DRUKUJ
 
ks. Zbigniew Kapłański
Życie bez polepszaczy
Droga
 


Chyba to jednak nie chodzi o ciasto przygotowywane własnymi rękami. U nich w rodzinie we wszystko wkłada się serce. Nikt nie jest lekceważony, żadna praca nie jest wykonana od niechcenia. Niektórzy znajomi mówią: "mnie by się nie chciało" albo "po co tyle wysiłku?". A potem się dziwią, że życie jest nijakie, wymyka się z rąk. Jestem pewien, że Magda nigdy nie będzie się nudzić, nigdy nie poczuje się niepotrzebna, zawsze będzie lubiana i szanowana. Tylko niektórzy, co bardziej leniwi, będą jej zazdrościć. To ci, którzy na własne życzenie chcą użyć robota do wszystkiego, co powinno mieć "smak serca".

Polubiłem garb

Gdy Jędrek pojawił się na plaży, to niemal wszystkie dziewczęta musiały spojrzeć w jego stronę. Niektórzy chłopcy też zerkali z lekką zazdrością - chcieliby tak się prezentować. Wprawdzie blady, to przecież dopiero początek wakacji, ale jego mięśnie aż grały pod skórą, przy każdym najmniejszym nawet ruchu można się było uczyć anatomii. Podszedł pewnym krokiem do wieżyczki ratownika i nikt się nawet nie zdziwił, że to właśnie on zmienił dyżurującego Kostka.

Jędrek jest małomówny, zawsze grzecznie odpowiada na pytania, ale wszystkie gaduły po kilku minutach z zażenowaniem się orientują, że ich trajkotanie jemu nawet nie przeszkadza. Nikt go wcześniej nie znał. Przed wyjazdem kierowniczka przedstawiła tylko po imieniu całą kadrę. Dlatego wszyscy się zdziwili, jak drugiego dnia wieczorem wychowawca, który zajmował się na obozie przygotowywaniem imprez rozrywkowych, powiedział: "Ten wieczór poprowadzi Jędrek".

Okazało się, że znakomicie śpiewa przy własnym akompaniamencie - raz gitary, raz klawiszy. Potem też tańczył przy muzyce z wieży. Jak już wszyscy byli trochę zmęczeni, bo zapraszał do wspólnego tańczenia, usiadł na fotelu obok mikrofonu i zaczął się wywiad. Ten wywiad, który odmieniał życie. Ale po kolei.

- Chyba nie musimy nikomu przedstawiać naszego drugiego ratownika - rozpoczął wychowawca.

- Na wszelki wypadek powiem, że mam na imię Jędrzej, mam 19 lat, zacznę w tym roku studia na politechnice.

- Zawsze chciałeś być ratownikiem? Od kiedy pływasz? - Chyba niemal od urodzenia. Urodziłem się z garbem i rodzice według wskazań lekarzy bardzo wcześnie zaczęli chodzić ze mną na pływanie terapeutyczne. Jako dziecko usłyszałem, że kajakarstwo doskonale wyrabia mięśnie pleców i grzbietu, dlatego mój kontakt z wodą był bardzo częsty.

Jak tylko mi wiek pozwolił, to zdobyłem uprawnienia ratownika.

- Mówisz o garbie. Miałeś jakąś operację? Bo przecież teraz jesteś prosty.

- Mam go, tak jak miałem. Na operację rodzice nie chcieli się zgodzić, nie była niezbędna, a od początku nam mówiono, że intensywne ćwiczenia bardzo mi pomogą. Jakby się kto dobrze przyjrzał, to może zobaczyć, zwłaszcza jak dość swobodnie usiądę, że kręgosłup jest bardzo wygięty. Mięśnie to trochę ukrywają, ale też poza plażą noszę tylko luźne koszulki.

- Dzięki temu jesteś bardziej elegancki.

- Staram się - uśmiechnął się Jędrek - Ale nie za bardzo wierzę, że zawsze chciało ci się ćwiczyć. Sam bardzo lubię sport, ale ze dwa czy trzy razy podchodziłem do tego poważniej i po kilku miesiącach mi mijało - to wymaga tylu wyrzeczeń. Jak to jest, że umiałeś wytrwać? - Jak byłem mały, to pomagali rodzice: czasem przekonywali, czasem próbowali przekupstwa, czasem był lekki szantaż, ale jestem im teraz za to wszystko bardzo wdzięczny - bardzo ważne w takich wypadkach jest ćwiczenie we wczesnym dzieciństwie. Teraz widzę efekty, to daje mobilizację, no i - Jędrek spojrzał badawczo na zebranych - bardzo pomaga mi wiara.

- W ćwiczeniach? Jaki to ma związek? - W cierpliwości do samego siebie, w wytrwałości, w poznawaniu smaku zwycięstwa. Ale najfajniejsze jest to, że ja sam nie za bardzo umiem zwyciężać, jestem jakby ringiem, na którym Pan Jezus zwycięża diabła i jego podpuchy: zniechęcenie, lenistwo, smutki. On zwycięża we mnie, dla mojej korzyści, jest to bardzo fajne.

- I co? Jak Ci się nie chce ćwiczyć, to się pomodlisz i już Ci się chce? - To nie tak. Nie chce mi się nadal, tylko dostaję prezent, jakieś natchnienie czy "duchowego powera". Nikt nie niszczy "niechcenia" we mnie, sam muszę podjąć wysiłek, ale to jeszcze lepiej przecież.
 

 
strona: 1 2 3