Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
„O co wam jeszcze chodzi? O władzę? Przecież Jan Paweł II tyle powiedział o geniuszu kobiety” – tak można by streścić głosy tych, którzy nie rozumieją katoliczek angażujących się na rzecz zmian w Kościele inspirowanych teologią feministyczną. Faktycznie, wiek XX przyniósł istotne przekształcenia w tym obszarze, trudno jednak uznać obecny stan za satysfakcjonujący czy też – mówiąc językiem eklezjalnym – za taki, który w pełni pozwala kobietom wzbogacić cały Kościół swoimi charyzmatami.