logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
s. Maksymiliana Kamińska MChr
Wspomnienia z podróży
Profile
 


Kontrolę przeprowadzała kobieta, która kazała nam powoli ściągać buty i odczekać 15 minut W trakcie badania wszedł jeden z celników, ale został przez nią wyproszony. Ona przez ten czas, niby krzycząc na nas, odliczyła kwadrans. Do końca zachowała "kamienną twarz", choć oczy zdradzały dobre serce. Po pozorowanej kontroli kazała nam opuścić pomieszczenie i przekazała szefowi, że szczegółowe badanie nie przyniosło żadnego rezultatu. W efekcie, i tak uznano nas za przemytników i wrogów ZSRR.

Karna pieczątka w paszporcie

Kazano nam stanąć pod ścianą i wykonano wiele zdjęć, które - jak nam oznajmiono - będziemy mogły znaleźć już następnego dnia, w każdym większym muzeum ateistycznym. Postawiono nam także po "karnej pieczątce" w paszportach i wpisano do rejestru przemytników, dając do zrozumienia, że nasz pobyt w ZSRR nie jest mile widziany. Zasugerowano, że powinnyśmy wracać do domu, tym bardziej, że podróżujemy same. Potem zabrano nam wszystkie rzeczy, które przekroczyły ilościową normę, podaną w dokumencie z Urzędu do Spraw Wyznań (np. jeśli w dokumencie było napisane, że mam 300 różańców, a miałam ich 450, to 150 zostało zarekwirowanych).

Ten fakt nas nie załamał, bo wiozłyśmy dewocjonalia, aby je rozdawać. Prosiłyśmy tylko Boga, aby nie zostały zniszczone i... spotkała nas miła niespodzianka. Okazało się, że wszystkie zarekwirowane rzeczy będą przechowywane w magazynie celnym, ponieważ rząd ZSRR szanuje cudzoziemców i ich dobra materialne...

Podróż do Lwowa

Po czterogodzinnej odprawie kazano nam zabrać rzeczy i opuścić posterunek. Naszym schronieniem o godzinie pierwszej w nocy mógł być jedynie brudny i zimny dworzec kolejowy, bez "żywej duszy". Do nas należała teraz decyzja, czy wracamy do Polski, czy czekamy na następny pociąg do Kijowa, który ma kurs dopiero za dwa dni. Wybrałyśmy jeszcze inne rozwiązanie: podróż do Lwowa. Byłyśmy w posiadaniu adresu tzw. Sióstr Fabrycznych. Liczyłyśmy, że nas przyjmą na dwa dni.

Pierwszy, tzw. pociąg robotniczy do Lwowa odjeżdżał dopiero o godz. 4.30. Miałyśmy sporo czasu, a odwagi dodawał nam fakt obecności na dworcu pewnej osoby. Otóż obserwowała nas sprzątaczka, która w pewnym momencie podeszła, przedstawiła się jako greko-katoliczka i wyraziła chęć pomocy. Udzieliła nam m.in. kilku wskazówek, jak mamy się zachowywać, a na pożegnanie z radością przyjęła obrazki i różańce.

Odwaga i gościnność

Nasz pociąg robotniczy przyjechał punktualnie. Był nieogrzewany, z drewnianymi ławkami i wiózł smutnych, przygniecionych życiem pasażerów, zapewne ludzi ciężkiej pracy. Większość z nich spała albo paliła papierosy, lecz nasza obecność spotkała się z dużym i bacznym zainteresowaniem.

Pomne na wskazówki, dotyczące bezpiecznego podróżowania po ZSRR, nie byłyśmy skore do rozmowy. Wysiadłyśmy we Lwowie, na dużym dworcu kolejowym, wybudowanym jeszcze przed II wojną światową, bardzo – niestety – zniszczonym. Po kilku przesiadkach autobusowych, dojechałyśmy do sióstr. Ponieważ nas nie znały, zadały kilka kontrolnych pytań, aby sprawdzić, czy mówimy prawdę. Pozwoliły nam się rozgościć i poczekać do następnego dnia, a same poszły do pracy w fabryce. Byłyśmy zbudowane ich odwagą i gościnnością. Jedyną rzeczą, o jakiej mogłyśmy w tamtej chwili marzyć, była kąpiel. Przeżyłyśmy zaskoczenie, kiedy okazało się, że dopływ wody w mieście jest codziennie, od kilku lat, zamykany w godzinach 7.00 - 17.00. Po odpoczynku i modlitwie wyruszyłyśmy do miasta, aby je trochę zwiedzić. Znalazłyśmy tam sporo akcentów polskich. Widząc zabytki, dzieła sztuki w opłakanym stanie, odczuwałyśmy nostalgię i... ból. Pamiętając o "obietnicy" celników, że nasze zdjęcia widniały będą w muzeum ateistycznym, odszukałyśmy ten budynek i z wielkim zainteresowaniem oglądałyśmy wszystkie eksponaty. Pomimo zakazu fotografowania, robiłyśmy po kryjomu zdjęcia, ale naszych "portretów" nie odnalazłyśmy.

Miasto Bar

Niebawem zadzwoniłyśmy do ks. Nagórnego (który nas zaprosił), z informacją, że już jesteśmy we Lwowie. Następnego dnia po nas przyjechał i wyruszyliśmy do Baru. Miasto Bar na Ukrainie, to dawna rezydencja Królowej Bony. Ugościła nas tam starsza, bardzo życzliwa Polka, która zgodziła się zameldować nas pod swoim adresem, ponosząc oczywiście ryzyko, np. ciągłych szykan ze strony miejscowej milicji. Postawiła jednak pewien warunek. Kazała nam oddać nasze spódnice do skrócenia, bo inaczej wszyscy będą widzieli, że jesteśmy "jakieś inne"... Po szybkiej przeróbce krawieckiej udałyśmy się, wraz z naszą dobrodziejką, do urzędu meldunkowego. Nie stwarzano nam tutaj większych problemów; widocznie do Baru nie doszła jeszcze wiadomość o naszej akcji przemytniczej.


 

 
Zobacz także
Agnieszka Huf
Życie „niechcianych” dzieci zazwyczaj nie jest łatwe. Odrzucone przez własnych rodziców, często szukają miłości tam, gdzie jej nie ma… Tym bardziej są one ukochanymi dziećmi Boga. A Serce Boga jest tam, gdzie modlitwa. Jeśli jest to modlitwa przez ręce Maryi – Boże łaski rozdawane są z zadziwiającą hojnością…
 
 
Agnieszka Huf
Jeszcze kilka lat temu fakt że Polak jest Papieżem – czyli przedstawicielem Chrystusa na ziemi – nie robił na mnie większego wrażenia. Wszystko zmieniło się pamiętnego 2 kwietnia 2005 roku. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak od tego momentu moje życie diametralnie się odmieni. Moja ówczesna „kondycja” duchowa i egzystencjalna była fatalna. Przez kilka ostatnich lat żyłem z dala od Boga i Kościoła...
 
ks. Paweł Sobierajski
Apostołowie żyli z Jezusem, widzieli Jego cuda, doświadczali mocy Jego słowa, przeżyli skandal krzyża i poranek Zmartwychwstania. A jednak do momentu Zesłania Ducha Świętego trudno ich nazwać chrześcijanami. Ogarnięci strachem, obawami i niepewnością, nie byli w stanie jako wspólnota wyjść do świata i głosić Dobrą Nowinę. Czy w dzisiejszym Kościele Jezusowym nie istnieje podobna sytuacja? Wielu katolików nie czuje się predysponowanych, ba, wstydzi się i lęka głosić w swoim otoczeniu Jezusa. Twierdzi się nawet, że wiara jest sprawą prywatną i nie należy zbyt często o Bogu mówić...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS