DRUKUJ
 
Stanisław Morgalla SJ
Rachunek sumienia z miłości własnej
Życie Duchowe
 


Spotkanie natury z łaską

Rozróżnienie między wymiarem dojrzałości psychicznej (norma - patologia) a moralnej (cnota - grzech) ma podstawowe znaczenie dla naszych rozważań. To dzięki niemu łatwo wykazać, że każda odpowiedź na kolejne pytanie naszego rachunku sumienia - na przykład "Tak, pogardzam sobą i mam myśli samobójcze!" - wymaga interpretacji, to znaczy niekoniecznie i nie od razu oznacza grzech. Wprost przeciwnie - może być symptomem psychicznych trudności, na które trzeba odpowiednio zareagować. Nie znaczy to jednak, że spowiedź należy automatycznie zamienić na terapię, a konfesjonał na kozetkę. Przeciwnie, raczej chodzi o harmonijną współpracę i wzajemne wsparcie. Proponując psychoterapię, przyczynimy się bowiem do dojrzewania moralnego czy religijnego, i odwrotnie. Te wymiary nie wykluczają się, ale oddziaływają na siebie, ponieważ organicznie już współistnieją w osobie.

Dochodzimy jednak do kwestii bardzo delikatnej dla naszego rachunku sumienia. Granica współistnienia i zależności obydwu wspomnianych wymiarów wcale nie jest jasna i wyraźna, ale jest w istocie strefą półcienia, w której wartości naturalne i nadprzyrodzone (religijne i moralne) przeplatają się. I w tym spotkaniu natury z łaską często dochodzi do nieświadomych przeinaczeń, kamuflaży, a nawet nadużyć. I tak ktoś, kto deklaruje autentyczne wartości moralne lub religijne, bezwiednie i mimochodem pod ich osłoną zaspokaja własne potrzeby i to często te związane z poczuciem własnej wartości. Sprawa jest o tyle trudna do uchwycenia dla samych zainteresowanych, że te tak zwane niespójności są nieświadome, a dostępu do nich bronią mechanizmy obronne - przedziwne sposoby samooszukiwania, które sprawiają, że zachowujemy pogodę ducha w sytuacjach, w których powinniśmy się palić ze wstydu. Dajmy kilka przykładów takich zjawisk.

Najprostszą ilustracją tego staje się świadoma skłonność do dawania siebie innym (wartość chrześcijańska), by nieświadomie otrzymywać w zamian (potrzeba związana z poczuciem własnej wartości). Czasem chodzi o hojność posuniętą do heroizmu, dlatego nietykalną, która jednak oczekuje uznania i docenienia ze strony innych, a gdy go zabraknie, prowokuje resentyment i złość. Innym przykładem są dość powszechne podwójne standardy zachowania: wobec jednej kategorii ludzi - na przykład dla ludzi ze środowiska pracy - potrafi się być miłym i życzliwym, a wobec drugiej - na przykład dla własnej rodziny - jest się zgorzkniałym, pełnym pretensji i chęci dominacji. Głosi się na przykład pragnienie służby wspólnocie, a jednocześnie podświadomie próbuje się robić karierę, być chwalonym lub "obsługiwanym" przez wspólnotę, to znaczy używa się wspólnoty dla nieświadomego szukania siebie. Innym subtelnym przykładem jest dbanie o własną karierę, oczywiście "nie po trupach" i "nie za wszelką cenę", ale stawiając zawsze siebie na pierwszym miejscu. Jeszcze inny przykład: ile razy to, co zwykło się określać po chrześcijańsku "darem cierpliwości i rozwagi" w podejmowaniu decyzji i w działaniu, przy wnikliwej analizie okazuje się motywowane lękiem przed popełnieniem błędu, krytyką i utratą popularności?

We wszystkich tych przykładach chodzi o pozorne dobro polegające na szukaniu siebie, a nie o realne wartości chrześcijańskie czy moralne. Jakże często osoby prezentujące takie postawy nie zdają sobie z nich sprawy, a konfrontowane przez otoczenie uciekają się do podobnych mechanizmów samousprawiedliwienia: niewygodne prawdy przysłaniają pobożnymi deklaracjami, a ewentualną krytykę otoczenia znoszą jako prześladowanie w imię słusznej sprawy. I co więcej, z subiektywnego punktu widzenia mają rację, bo przecież słuchają własnego sumienia. Kto dziś ma odwagę powiedzieć, że to sumienie może być błędnie uformowane? Jedynym, ale niemym świadkiem niewierności staje się dobro, które w ten sposób zostaje znacznie pomniejszone.
 
strona: 1 2 3 4