logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Gabriel Bartoszewski, Paweł Teperski OFMCap
Wszyscy byli za...
Głos Ojca Pio
 


 

Mocny impuls

Beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki jest bardzo oczekiwana od dłuższego czasu. Ufamy, że w dzisiejszej rzeczywistości, tak bardzo skomplikowanej, będzie ona dobrym, mocnym impulsem do odrodzenia społeczeństwa, pojednania i uporządkowaniu zagmatwanych, bolesnych spraw społeczno-politycznych.

O beatyfikacji ks. Popiełuszki z ojcem Gabrielem Bartoszewskim, doktorem prawa kanonicznego, promotorem sprawiedliwości w procesie diecezjalnym i współpracownikiem postulatora w czasie prac nad procesem w Kongregacji do spraw Kanonizacyjnych, rozmawia Paweł Teperski OFMCap...


6 czerwca 2010 roku zostanie wyniesiony na ołtarze człowiek, który tak wiele zrobił dla wolności, dla Polaków - ks. Jerzy Popiełuszko. Jak doszło do tej beatyfikacji?

Cofnijmy się do śmierci księdza Jerzego 19 października 1984 roku, która spowodowała ogromne poruszenie wśród ludzi w całej Polsce. Pogrzeb 3 listopada był manifestacją na niesamowitą skalę, bo liczył około pół miliona uczestników. Sława męczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki była oczywista dla wszystkich. Proszę sobie wyobrazić, że pięć czy sześć dni po pogrzebie kilkudziesięciu pracowników szpitala na Inflanckiej, gdzie ksiądz Jerzy był kapelanem, przysłało pismo do księdza prymasa, ordynariusza diecezji, z prośbą o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. To jest fenomen. Potem te listy, tzw. postulacyjne, raz po raz się powtarzały. Zebrano ich dwie grube teczki.

Oczywiście Kościół jest ostrożny i ksiądz prymas czekał z rozpoczęciem procesu aż do 1989 roku, co niektórych gorliwych katolików denerwowało. Ale przecież pamiętamy, że od chwili pogrzebu ustawiały się niekończące się kolejki do grobu ks. Jerzego, bo ludzie uważali, że on jako męczennik już jest w niebie. A więc ks. Jerzy odbierał kult religijny, ale był w tym też element innej natury. Trzeba pamiętać, że przy kościele św. Stanisława Kostki gromadzili się ludzie ówczesnej opozycji, którzy mieli swoje cele. I stąd też oczekiwanie ks. Prymasa miało głęboki sens. Nawet po 1989 roku, kiedy Polska odzyskała wolność. Prymas czekał, żeby zweryfikować religijność kultu dla rozpoczęcia procesu. Na przełomie lat 1993-94 powołał komisje biegłych historyków, w pracach których ja też uczestniczyłem, prosząc o wyrażenie opinii, czy już czas rozpocząć proces, czy nie będzie nieprzewidzianych trudności itd. Zasięgnął też opinii Konferencji Episkopatu Polski o stosowności rozpoczęcia procesu.

Wyniki prac tych komisji były pozytywne i dopiero w 1996 roku prymas zdecydował się na rozpoczęcie procesu, który formalnie rozpoczął się 8 lutego 1997 roku. Pierwsza publiczna sesja zaprzysiężenia trybunału odbyła się w kościele św. Stanisława Kostki. Był to bardzo podniosły moment, bardzo dużo ludzi. Dopiero po tej uroczystości nastąpiły przesłuchania świadków…

Dlaczego proces zwykle ma tak powolne tempo?

Proces beatyfikacyjny jest bardzo skomplikowany, wymaga dużego nakładu pracy i czasu, bo oprócz przesłuchania świadków należy powołać cenzorów – teologów do oceny autografów pozostawionych po zmarłym.

Po księdzu Jerzym pozostało ich niewiele, ale przecież trzeba je przeczytać i napisać ocenę teologiczną, czy nie ma w nich wypowiedzi przeciw wierze i moralności. Następnie powołuje się komisję historyczną, która zbiera pisma niedrukowane i wszystkie dokumenty sługi Bożego i o słudze Bożym. W wypadku księdza Jerzego było tego bardzo dużo. Trzeba było sięgnąć nie tylko do archiwów kościelnych, ale i archiwów Urzędu Ochrony Państwa itd.
Potem te materiały należy opracować, a więc zeznania świadków trzeba przepisać na komputerze, następnie przetłumaczyć je na język włoski, którym posługują się urzędnicy w Watykanie. Dokumenty należy też uporządkować. To wymaga czasu.

Ale przecież my w archidiecezji warszawskiej proces księdza Jerzego prowadziliśmy tylko cztery lata. To jest właściwie forma ekspresowa. W 2001 roku akta znalazły się w Kongregacji do spraw Kanonizacyjnych i tam nadano sprawie też stosunkowo szybki tok, bo już pod koniec roku sprawdzono tzw. legalność procesu, czyli zgodność jego przebiegu z przepisami prawa, oraz to, czy materiał przysłany do kongregacji może stanowić podstawę do przygotowania tzw. positio de martirio, dokumentacji o męczeństwie.

Dopiero ta praca nieco się przeciągnęła. Zaczęła się w 2002-2003 roku i trwała do 2008, ale dokumentacja o męczeństwie ks. Jerzego obejmuje ponad tysiąc dwieście pięćdziesiąt stron formatu A4. Więc nie trzeba się wcale dziwić, że jej przygotowanie tyle trwało. Poza tym trzeba pamiętać, że diecezja może przeprowadzić proces szybko, a w kongregacji są setki czy nawet tysiące spraw i pewna ich kolejność. Każda sprawa jest ważna. Mając to na uwadze, mogę powiedzieć, że w przypadku procesu ks. Popiełuszki mieliśmy szczęście.

 

 
1 2  następna
Zobacz także
Przemysław Radzyński
Nasza dzisiejsza praca jest wprost nawiązaniem do tych sytuacji. Człowiek, który przebywa w więzieniu jest zagubiony. Najczęściej sam doprowadził do tej niewoli, a trwając w niej bez odniesienia do Pana Boga Jego miejsce mogą zająć inne rzeczy. Dlatego staramy się, na ile to możliwe, wskazać im, że Pan Bóg się nimi opiekuje, że Pan Bóg jest przy nich przez ludzi, których stawia na ich drodze. 

O pracy kapelana więziennego i charyzmacie zakonu trynitarzy opowiada o. Rafał Piecha OSST, który na co dzień pracuje w Zakładzie Karnym w Krakowie-Nowej Hucie w rozmowie z Przemysławem Radzyńskim.
 
Przemysław Radzyński
Ostatnio, w ramach trasy po Polsce, Leo Smith grał ze mną w kościele w Zielonej Górze i zapytałem go, czy ma coś przeciwko temu, żeby tam grać. Powiedział, że on bardzo często gra w kościołach. Było to dla mnie wielkie wydarzenie. Gdy go przedstawiałem, powiedziałem, że to nasz gość z Ameryki, pan Leo Smith, człowiek głęboko wierzący, muzułmanin i bardzo się to wszystkim podobało. Wytworzył się tam taki hiperekumenizm...
 
Grzegorz Owsianko
Słysząc na wykładach fizyki…, że przy wystrzale, np. z armaty, istnieje pewna granica zasięgu, której, biorąc pod uwagę siłę wybuchu, pocisk nie przekracza - przyszło mi na myśl, czy ta granica jest bezwzględnie pewna i czy można by ją w jakiś sposób przekroczyć...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS