logo
Sobota, 11 maja 2024 r.
imieniny:
Igi, Mamerta, Miry, Franciszka – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Grzegorz Dudzik
Żniwo tutaj wielkie
Idziemy
 


Niedziela w samochodzie

– Bardzo dużo jeździmy, to specyfika tej parafii – mówi ks. Artur. – Mamy dziesięć parafii „dojazdowych”, najdalsza oddalona jest 200 kilometrów od miasta. Ludzie, którzy tam mieszkają, nie mają możliwości dojazdu do naszego kościoła, a bardzo pragną uczestniczyć we Mszy św. Odwiedzamy te parafie w cyklu miesięcznym, tak więc w tych najdalszych miejscach Msza św. jest raz w miesiącu.

W tych „dojazdowych” filiach zachował się tylko jeden kościół, którego nie zdołano zniszczyć do końca. Poza tym jest kaplica w specjalnie wyremontowanej i przystosowanej izbie, ale w większości Msze św. odprawiane są właśnie w prywatnych domach.
– Ta specyfika powoduje, że więzi z parafianami są bardzo bliskie, indywidualne. W jednej z parafii, sto pięćdziesiąt kilometrów od miasta, przyjeżdżający ksiądz już od progu słyszy: ale żeśmy się na księdza wyczekali, już miesiąc bez spowiedzi, wie ksiądz jak ciężko jest… – opowiada  ks. Artur.

Dla księdza z Polski od strony duszpasterskiej praca w parafii takiej jak Chersoń jest bardzo ciekawa. – To jest międzynarodowa wspólnota. Są w niej Murzyni, Niemcy, Ormianie, Rosjanie, Ukraińcy i oczywiście Polacy. Na większości odnawianych na Ukrainie parafii to oni są fundamentem – mówi ks. Artur.
Dlatego też, mimo że Mszę św. odprawia się tu w języku rosyjskim, to modlitwę Ojcze Nasz usłyszeć można czasem aż w pięciu różnych językach: rosyjskim, ukraińskim, angielskim, polskim i ormiańskim. To ukłon dla gości i obcokrajowców, którzy w Chersonie odnaleźli swoje miejsce na ziemi.

Modlitwa w kapuście

Tutejsi Polacy są bardzo mocno przywiązani do katolicyzmu. Nie przeszkodziły im w tym nawet prześladowania. Czasy były jednak takie, że sąsiad donosił na sąsiada, gdy zobaczył, że ten klęka do wieczornego pacierza razem z rodziną. Lęk, strach i ogromna tęsknota za sakramentami: chrztu, bierzmowania, małżeństwa, Eucharystii są w Chersonie doświadczeniem każdej katolickiej rodziny. Dlatego ludzie teraz oddają sprawom parafii całe swoje serce i dzielą się tym, co mają.

Księdzu Arturowi na wspomnienie starych czasów od razu przypomina się historia jednej z parafianek, która swoje dzieci pacierza uczyła… w kapuście. Siadała z nimi między wyrośnięte główki kapusty i powtarzała Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario…
Starsi dziękują dziś Bogu, że chociaż na starość mogą przyjmować święte sakramenty, bo gdy zakładali rodziny, możliwości otrzymania sakramentu małżeństwa nie było.
Dlatego tak dużo w parafii katechezy indywidualnej. – Nawet dzisiaj przyszła osoba, która poprosiła o chrzest. W ubiegłym tygodniu do Pierwszej Komunii Świętej przystąpił Żenia, który dwa lata przygotowywał się do tego sakramentu – mówi ks. Artur.

Misjonarz z Otwocka

– Teraz jesteśmy na etapie prac wykończeniowych kościoła, to najtrudniejszy moment. Trzeba pomalować kościół, zrobić podłogę, założyć ogrzewanie. Nie mamy witraży, drzwi. Wyposażyć również trzeba boczne ołtarze. Wszystko to składa się na najbardziej kosztowny etap prac. Parafianie jednak bardzo cieszą się, że mamy dach nad głową i w prawie normalnych warunkach możemy odprawiać Msze św. i modlić się w niedziele. To największa radość dla nas – dodaje ks. Artur, pokazując małą przygotowaną kaplicę.

Jest godzina 9.30. w dzień powszedni, prowizoryczną bramę ogrodzenia placu budowy mijają starsze panie udające się na Mszę św. Kilka z nich podchodzi najpierw do figury Najświętszej Maryi Panny. Potem witają się z księdzem. Widać wzruszenie i atmosferę wyjątkowości. Widać, że dla wiernych jest on wymodlonym i długo oczekiwanym darem. Pojawiają się też młodzi, dla nich doświadczenie Kościoła jest odkrywaniem tożsamości i własnych korzeni. Parafia żyje. 

Grzegorz Dudzik

 
 
Zobacz także
Arleta Pabian, Dominika Oliwa-Żuk
Misjonarze i wolontariusze misyjni często podkreślają, że na misjach znacznie bardziej niż gdziekolwiek indziej odczuwa się Boże działanie. Bywa tak, że o coś się modlimy, czekamy na znak i albo go nie dostajemy, albo go nie widzimy. Na misjach czas płynie inaczej, zwłaszcza gdy wyjeżdżamy na krótki czas, z konkretnym zadaniem do wykonania. Pan Bóg działa wówczas z niewyobrażalną siłą i łatwiej to Jego działanie dostrzec, nawet w codziennych, z pozoru prostych sprawach.
 
Arleta Pabian, Dominika Oliwa-Żuk
A u nas w Brazylii mamy karnawał. No nie tylko w Brazylii, ale tylko tu ten czas przemienia się w tak wielkie szaleństwo. W Polsce czas odmierzają nam wielkie święta (np. Boże Narodzenie lub Wielkanoc). A tutaj mówimy, co uda się zrobić przed karnawałem, a co dopiero po. Na pięć dni przed Środą Popielcową zamiera normalne życie...
 
Paweł Sawiak SJ
Pomysł na wcielenie się Boga w życie człowieka nie pochodzi od nas, chrześcijan. Wystarczy prześledzić historię ludzkości od jej zarania, a szybko przekonujemy się, że człowiek od zawsze marzył o bliskości ze swoim bogiem i o tym, aby choć któryś z jego synów stał się człowiekiem. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS