logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Janina Niemiec
Wychowanie jako
materiał własny
 


 
 Dzięki darowi płodności otrzymanemu od Stwórcy rodzice przekazują biologicznie życie swoim dzieciom. Każdy Boży dar jednocześnie wyznacza ludziom zadanie. W przypadku poczętego życia będzie to troska obojga rodziców o właściwy i wszechstronny rozwój dziecka. Żyjemy w czasach, w których zaczyna się przekładać rozwój fizyczny i intelektualny młodego człowieka nad jego dojrzewanie psychiczne, społeczne czy wreszcie duchowe. Świat zachowuje się tak, jakby te ostatnie sfery życia były mniej ważne lub wręcz zbędne. Jednak doświadczenie ludzkie wskazuje na coś zgoła innego: tylko człowiek otwarty na innych ludzi, zdolny do współdziałania z innymi, gotów do poświęcenia, człowiek kochający Boga i szanujący Jego prawa jest naprawdę wolny i szczęśliwy. I takie właśnie zadanie stoi przed rodzicami, którzy powołani są do odpowiedzialnego rodzicielstwa. Bowiem proces wychowania w rodzinie powinien „doprowadzić młodego człowieka do takiego stopnia psychofizycznej dojrzałości, gdy zacznie wychowywać on sam siebie.”[1]
 
Zapleczem teoretycznym mądrego wychowania powinna stać się prawda o człowieku.
W takim razie zastanówmy się, kim jest osoba ludzka?
Odpowiedzi na to pytanie możemy szukać u jednego z największych autorytetów moralnych ostatnich lat. Ojciec Święty Jan Paweł II, bo o Nim tutaj mowa, już w jednym ze swoich najwcześniejszych dzieł pisał, że „osoba jest jednostką natury rozumnej”, o swoistym wnętrzu i życiu wewnętrznym. [2] Posiada władzę samostanowienia wynikającą z refleksyjności i wolnej woli.[3] Człowiek jest więc istotą posiadającą rozum i wolę. Rozum człowieka jest jego władzą poznawczą. Może on szukać i rozpoznać prawdę. Wola jest władzą decyzyjną. Zdolna jest do wyboru dobra. Jednak obie te władze są w człowieku potencjalne. Mogą i powinny się rozwinąć, ale ich rozwój podlega także zagrożeniom. Szukanie prawdziwego dobra osoby, to pomoc w tym, by jej rozumność i wolność nie tylko nie uległy zniekształceniu, ale jeszcze rozwinęły się możliwie najpełniej. Aby tak się działo warto uświadomić sobie, kim dla rodzica czy każdego wychowawcy ma być druga osoba ludzka. I tu sięgnijmy znowu do wyżej cytowanego dzieła, gdzie Autor charakteryzuje osobę w pierwszym ujęciu normy personalistycznej, jako takie dobro, wobec którego nie można się odnieść inaczej jak tylko z miłością.[4] Czyli pierwszorzędnym motywem działania ma być właśnie miłość. Ale jak zrozumieć to pojęcie, tak dziś nadużywane i zdewaluowane? Aby nie popełnić błędu, należy odnaleźć właściwą jej definicję. Miłość nie jest tylko uczuciem, bo uczucia są zmienne i niezależne od ludzkiej woli. A miłość związana jest z wolą.
 
Miłość to dbanie o prawdziwe dobro osoby.
Jak to rozumieć w kontekście życia codziennego? Znaczy to, że robiąc cokolwiek, co ma związek z innymi ludźmi (ucząc, wychowując, nawet wykonując usługę rzemieślniczą) ma nam przyświecać dobro tych ludzi. Więcej jeszcze. Nie tylko dobro, ale dobro prawdziwe, czyli takie, które uszanowuje i dostrzega całego człowieka, jego życie obecne, ale także jego transcendencję, nastawienie i dążenie do spotkania z Bogiem. Tylko taka całościowa wizja człowieka mówi mi o nim całą prawdę, więc uzdalnia do widzenia jego prawdziwego dobra.
 
Drugie ujęcie normy personalistycznej mówi, że osoba jest takim dobrem, które nigdy nie może być przedmiotem użycia innej osoby.[5] To ujęcie pomaga weryfikować wszelkie plany i poczynania wobec innych osób. Można przecież samego siebie zapytać, dlaczego to czy tamto robię, dlaczego tego, czy tamtego wymagam od innej osoby. Czy nie chcę przypadkiem, aby pomogła mi ona w realizowaniu moich własnych, egoistycznych interesów. Tylko rodzic, który w swoim życiu przyjął zasady normy personalistycznej (a wielu żyje nimi nie znając takiego teoretycznego ujęcia, bo to przecież nic innego jak przykazanie miłości bliźniego głoszone przez Jezusa Chrystusa) będzie mądrze wychowywał swoje dzieci, próbując każde ich działanie, każdą ich decyzję „wiązać” z prawdą i dobrem, będąc jednocześnie żywym przykładem takiego powiązania.
 
Janina Niemiec
 
Przypisy
1. A. Bławat, Wychowawcze powołanie rodziny, „Studia nad rodziną”, Warszawa 1998/1, s. 22.
2. Por. K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Lublin 1982, s. 24.
3. Por. Tamże, s.25.
4. Por. Tamże, s.42.
5. Por. Tamże, s.42.
 
Zobacz także
Michał Wojciechowski
Biblia głosi bardzo pozytywny obraz małżeństwa. W Księdze Rodzaju „człowiek” stworzony jest jako mężczyzna i kobieta, którzy są powołani do płodności. Mąż opuszcza swoich rodziców i łączy się ze swoją żoną w jedno ciało (Rdz 2, 24). W tej wizji stanu człowieka, jakim go Bóg stworzył, możliwość rozdzielenia „jednego ciała” nie jest w ogóle uwzględniona.
 
Michał Wojciechowski
Poczucie winy – tak jak wstyd, złość, mściwość, uraza czy potępienie – to stan psychiczny ciemny, smutny, dolegliwy. Gdy oczekiwania rodzica zostały zawiedzione, ogarnia go rozczarowanie, pojawiają się pretensje. Pod pokładami niechęci i uraz miłość obumiera. Jak on czy ona może mi to robić? – oburza się matka czy ojciec...
 
Michał Wojciechowski

Miłość jest najpełniejszą realizacją wszystkich możliwości jakie tkwią w człowieku. Oczywiście dzieje się tak, kiedy miłość jest prawdziwa (czyli taka, która zwraca się do prawdziwego dobra w sposób odpowiedni do natury tego dobra). Miłość do osoby musi być życzliwa, żeby można ją było nazwać prawdziwą (to trzeci z kolei omawiany składnik miłości). Nie wystarcza chcieć drugiej osoby jako dobra dla siebie i zarazem chcieć dobra dla drugiej osoby, bo to jest dobre dla mnie. Chodzi o to, że życzliwość odrywa się od wszelkiej interesowności.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS