Naucz mnie, Panie,
drogi Twoich ustaw,
bym strzegł ich aż do końca.
Pouczaj mnie, bym Prawa Twego przestrzegał,
a zachowywał je całym sercem.
Prowadź mnie ścieżką Twoich przykazań,
bo ja się nimi raduję (Ps 119,33-35).
Te i tym podobne teksty Starego Testamentu leżą u podstaw obrazu drogi, którą w Nowym Testamencie jest sam Chrystus – najwyższa norma i wzór postępowania dla wszystkich Jego uczniów. Jezus uosabia Boże przykazania, a Jego życie stanowiło dla nich praktyczny komentarz, który powinien być przedmiotem ustawicznego rozważania chcących Go naśladować uczniów. Norma postępowania, którą jest Chrystus, wiąże się jednak przede wszystkim z przykazaniem nadanym przez Niego samego w czasie Ostatniej Wieczerzy – przykazaniem, które Jezus nazwał "przykazaniem nowym": "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali" (J 13,34). Zostało ono poprzedzone przykładem Mistrza umywającego nogi uczniom (por. J 13,1-20), co wskazuje na to, że owa nowość, o której mówił Jezus, musi polegać na czynnej miłości – tak, jak On umiłował (por. J 13,34 i J 15,12). Wynika też z tego jasno, że Chrystus stając się dla swoich uczniów najwyższą normą postępowania nie tylko streścił w przykazaniu miłości całe Prawo Starego Testamentu, lecz poszerzył je o własne nauczanie i przykład swojego życia: "Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem" (J 13,15).
Pójście za Chrystusem nie jest niczym innym, jak wpatrywaniem się w Jezusa i naśladowaniem Go. Tak jest z każdym powołaniem, tym, które usłyszeli apostołowie nad Jeziorem Galilejskim i tym, które rozbrzmiewa w sercach Jego dzisiejszych uczniów. Zauważył to m.in. św. Beda Czcigodny, który w swojej homilii poświęconej powołaniu celnika Mateusza podkreślił, że pójście za Jezusem nie jest ani wspólnym z Nim wędrowaniem, ani poszukiwaniem pozostawionych przez Niego na ziemi śladów, lecz jest drogą postępowania, na którą mają wkraczać powołani przez Chrystusa uczniowie i które ma dla nich stanowić najwyższe Prawo:
(Jezus) zobaczył celnika, a ponieważ było to spojrzenie zmiłowania i wyboru, rzekł do niego: "Pójdź za Mną". Powiedział: "Pójdź za Mną", to jest: naśladuj Mnie. Powiedział: Pójdź, nie tyle w znaczeniu wspólnego wędrowania, ile naśladowania obyczajów. "Kto bowiem twierdzi, że trwa w Chrystusie, powinien postępować tak, jak On postępował" (Homilia 21 św. Bedy Czcigodnego, kapłana).
Listy św. Brunona, napisane z całym zapałem serca, są od początku do końca rodzajem wyznania wszystkiego, co Pan zesłał mu do odkrycia. Odnosi się to zwłaszcza do zachwytu pełnego pasji, dla korzyści płynących z samotności i ciszy, którym dzieli się z Radulfem. "Wiedzą ci tylko, którzy tego doświadczyli" - pisze. Po czym od razu ukazuje przyjacielowi całą swą wiedzę na ten temat. Św. Brunon był mężem ciszy i zbadał jej tajemnice. Nasze Statuty, za przykładem naszego Ojca, powracają wielokrotnie do piękna ciszy i jej świętości wnoszonej do naszego życia.
Kochaj siebie, czyli wydobądź swój potencjał. Powiedziałabym więcej: bądź radosny z siebie samego, ciesz się darem życia, swoimi talentami. Uświadom sobie, że jesteś potrzebny światu, tylko nie możesz zlekceważyć tego, co masz w sobie. I wtedy płynnie przejdziesz do kolejnego etapu, czyli miłości do bliźniego. Bo kochasz drugą osobę poprzez fakt, że dajesz jej siebie. Wprowadzasz w relację swój potencjał i swoje możliwości.
Z dr. Marią Popkiewicz-Ciesielską, psychoterapeutką o różnicy między miłością do siebie a egocentryzmem oraz o tym, czy nasza dorosłość musi być kalką naszego dzieciństwa rozmawia Magdalena Woźniak