hebrajczyków, tak jak nie musiał się posłużyć krzyżem, aby dokonać naszego odkupienia z władzy grzechu. Niemniej taka była Jego wola i z tej racji w świątyniach katolickich widzimy krzyż, do którego przybity jest Syn Boży. Protestanci zaś zarzucają nam, że w kościele krzyż powinien być pusty, bez Chrystusa, bo On zmartwychwstał i teraz żyje.

 
s. Rita od Chrystusa Sługi WNO

Modlitwa przy codziennych zajęciach, przy zwykłych wydarzeniach (nie tylko „jak trwoga…”) nie zmienia tej rzeczywistości, że Bóg jest blisko mnie, bo nie może jej zmienić: On jest zawsze. Ale modlitwa ta zmienia rzeczywistość we mnie: widzę, że Bóg jest blisko mnie; pamiętam, że jest. Ta modlitwa, która przeplata dzień jak szara  osnowa, zmienia widzenie rzeczywistości. 

 
Przemysław Radzyński
Bałem się i wciąż boję się samotności. Nie rozumiem tych, którzy mówią, że w kapłaństwie nie można czuć się samotnym. Można… Można się spalać dla innych, można posługiwać, ewangelizować, nawracać, rozgrzeszać, ale przecież prędzej czy później po takiej posłudze wraca się do zakonnej celi, gdzie nie ma się do kogo odezwać. I jest doświadczenie samotności. Jest i ma być. 

O tym, co jest najtrudniejsze w kapłaństwie, ale także o największych radościach księdza mówi o. Piotr Recki SP, w rozmowie z Przemysławem Radzyńskim.
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS