logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Balladyny, Lilli, Mariana, Piusa, Donata – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Osuch SJ
”Trzy pary ludzi” – wybrać to, co lepsze
Mateusz.pl
 


Trzy pary – trzy postawy
 
We wprowadzeniu drugim omawianego rozmyślania (testu wewnętrznej wolności) św. Ignacy zaleca rekolektantowi, „by widział samego siebie, jak stoi przed Bogiem, Panem naszym, i przed wszystkimi Jego Świętymi, aby pragnąć i poznać to, co jest milsze jego Boskiej Dobroci” (ĆD 151).
 
Wszystkie nasze główne problemy biorą się tak naprawdę stąd, że w swej codzienności nie dość poważnie stajemy przed Bogiem. Przed Bogiem – Takim, jaki On jest naprawdę: Żywy, Najbliższy, Wspaniały, Dobry, Mądry, Miłujący. Gdy człowiek wyrywa się z siebie i staje naprawdę w obliczu Boga Prawdziwego, to wtedy wszystko się ładzi, zajmuje swoje miejsce, zaś pragnienia stają się wzniosłe i dobrze uporządkowane. Człowiek olśniony Majestatem Boga naprawdę chce poznać i czynić to, „co jest milsze jego Boskiej Dobroci”. Można zatem powiedzieć, że już samo uważne stawanie naprzeciw Majestatu Boga sprawia, że siła (nagannych) przywiązań niejako samoczynnie maleje, choć przecież nie od razu, nie całkiem i nie na zawsze. Dlatego pojawia się jeszcze jedno wprowadzenie, trzecie, w którym rekolektant ma „błagać o łaskę do wybrania tego, co bardziej jest [pomocne] do chwały jego Boskiego Majestatu i do zbawienia mojej duszy” (ĆD 152).
 
Pierwsza para ludzi
 
„Chcą oni zrzucić z siebie przywiązanie do rzeczy nabytej, aby znaleźć Boga, Pana naszego w pokoju duszy i móc się zbawić, ale nie stosują [żadnych] środków aż do godziny śmierci” (ĆD 153).
 
Ci ludzie (jakoś) wiedzą, że zjednoczenie z Bogiem jest najcenniejszym dobrem. Chcą to dobro znaleźć – posiąść. Ich wyobrażenie o Bogu i o szczęściu, które On daje, jest jednak na tyle nikłe, że bez większych skrupułów nie podejmują na razie żadnych poważnych starań, by już odwiązać się od ubóstwianych stworzeń (od bożka) i przylgnąć całym sercem do Boga. Na razie chcą kosztować życia na poziomie pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pychy tego życia (1 J 2,16). Może nie całkiem świadomie liczą na to, że kiedyś upływ czasu pozbawi ich smaku posiadania i zmysłowych przyjemności, a wtedy „rozglądną się” za Bogiem. Czemuż by nie? Tymczasem jednak przywiązanie do nabytej sumy pieniędzy jest u tej pary ludzi „tak wielkie i przemożne, że nie dopuszcza właściwie żadnej realnej możliwości wyboru. [...] Na skutek kompletnego braku obojętności nie jest zdolna dokonać wyboru, a raczej dokonuje go w sposób zafałszowany miłością własną i przywiązaniem nieporządnym: wybiera posiadanie pieniędzy i nawet nie bierze poważnie pod rozwagę ewentualność rezygnacji z nich” [2].
 
Nie da się zaprzeczyć, że jest to bardzo prymitywny rodzaj wrażliwości, a raczej niewrażliwości na Boga. Rzeczywiście, przy takim związaniu i paraliżu ducha, pozostaje czekać na wstrząsowe doświadczenia – porównywalne ze śmiercią. Pewno dlatego mamy w naszym świecie tak dużo wszelkiego rodzaju cierpienia, gdyż wielu z nas (a może nas wszystkich) ono jedno (cierpienie) otrzeźwia i skutecznie wyrywa z przywiązania do ubóstwianego posiadania, ubóstwianych przyjemności zmysłowych i chwały mało znaczącej, próżnej (bo tylko od ludzi).
 
Druga para ludzi
 
„I oni chcą zrzucić z siebie przywiązanie, ale tak je chcą zrzucić, żeby jednak pozostać w posiadaniu rzeczy nabytej i żeby raczej Bóg poszedł za tym, czego chcą oni sami. I nie decydują się na porzucenie tej rzeczy, aby iść ku Bogu, chociażby ten stan [wyrzeczenia] był dla nich najlepszy” (ĆD 154).
 
Druga para zda się posuwać nieco dalej na drodze ku dobremu wyborowi. W rzeczywistości jej zachowanie jest jednak bardziej naganne niż pierwszej. Druga para dobrze „wie, że przywiązanie do pieniędzy krępuje jej wolność duchową, chce się pozbyć tego przywiązania, ale nie za każdą cenę: nie za cenę rezygnacji z pieniędzy” [3]. Ta para mogłaby poważnie zastanowić się, co należy zrobić, by Chwała Boga bardziej jej zajaśniała i by przydała jej mocy ducha do zradykalizowania dyspozycyjności wobec woli Boga. Zamiast tego próbuje ona przeciągnąć na swoją stronę. Jej rozumowanie i postępowanie – zamiast kierować ją ku Bogu – staje się coraz bardziej pokrętne i nieprzejrzyste. Para ta „nie podchodzi do wyboru w sposób czysty, wyklucza bowiem z góry wyrzeczenie się rzeczy posiadanej”. Dokonuje wyboru, ale pod wpływem przywiązania. Jej wstępna deklaracja, że chce uwolnić się od przywiązania, nie ma pokrycia w działaniu, gdyż w swych uczuciach i woli ani na moment nie dopuszcza rezygnacji z samej rzeczy, do której czuje przywiązanie. Jej wybór nie dokonuje się w stanie faktycznej wolności wewnętrznej, a bez tej wolności nie można mówić o dobrym i trafnym wyborze tego, co lepsze i bardziej pomocne do celu [4].
 
Postawa drugiej pary łatwo i nierzadko narzuca się nam wszystkim. Należy ją identyfikować nie tylko w takim czasie jak drugi tydzień rekolekcji ignacjańskich, ale także w życiu codziennym.
 
Zauważmy, że mentalność drugiej pary potrafi świetnie bronić samą siebie i dlatego tak trudno jest ją zakwestionować. Jej specyfiką jest posługiwanie się różnymi mechanizmami obronnej racjonalizacji lub obronnego przerzucania winy na innych. W własnej obronie mówi ona: to moje przywiązanie nie jest takie złe; właściwie wiele racji przemawia za tym, by było tak, jak jest... Lub też inaczej się usprawiedliwia: owszem, moje postępowanie (moje przywiązanie do czegoś tam) jest naganne, ale to inni są temu winni...To oni muszą się zmienić, a nie ja, itp.
 
Mentalność drugiej pary jest niewątpliwie trudnym orzechem do zgryzienia. Jedynie usilne dążenie do prawdy przynosi wewnętrzną wolność. Upewnia nas w tym względzie sam Jezus, gdy zapewnia: i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32).
 
Chcąc w kwestii postawy drugiej pary dojść do wyzwalającej prawdy, trzeba pytać o jej przyczynę i bez upiększeń widzieć jej fatalne konsekwencje.
 
1-o: Główną przyczyną zadowalania się postawą drugiej pary jest, jak sądzę, pozostawanie w życiu duchowym na poziomie tzw. religijności naturalnej.
 
W tej religijności człowiek mówi o Bogu i modli się do Niego. Najczęściej jest to proszenie Boga o to, co wydaje się człowiekowi potrzebne, potrzebne do szczęścia. Człowiek chce sobie także zapewnić przychylność potężnego Boga. Znamienne jest jednak to, że to sam człowiek jest cały czas w centrum tej religijności, zaś Bóg o tyle o ile, o ile potrafi i zechce pomóc zgodnie z oczekiwaniami człowieka. Najważniejsze są właśnie oczekiwania czy nawet żądania człowieka – to, co on myśli i co on uważa za dobre!
 
Zobacz także
ks. Krzysztof Mierzejewski
Jakie warunki musi spełnić wspólna wyprawa, aby mogła zyskać rangę pielgrzymki? Pielgrzymka... Moc skojarzeń. Dla wielu z nas pielgrzymka to przede wszystkim trud, droga, modlitwa, walka z prażącym słońcem lub uciążliwymi opadami. A wszystko to po to, aby... no właśnie.
 
redakcja czasopisma
Wierność jest owocem autentycznego doświadczenia Boga, które nigdy nie zamyka się w sobie, lecz otwiera się jak niekończąca się spirala. Nasze doświadczenie Boga prowadzi nas do wspaniałomyślnego otwarcia, w którym – rezygnując z każdej pokusy kontrolowania Go, by Go zamknąć w więzieniu naszych ciasnych i dwuznacznych schematów – pozwalamy, by to On był wszystkim we wszystkim.
 
Jacek Grabarczyk

Gdy prosimy o dary Ducha Świętego – nie ma innego sposobu, aby ocenić, co się dostało, jak tylko sprawdzenie tego w praktyce. Odkrywając powołanie do życia w rodzinie – lepiej podjąć bardzo konkretne kroki w poszukiwaniu swojej drugiej połowy, niż biernie czekać, aż sama się znajdzie. Aktywność w czekaniu sprawia, że mamy kontrolę nad swoim życiem, mamy wybór między wieloma wariantami, a nie bierzemy tego, co pierwsze z brzegu (bo więcej okazji podczas siedzenia na kanapie może się nie trafić). Bierność rodzi w nas wiele negatywnych odczuć – to powód do frustracji, niskiej samooceny, wreszcie pretensji do Boga. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS