DRUKUJ
 
Małgorzata Nawrocka
Chichot na cmentarzu
Miłujcie się!
 


Harry Potter a fikcja literacka
 
To ciekawe, że „fikcja” literacka może być albo fałszywa, albo prawdziwa. Jest fałszywa wówczas, kiedy przekazuje czytelnikowi obiektywnie fałszywy obraz świata, prawdziwa natomiast wtedy, kiedy ukazuje obraz prawdziwy. U źródła fałszywych fikcji literackich leży zatem błąd myślenia oraz kłamstwo, u źródła prawdziwych – odwrotnie: prawda. W myśl wolności słowa autor może zatem wypisywać dziś, co mu się podoba. Jednak to, że porusza się w świecie wymyślonych przez siebie bohaterów, nie uprawnia go do poruszania się w świecie wymyślonych przez siebie wartości! To intelektualny przesąd, że „tyle jest prawd, ilu ludzi”. Prawda obiektywna jest jedna – jest nią Bóg. Wszelkie „moralności alternatywne”, jakkolwiek błyskotliwie byłyby opisane, pozostaną na zawsze namiastką prawdziwej literatury – tak, jak magia jest namiastką cudu. Rodzic, który daje dziecku do ręki książki typu Harry Potter, musi mieć tego świadomość.
 
Harry Potter a zjawisko identyfikacji
 
Zjawisko identyfikacji to dawno rozpoznany mechanizm odbioru literatury. Nawet czytelnik dorosły – a już zwłaszcza dziecięcy lub młody, jeszcze niedojrzały emocjonalnie – skłonny jest się identyfikować (czyli utożsamiać) z bohaterem historii, którą poznaje.

Tymczasem trafny wybór głównego bohatera to, moim zdaniem, największy sukces J. Rowling. Harry jest bowiem chłopięcą, współczesną wersją Kopciuszka: sierota hodowana w komórce pod schodami przez niemagicznych, patologicznych głupków, nękana z powodu pochodzenia i wyglądu, wykorzystywana do pracy, pozostająca na łaskawym chlebie, poniżana z upodobaniem, samotna i niekochana.

Identyfikacja wrażliwego czytelnika zachodzi więc w tym przypadku odruchowo: już po kilku pierwszych stronach mamy ochotę odstąpić sympatycznemu Harry’emu swój pokój i rozkwasić nos jego parszywemu kuzynowi Dudleyowi. Kiedy jeszcze po chwili okazuje się, że tak naprawdę nasz Harry-Nikt-Potter jest bohaterem wszech czasów, tylko w mugolskim świecie nikt o tym nie wie, od ręki przenosimy ten obraz na własne życie, podświadomie lecząc w ten sposób nasze kompleksy i niespełnienia.

Wymarzony bohater do naśladowania?

Tragizm tej identyfikacji polega jednak na tym, że jej ostatecznym efektem musi być frustracja, bo wobec czarnoksiężnika Harry’ego i tak pozostaniemy wiecznym Nikim. Nam bowiem nikt pod poduszkę nie podrzuci różdżki na urodziny. Różdżki, bez której i w świecie mugoli, i w świecie magów jest się pariasem. Chyba że spróbujemy sobie takiej magicznej różdżki czy mocy poszukać w realnym świecie okultyzmu, do czego słodycz literackiej wizji Joanne Rowling najserdeczniej kusi...

Poza tym rodzice, którzy nie czytali wnikliwie przygód Harry’ego, muszą wiedzieć, że na setkach z tysięcy stron siedmioksięgu opisana jest depresja tego chłopca (z punktu widzenia medycznego Harry ma jej wszystkie kliniczne objawy) i jego opętanie przez Zło, prowadzące go na granice obłędu – aż do myśli morderczych i samobójczych. Czy zatem jest to wymarzony obiekt identyfikacji dla naszych dzieci? Czy nie znajdziemy normalniejszych w literaturze dziecięcej?     
 
Harry Potter i otwarte drzwi
 
Nie ma bezpośredniego ryzyka, że ten, kto przeczyta Harry’ego Pottera, zostanie zaraz uzdrowicielem, okultystą albo jakimś innym szaleńcem, który porzuci chrześcijaństwo i będzie po sektach szukał swego spełnienia. Tak być nie musi. Widzimy jednak wszyscy, że bardzo wiele dzieci i osób młodych zainteresowało się światem magii pod wpływem lektury tej książki. I jeżeli nawet nie zaczęli oni wprost uprawiać jakichś praktyk magicznych, to naturalnie otworzyli swoje myślenie na opcję taką: „A dlaczego nie? A co w tym złego? To jest takie fascynujące... To jest takie nowe... Kto mi zabroni? Dlaczego mnie nie wolno zajrzeć za zamknięte drzwi? Dlaczego ja nie mogę w życiu przeżyć czegoś niezwykłego, czy muszę być szarym, zwykłym mugolem? Dlaczego ja nie miałbym spróbować?...”.

Dzisiaj to niewinne pytania i niewinne tęsknoty do jakiejś niezwykłości. Ale za 10 lat to może być chęć wejścia na przykład w środowisko sekty, a za 20 lat – inicjacyjne lektury, trudne, nieodwracalne decyzje życiowe, jakieś uwikłania w demoniczne uzależnienia...

No i pytanie teraz: czy przez lekturę tej książki, przez bezpośrednie obcowanie z treściami, które nasycone są prawdą o demonach, prawdą o ich mocy, prawdą o ich złych intencjach wobec ludzi – dziecko obroni spokój swojej duszy i czystość swego myślenia?... Czy można przejść przez kałużę i nie pobrudzić butów? Nie da się. Więc może lepiej omijać kałuże?...
 
 
strona: 1 2 3 4