Brat Leon następnie opowiadał, że on i inni bracia, przerażeni tym widokiem, pouciekali. Gdy wrócili, św. Franciszek zganił ich za to, że nie mieli wiary w skuteczność jego modlitwy i oświadczył, że nie odczuwał żadnego bólu. Czy jest to możliwe? Czy naprawdę Franciszek nie odczuwał bólu? Jak można wytłumaczyć to przedziwne zjawisko?
Tu dochodzimy do sedna sprawy, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemu cierpienia przez św. Franciszka.
Wielkie zdziwienie
Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku obszernie na ten temat wypowiadała się Matka Bazylea, zakonnica z ewangelickiej wspólnoty Sióstr Maryi w Darmstadt-Eberstadt. Jak opisuje owa protestancka zakonnica o dużym zmyśle ewangelicznym, miała ona życie niełatwe, pełne przeciwności, zmagań i cierpień. Do jej rąk przypadkowo dotarło pewne czasopismo franciszkańskie, zaś zamieszczony w nim tekst o tym, że Franciszek gorąco pragnął dzielić życie Chrystusa cierpiącego wywołał w niej wielkie zdziwienie.
Matka Bazylea sama także została doświadczona przez cierpienie, gdy chorując przez pięć miesięcy nie opuszczała łoża boleści. Słysząc w tym czasie o Alwerni, zapragnęła wybrać się tam. Aż dwukrotnie miała okazję być w Alwerni, dzięki czemu nauczyła się od św. Franciszka wielkiej rzeczy, którą - używając jej słów - w dużym skrócie można przedstawić następująco:
"Zrozumiałam, że to właśnie Franciszek daje rozwiązanie problemu cierpienia, które w dzisiejszym świecie nurtuje wiele umysłów. W św. Franciszku widzimy człowieka, który opanował cierpienie. Nauczył nas metody jego rozwiązywania: Kochał cierpienie i miłością przekształcał je w radość. Pragnę wyjaśnić to lepiej: Św. Franciszek kochał cierpienie tylko dlatego, że kochał Pana Jezusa, jak małżonka zakochana w swym mężu, pragnie razem z nim iść tą samą drogą chociaż byłaby ona pełna cierni. U Franciszka miłość do Jezusa jest tym, co rozpala miłość do cierpienia".
"I to jest logiczne: gdy kocham Jezusa, jestem jedno z Tym, który jest szczęściem i radością w sobie samym. Przeto każde cierpienie z Chrystusem, jednoczenie się w Jego Męce, winno być dla nas największym szczęściem. To odczuwałam w historii św. Franciszka. Dzisiaj chciałabym śpiewać pieśń pochwalną na cześć tajemnicy świętych ran. Z tych ran bowiem wytryska siła, zwycięstwo i życie".
Sekret duchowej radości
Jak łatwo można stwierdzić, Matka Bazylea okazała się pojętną uczennicą św. Franciszka. Odkryła bowiem sekret jego duchowej radości w cierpieniu i przekazała nam wszystkim Franciszkowe rozwiązanie problemu cierpienia w matematycznej niemal formule:
Na zakończenie pozostaje tylko wyrazić gorące życzenie, aby ci wszyscy, którzy zostali dotknięci jakimkolwiek cierpieniem, nauczyli się od św. Franciszka jego wspaniałej i na wskroś chrześcijańskiej metody rozwiązywania wszelkich trosk, kłopotów, bólów i cierpień.
Oby wszyscy mogli się przekonać, że trwałego i poprawnego rozwiązania ludzkich cierpień nie przyniosą: narkotyki, alkohol, rozrywki, podróże, dyskoteki, gry czy zabawy, ani nawet współczesna, wysoko rozwinięta medycyna. Może to sprawić jedynie prawdziwa i serdeczna miłość do Chrystusa, do Jego Męki i Krzyża, albowiem słuszne są słowa wielkopostnej pieśni: W Krzyżu cierpienie, ale i w Krzyżu zbawienie.
o. Grzegorz B. Błoch OFM
„W imię Boże” - wchodzimy w nowy rok. „W imię Boże” starannie kaligrafowano na pierwszej stronie nowego, pachnącego jeszcze sklepem kajetu, uważając, żeby piórko nie drgnęło, żeby kleksa nie zrobić, żeby świeżego atramentu rękawem nie rozmazać. Potem już różnie bywało, ale ta pierwsza strona, „W imię Boże”, była najważniejsza.