Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Ogołocenie we Wcieleniu – oto korzeń tego nowego drzewa. Bóg-człowiek, Jezus Chrystus, narodził się, by cierpieć. Przy swoim narodzeniu został owinięty w pieluszki, obraz tych płócien, w które będzie owinięte Jego ciało w grobie. Chrystus na to się narodził, na ten moment cierpienia na krzyżu. Odczuwał głód i pragnienie w pustyni, płakał nad grobem Łazarza, bo przyszedł po to, żeby przyjąć na siebie całość ludzkiej kondycji.