logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Sławomir Rusin, Marcin Jakubionek
Za górami, za lasami...
List
 


Można tu też pokusić się o jeszcze inną interpretację. Dzieci jest dwoje, Jan jest jeden. Według Junga jedynka symbolizuje jedność i pełnię. Jeżeli ktoś ma trzy niedojrzałe funkcje psychiczne i tylko jedną dojrzałą, nie jest gotowy do dorosłego życia. Musi pożegnać się z tym, co w nim niedojrzałe, aby rozwijać się na wyższym poziomie. Mówiąc krótko, musi zapłacić cenę za swoją przemianę. W tej baśni zabicie dzieci oznacza rezygnację z niedojrzałych postaw. Można powiedzieć, że król i królowa pożegnali się ze swoimi infantylnymi wyobrażeniami. Dzięki temu, że wydorośleli, wróciła do ich królestwa sprawiedliwość.
 
Gdybyśmy traktowali baśnie jak dogmat religijny czy uniwersalną naukową prawdę, mogli byśmy powiedzieć, że uczą okrucieństwa. Ale baśń koncentruje się tylko na pewnym aspekcie doświadczenia, aby wskazać jego głębię.
 
Mówimy głównie o wpływie baśni na dzieci, a co z dorosłymi? Czy te opowieści mogą służyć także dorosłym?
 
Oczywiście. Język obrazowo-symboliczny towarzyszy człowiekowi przez całe życie, chociażby dlatego że pracujemy z dziećmi, wychowujemy je, interesujemy się sztuką i wyznajemy jakąś religię. Potrzebujemy żywego kontaktu z naszym wewnętrznym dzieckiem i nie zmieni tego żadna ideologia...
 
A nie jest tak, że w dorosłym życiu odchodzimy od języka obrazowego i zaczynamy myśleć w zupełnie innych kategoriach? Może te obrazy już do nas nie przemawiają?
 
Jeśli tak jest, jeżeli jesteśmy odłączeni od „dziecka w nas", to tracimy naturalną wrażliwość, kreatywność i zdrowe pokłady duchowości. Dziecko jest uniwersalnym symbolem życia duchowego. W psychologii Junga, podobnie jak w niektórych baśniach, jest ono pewną metaforą Boga, czymś doskonałym pierwotnie i docelowo. Oddzielając się od pokładów dziecięcych, oddzielamy się od możliwości przemiany.
 
Nasza tradycja, cywilizacja Zachodu, od czasów Kartezjusza jest nazbyt techniczna i racjonalistyczna. Można powiedzieć, że obecnie to dorośli muszą się najpierw nauczyć czytać baśnie, aby zrozumieć ich głębokie funkcje terapeutyczne, edukacyjne, inicjacyjne... Marzenia senne też zostały wycięte z naszej kultury.
 
Wydaje się, że z chrześcijaństwa również. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie sny odgrywały ważną rolę, dziś Kościół nie przywiązuje do nich wielkiej wagi...
 
Sny zaczęły być w pewnym momencie traktowane jako kompetencja demonów, stały się elementem świata pogańskiego. To było zbyt restrykcyjne odcięcie się do świata wyobrażeniowo-emocjonalnego, który ma silny związek z naturalnymi pokładami ludzkiej psychiki.
 
Życie całkowicie poukładane to życie martwe. Świat dziecka jest otwarty, elastyczny, trochę chaotyczny – nawet więcej niż trochę – ale jest w nim życie. Przychodzi mi na myśl "Wesele" Wyspiańskiego. Z jednej strony prosty lud, chłopstwo, pełne życia, energii, ale mówiąc dosadnie: głupie, niewykształcone; z drugiej, inteligencja, nieznająca uroków świata natury, pozbawiona pierwotnego zakorzenienia, życia. To obraz stanu rozszczepienia, który prowadzi do nerwicy, a na poziomie narodowym do katastrofy, do różnego rodzaju konfliktów, nieumiejętności prowadzenia dialogu między dwoma wymiarami: kulturowym i naturalnym.
 
Baśń jest uniwersalnym lekarstwem scalającym wymiar naturalny człowieka z wymiarem kulturowym. Kultura jest czymś sztucznym, ale nie może istnieć wbrew naturze; zaledwie część historii człowieka to opus contra naturam. Jeżeli potraktujemy to wezwanie radykalnie, to zamienimy się w okrutników, którzy tępią wszystko, co naturalne, chaotyczne, nierozwinięte. Ludzka wrażliwość domaga się kontaktu z tym dziecięcym pokładem. Dlatego dorośli też powinni czytać baśnie.
 
