logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Rafał Sulikowski
Cela w Płocku. ”Dzienniczek” Siostry Faustyny w świetle psychologii
materiał własny
 


Płocka cela

Kluczowa jest dla naszego tematu wizja doznana w 1931 roku w Płocku. Święta Faustyna twierdzi w Dzienniczku, że ujrzała Jezusa. Dokładnie opisuje okoliczności tej wizji. Było to wieczorem, we własnej celi. Usłyszała wyraźne polecenie wymalowania obrazu według tej wizji. Patrząc na obraz, patrzymy tedy na niego z perspektywy Świętej. Opisane szczegóły (biała szata, opis ułożenia obydwu rąk, promienie świetlne), a także opis własnego zachowania (zaskoczenie, milczenie, zachwyt, występowanie pozytywnego, nabożnego lęku i jednocześnie radości, co dowodzi przeżycia numinosum według klasycznej koncepcji Rudolfa Otto) świadczą na korzyść realności doświadczenia mistycznego.

Faustyna wyraźnie oddziela lęk, niepokój, kiedy nie wykonuje woli Bożej od bojaźni, która wbrew potocznemu sądowi nie wiąże się z psychopatologicznym lękiem. Tutaj jest co innego: bojaźń Boża łączy się ściśle z radością, że Jezus istnieje, że żyje, że zechciał wybrać właśnie ją i poprzez jej życie zmienić Kościół i świat. Otrzymane polecenie ("wymaluj obraz") oczywiście było przenośne, ale z drugiej strony dosłowne. Nie chodziło o to, by Siostra osobiście wymalowała obraz. Uczynił to prawdziwy artysta malarz. Początkowo Faustyna zostaje źle zrozumiana. Spowiednik usłyszawszy o obrazie, sądził, że chodzi o malowanie obrazu w swoim sercu. Jednak stopniowo okazuje się, że chodzi o realny obraz z płótna malowany farbą olejną. Chodziło o to, by dać świadectwo namacalne, żywe, widoczne. Wizji, mającej miejsce w lutym 1931 w Płocku, zawdzięcza ludzkość powstanie słynącego łaskami obrazu Miłosierdzia, przedstawiającego Jezusa zmartwychwstałego w jasnych szatach, promieniującego promieniami z ukrytego serca, podnoszącego prawą rękę w geście błogosławieństwa.

Tu, w celi płockiej zaczyna się kolejny etap misji Faustyny - zadanie malowania obrazu. Nic dziwnego zatem, że wizja trwa dłużej niż zwykle. Jakby Jezus chciał, żeby mogła zapamiętać następujące detale: Jezus jest w szacie białej, prawa ręka z widocznymi bliznami po ranach krzyżowych wzniesiona do błogosławieństwa, lewa "dotykała szaty na piersiach". Promienie z ukrytego serca są koloru czerwieni (symbol krwi) oraz "bladego" (a nie "białego"), symbolizującego wodę, która wypłynęła z boku przebitego włócznią. Faustyna podczas wizji nic nie mówi: "W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką". Tutaj się na moment zatrzymamy: uczucia bojaźni i jednocześnie radości nie oznaczają w żadnym razie sprzecznych emocji. W religioznawstwie europejskim znane jest pojęcie "fascinosum tremens", dosłownie złożona emocja z dwu emocji - bojaźni i fascynacji. Rudolf Otto w słynnej pracy "Świętość" pisze, że w kontakcie z Bóstwem powstają złożone uczucia równoczesnej fascynacji, ekstazy, radości oraz bojaźni, wzniosłości, uroczystości. Jakże trafnie opisała te uczucia Siostra Faustyna, nie znając wcale późniejszej książki Otta.

Podczas wizji Faustyna ma niezakłócony kontakt ze swoimi emocjami, oraz z otoczeniem. Prawdopodobnie widzi Jezusa na zewnątrz, tak jak się patrzy na osobę z zewnątrz. Nie jest to wizja wewnętrzna ani sen. Nie da się wytłumaczyć tej wizji widzianymi od dzieciństwa obrazami, ponieważ jeden istotny szczegół przeczy takiej interpretacji. Tym szczegółem jest ukryte serce Jezusa, którego nie widać. Na wszystkich obrazach ukazujących Jezusa zwykle, zwłaszcza w baroku, lubiono ukazywać serce widoczne, czasem otoczone cierniami, z koroną na głowie lub płonące ogniem.

Następuje zerwanie długiej tradycji ikonograficznej - serce jest wewnątrz, a widać jedynie promienie. Gdyby serce było widoczne, tedy można by jeszcze mówić o inspiracji sztuką religijną, obecną w każdym niemal domu wtedy, szczególnie na wsi, czy w kościołach. Jednak serce Jezusa na obrazie Miłosierdzia pozostaje zakryte, jakby Jezus chciał podkreślić, że ten obraz jest szczególny. Ukrycie serca nadaje wizerunkowi więcej realizmu, odejmuje całą sztuczną otoczkę rekwizytorni dewocyjnej wypracowanej i uświęconej przez stulecia.

Nie da się wytłumaczyć doświadczeń duchowych Faustyny na płaszczyźnie psychopatologii, ani również w kontekście duchowości I połowy XX wieku. Wpływ środowiska niczego tu nie tłumaczy, tym bardziej, że zakon, w którym żyła zasadniczo nastawiony był na aktywność, nie kontemplację, co zresztą zauważyła sama Faustyna, chcąc przez chwilę wstąpić do zakonu "więcej ściślejszego".

Uderza fakt, że istnieje w tych zapiskach ład myślowy, już z miejsca wykluczający wewnętrzny chaos czy "sałatę słowną", która jest jednym z objawów w zaburzeniach z grupy psychoz. Pomijając fakt, że psychotyk nie jest w stanie zazwyczaj nic napisać z powodu rozkojarzenia umysłowego, twierdzić należy, że teksty Siostry Faustyny cechuje koherencja i spójność wewnętrzna. Wewnętrzna konsekwencja, z jaką realizowała swoje powołanie, nawet w okresie oczyszczenia wewnętrznego podczas przeżywania "nocy ciemnej" i "agonii duszy", które należy odróżnić od depresji i stanów apatycznych znanych psychiatrii, uderza czytelnika jako tako obeznanego z psychologią. Jej skrajne zaparcie się siebie w niczym nie przypomina patologicznego skupienia uwagi na sobie. Oddając swoje życie, ukazała w całej pełni właśnie pełny dobrostan umysłowy. Podczas, gdy osoby z zaburzeniami psychologicznymi często nie są w stanie skupić się na świecie zewnętrznym i wyjść ku innym, święta Faustyna współcierpi z cierpiącymi, bierze na siebie grzechy, słabości innych, także psychiczne, dopełniając niejako cierpień Chrystusa.
 
Zobacz także
Jan Budziaszek
Jan Budziaszek - ur. 21 XI 1945r. w Krakowie. Żonaty, dwoje dzieci. W środowisku muzycznym jest znanym perkusistą. Od 1965 związany z zespołem "Skaldowie". Grał m.in. z Tomaszem Stańką, Januszem Muniakiem, Jarosławem Śmietaną, a także z Marylą Rodowicz i z "Grupą pod Budą". Autor książki "Dzienniczek perkusisty"...
 
Dominikański Ośrodek Liturgiczny
Kościół, chyba jeden z największych darów Boga dla ludzi, ofiarowany nam został, byśmy byli w stanie tak żyć, aby dojść do Niego, aby się z nim już na wieki połączyć. Ale nie jest to „coś” od nas niezależnego – on jest nam „dany i zadany”. Z jednej strony – Kościół jest dla nas ratunkiem, drogą, pomocą. Z drugiej – to my możemy być jego nadzieją, jesteśmy potrzebni, by trwał i rozwijał się...
 
Ks. Aleksander Radecki
Wobec mnóstwa opracowań tematu ojcostwa we wszelkich jego konfiguracjach istnieje pokusa, by odwołać się do mądrzejszych, zacytować kogo trzeba i ewentualnie jakąś własną myśl dyskretnie przemycić na zadany temat. Odrzucam jednak zdecydowanie taką możliwość, gdyż ma to być osobiste świadectwo, a nie naukowy artykuł i postaram się przedstawić swoje „ojcowanie” w kapłańskim posługiwaniu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS