Kiedyś byłem człowiekiem głęboko wierzącym i praktykującym. Dziś przeżywam kryzys wiary. Nie wiem nawet, czy jestem wierzącym czy niewierzącym. Raz przeżywam Boga jako Kogoś bliskiego, innym razem Bóg znika z mojego serca i pozostawia mnie na pastwę bezradności i osamotnienia.
Czas osamotnienia, bezradności i wrażenia, że Bóg jest nieobecny w naszym życiu, można uznać za chwilę błogosławioną. Tu bowiem zaczyna się wiara, która polega na zawierzeniu Bogu, na tym, że On kieruje naszym życiem, jest kochającym Ojcem, pragnie naszego dobra nawet wówczas, gdy dopuszcza cierpienia, dzieli się z nami swoim wiecznym szczęściem. On jest z nami, mimo że nie odczuwamy Jego obecności. Tę prawdę ilustruje ewangeliczna scena burzy na jeziorze Genezaret. Uczniowie, będąc bezradni wobec żywiołu, myśleli, że się potopią. Budzą więc Jezusa, który zarzuca im brak wiary, czyli zawierzenia, zaufania - On, Bóg-Człowiek, nigdy nie śpi, zawsze wiernie i z miłością towarzyszy swoim wyznawcom.
Jezus prawą dłonią błogosławi wodę i uświęca ją przez swoje zanurzenie, aby stała się wodą chrztu, a więc grobem dla grzechu i łonem, z którego dzięki Niemu bierze początek nowe stworzenie. Zanurzając się w falach Jordanu, Odkupiciel bierze na siebie grzech świata i już zapowiada swoją śmierć i zmartwychwstanie dla zbawienia wszystkich ludzi.
Przebity bok Jezusa prowadzi nas jednak nie tylko do odkrycia bezinteresownej miłości Trójjedynego Boga. Uświadamia nam także, że włócznia wdzierająca się do Serca Zbawcy jest obrazem naszych grzechów i zła, które najbardziej ranią miłość objawioną w Sercu Pana. Przypominamy sobie liczne teksty biblijne, w których Bóg mówi o miłości wobec człowieka; miłości czułej, delikatnej, troskliwej...