Ale jak być dorosłym, a jednocześnie mieć w sobie dziecko? A z drugiej strony, jak nie ulec zdziecinnieniu?
 
To, co w psychologii nazywamy ego, mediatorem między światem baśni, instynktów i archetypów, a światem norm społecznych i ograniczeń. Co robi bohater baśni w sytuacji granicznej, kiedy styka się z zagrożeniem, z wyzwaniami dorosłości? Porzuca swój dziecięcy sposób myślenia, ale nie traci z nim kontaktu. Jego „ja" jest zakorzenione w archaicznej nieświadomości. Kiedy nie radzi sobie z rzeczywistością, powraca tam po ulgę i inspirację. Pamiętajmy jednak, że „ja" jest też trwale umocowane w świecie realnym, racjonalnym. Życie wypełniają procesy regresji i twórczej przemiany. To dialog, musimy się nauczyć go prowadzić.

Kiedy myślę o baśni, która pokazuje tę wewnętrzną integrację, przypomina mi się „Braciszek i siostrzyczka". Bohaterowie wyruszają z domu, w którym źle się dzieje. Są bardzo spragnieni. Braciszek chce napić się wody ze źródełka, ale jego siostra słyszy głos, który ostrzega, że jeśli jedno z nich zacznie pić, stanie się tygrysem. Siostrzyczka prosi braciszka, by nie pił – ten jej słucha. Po pewnym czasie sytuacja się powtarza, tym razem pijącemu grozi przemiana w wilka. Braciszek znów słucha siostry. Za trzecim razem pijący wodę ma zmienić się w jelonka. Braciszek nie wytrzymuje – pije wodę i oczywiście staje się zwierzęciem. Według niektórych interpretatorów baśni, siostra symbolizuje świat nakazów i zakazów (superego), a braciszek naturę (id).
 
Tak, siostrzyczka symbolizuje superego. obraz rodzica (matki), wydającego zakazy, których dziecko nie rozumie. Dlatego prędzej czy później ulegnie ono pokusie. Popędy id są silniejsze niż społeczny zakaz. Chłopiec, ulegając im, doświadcza tego, czym jest pragnienie i jego ugaszenie, ale płaci za to wysoką cenę. Traci duchową stronę, staje się zwierzęcy, popędowy, to odcina go od świata społecznego. 
 
Zobacz także
Przemysław Radzyński
 Ostatnio odkrywam siłę tej właśnie modlitwy – dziękczynienia. Najtrudniejsza sprawa w moim życiu: nie prosić, nie przepraszać, a dziękować. Dlatego zaryzykowałem przypuszczenie, że obowiązujący w niebie język opiera się na słowie „dziękuję”, bo widzę, jak nieprawdopodobnie ta właśnie modlitwa jest skuteczna! 

Z Przemysławem Radzyńskim swoim doświadczeniem modlitwy dzieli się Szymon Hołownia, katolicki publicysta, który wydał książkę Holyfood o „przepisach na smaczne i zdrowe życie duchowe”.
 
o. Stanisław Morgalla SJ
Między innymi dlatego w pierwsze listopadowe dni trudno przejść obojętnie obok cmentarzy. Jakoś wtedy nie straszą śmiercią, ale przyciągają tętniącym na nich życiem. I trudno się dziwić, bo polskim zwyczajem za dnia kwitną niczym egzotyczne ogrody pośród wszechobecnej szarej jesieni, a wieczorami przyciągają wzrok tysiącem skrzących się światełek.  
 
Błażej Tobolski
„11 listopada... Jaki to w tym roku wypada dzień tygodnia? Poniedziałek. No to mamy długi weekend!”. Niestety, zapewne wielu Polaków tak właśnie, i tylko tak, postrzega Święto Niepodległości. A można zupełnie inaczej... Wywieśmy po prostu 11 listopada naszą narodową flagę, na znak naszej pamięci i szacunku dla tych wszystkich, dzięki którym słowo „Polska” nie należy dziś jedynie do historii. To nic, że może jako jedyni w bloku czy na ulicy.
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS