logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Jan Sochoń
Z życia do życia
Idziemy
 


Oddajemy cześć krzyżowi

W Wielki Piątek wspominaliśmy śmierć Jezusa na krzyżu. Symbolika krzyża jest dla chrześcijan wyjątkowo istotna i duchowo pobudzająca. Krzyż bowiem to znak zbawienia przez mękę Syna Bożego oraz symptom nadziei, że ludzkie cierpienia prowadzą również do zmartwychwstania, jeżeli zostaną sprzęgnięte z mocą płynącą z życia i śmierci Jezusa. Dlatego oddajemy cześć krzyżowi? Nie czcimy krzyża jako narzędzia zbrodni, tylko jako narzędzie zbawienia. Kiedy całuję podczas liturgii Ewangelię, to w ten sposób oddaję hołd nie kartce papieru, lecz słowu zbawienia, a w ostatecznym sensie – samemu Zbawicielowi.

Gdyby – przykład czerpię z katechezy ojca Jacka Salija – zastrzelono mi bliską osobę, rewolwer byłby tylko i wyłącznie narzędziem zbrodni. Natomiast Pan Jezus umarł nie tylko dlatego, że ludzie podjęli zbrodniczą decyzję zamordowania Go. Umarł, bo sam chciał oddać za nas życie, po to przecież przyszedł na tę naszą ziemię. U św. Jana czytamy: „Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać (J 10, 17). Nie tylko umarł dlatego, że sam tak chciał, ale również w sposób, w jaki chciał.

Czy jednak krew przelana na Kalwarii to cena za dług, jakiej Bóg wymaga za obrazę, której od nas doznał? Cóż, ewangeliści i św. Paweł stosują w swych interpretacjach takie terminy jak „okup”, kara, sprawiedliwość, ofiara. Czyżby sugerowali, że Bóg zaplanował śmierć Jezusa, żeby odkupić nasze grzechy, a przez to niejako nadał cierpieniu jako takiemu wartość? Chyba jednak nie; raczej trzeba powiedzieć, że wybierając zadanie bezbronnego proroka Jezus wyraził bezwzględne posłuszeństwo Ojcu w niebie oraz doskonałą ofiarę.

I w tej kenozie Chrystus nie przesłonił swego Bóstwa, lecz właśnie przez nią objawił Bóstwo zarówno swoje, jak i Ojca, ponieważ „Bóg jest miłością”, miłością, czystą i bezinteresowną, aż po śmierć na krzyżu. Dlatego odważamy się powiedzieć, że śmierć jest dla chrześcijanina ostatecznie zyskiem, bo jego życiem jest sam Chrystus „wywyższony na belce krzyża”. Im bardziej radykalne samowyniszczenie, tym pełniejszy objaw miłości ku ludziom, lecz również tym bardziej zupełna ufność w Ojca – nadzieja wbrew wszelkiej nadziei, że miłość Boga zwycięży.

Chrystus zmartwychwstał!

Oczekiwaliśmy na największe wydarzenie naszego życia, z podskórną radością. Pamiętamy, co się wydarzyło. Odbył się pogrzeb Chrystusa, sprawowany po nabożeństwie wielkopiątkowym. Rozpoczynał się on procesją z kadzielnicami, zapalonymi świecami i naczyniem z wodą święconą. Idąc w procesji złożyliśmy Ukrzyżowanego do grobu Pańskiego. Stąd też Wielka Sobota to dzień uwielbienia Chrystusa umęczonego za nas. Staraliśmy się trwać, choćby przez kilkanaście minut, przed Jezusem w ciszy i skupieniu. Odwiedzaliśmy też inne groby w mieście. Nawet utrwaliło się powiedzenie: „idziemy na Groby”. W ten sposób nawiązywała się między nami religijna więź.

Zanosiliśmy również do kościoła pokarmy do poświęcenia. Obrzęd ten ma związek z kończącym się postem, jaki obowiązywał przez dni przygotowania do świąt. Pokarmy objęte zakazem spożywania można jeść od Wielkanocy, dlatego należy je poświęcić. Chrześcijanin – jak wskazują liturgiści – uświęcony przez post i obchód świat, powinien prowadzić odtąd nowe życie, podtrzymywane pokarmem uświęconym przez Boga. To również znak przypominający o umiarkowanym korzystaniu z darów natury. Kiedy kapłan błogosławił mięso i wędliny, wskazał w ten sposób na baranka paschalnego z Ostatniej Wieczerzy, a chleb i świąteczne pieczywo, które ułożyliśmy w koszyczku wielkanocnym mówi, że to sam Chrystus nazwał siebie Chlebem żywym i że to On nam daje siebie w Komunii świętej. Jest z nami, jako źródło życia, na co wskazują poświęcone jajka.

W niedzielny poranek, albo już późną paschalną nocą wznieśliśmy w górę świąteczne serca. Ufam, że wówczas ujawniły się nasze wszystkie nadzieje i rozpaliła wiara. Bóg nas ukochał i nigdy już nie opuści. W Jego bliskości nie należy załamywać rąk, smucić się, zamartwiać. Cierpienie pozostanie, ale jako droga ku Zmartwychwstaniu. Nieśmy więc innym tę radosną „pewność niepewności”.

ks. Jan Sochoń
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ
Bóg Stwórca bardzo obficie wyposażył naszą Ziemię w ogień, który na przewidziane przez Boga ludzkie dzieje dostarczy dość dobroczynnego ciepła i światła. (I nie warto zastanawiać się, jawnie czy skrycie, w jaki to sposób, uzurpując sobie atrybuty Boskie, ograniczać ilość ludzi na Ziemi). Dawca i „miłośnik życia” (por. Mdr 11, 26) wie z całą pewnością, że w lodowatej temperaturze nic nie może żyć i rozwijać się. Natomiast w świetle i cieple wszystko żyje, rozwija się i rozkwita, dojrzewa i owocuje. I wie też najlepiej, że to Jego Boska Miłość jest niewyczerpalnym rezerwuarem życiodajnej energii, ognia.
 
ks. Ryszard Nowak
Pamiętam, sprzed ponad dwudziestu już lat, nocne czuwanie modlitewne w krypcie katowickiej katedry. Wtedy wielokrotnie, jak refren, pojawiało się zdanie, które wyryło się i pozostawiło mocny ślad w mojej pamięci: „Jak możesz się spodziewać, że wieczność nastąpi potem, skoro nie ma jej w tobie teraz?”.
 
Michał Golubiewski OP
Nie wiemy dokładnie, kto ze zmarłych naszej modlitwy potrzebuje, bo nie wiemy, kto już cieszy się doskonałą bliskością Boga w niebie (poza świętymi uznanymi przez Kościół), ani kto tę bliskość nieodwracalnie odrzucił, co oznacza piekło. Nasza modlitewna pomoc jest właściwie skierowana ku tym, którzy są w czyśćcu. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS