Powrót do syntezy
Nie możemy wprawdzie natychmiast zmienić tej idei miłości, którą ma świat, możemy natomiast skorygować wizję teologiczną, która – niechcąco z pewnością – faworyzuje ją i uprawnia. Korekty tej we wzorcowy sposób dokonał Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est. Potwierdza w niej tradycyjną syntezę katolicką, wyrażając ją w dzisiejszej terminologii: Eros i agape – miłość wstępująca i miłość zstępująca – nie dają się nigdy całkowicie oddzielić jedna od drugiej […]. Wiara biblijna nie buduje jakiegoś świata równoległego czy jakiegoś świata sprzecznego z istniejącym pierwotnie ludzkim zjawiskiem miłości, lecz akceptuje całego człowieka, interweniując w jego dążenie do miłości, aby je oczyścić, ukazując mu zarazem jej nowe wymiary (nr 7-8). Eros i agape są związane z samym źródłem miłości, którym jest Bóg. "Bóg miłuje, i ta Jego miłość może być określona bez wątpienia jako eros, która jednak jest równocześnie także agape" (nr 9).
Rozumiemy teraz niezwykle życzliwe przyjęcie tego dokumentu przez bardziej otwarte i odpowiedzialne środowiska laickie. Daje ona światu nadzieję. Obraz wiary, która tylko dotyka świata, jednak nie przenika do jego wnętrza, encyklika koryguje, posługując się ewangelijnym obrazem zaczynu, doprowadzającego do fermentacji całej masy ciasta; ideę królestwa Boga przychodzącego świat "sądzić" zastępuje ideą królestwa Boga przychodzącego świat "zbawić" , poczynając od erosa, który jest w tym świecie dominującą siłą.
Wizja katolicka, utożsamiająca się w tym punkcie z prawosławną, może tu, jak sądzę, znaleźć potwierdzenie także ze strony egzegezy. Zwolennicy istnienia niemożliwej do pokonania opozycji erosa i agape opierają się na fakcie, że Nowy Testament unika systematycznie – i jak się wydaje, świadomie – terminu eros, zawsze zamiast niego używając tylko terminu agape, z wyjątkiem rzadkich przypadków posłużenia się terminem philia, oznaczającego miłość przyjaźni.
Fakt się zgadza, nie są jednak prawdziwe wyprowadzane z niego wnioski. Zakłada się tu, że autorzy Nowego Testamentu wiedzieli, jaki sens termin eros miał zarówno w języku potocznym (tak zwany eros "ludowy"), jak też, że znali sens wznioślejszy, który słowo to miało na przykład u Platona (tak zwany eros "szlachetny"). W języku potocznym przez eros rozumiano mniej więcej to samo, co rozumiemy dzisiaj, gdy mówimy o erotyzmie lub filmach erotycznych, czyli o tym, co służy zaspokajaniu popędu seksualnego, a więc coś bardziej niskiego niż wzniosłego.
W szlachetnym znaczeniu oznaczał on umiłowanie piękna, siłę spajającą cały świat i pobudzającą wszystkie byty do tworzenia jedności, a więc wskazywał na ruch wstępujący ku sferze boskiej, który teologowie dialektyczni uważają za sprzeczny z ruchem zstępowania sfery boskiej do człowieka. Trudno byłoby przyjąć, że autorzy Nowego Testamentu zwracający się do ludzi prostych, pozbawionych wyższej kultury, chcieli ich przestrzegać przed erosem Platona. Terminu "eros" unikali z tego samego powodu, dla którego kaznodzieja unika dziś terminologii erotycznej, a jeśli już się nią posługuje, to tylko w jej sensie negatywnym. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj powód jest ten sam: słowo to kojarzy się z miłością egoistyczną i zmysłową.
Znaczenie, które pierwsi chrześcijanie nadawali słowu "eros", wywodzi się niewątpliwie ze znanego tekstu świętego Ignacego z Antiochii: "Moje ziemskie pragnienia (eros) zostały ukrzyżowane […]. Nie znajduję przyjemności w pokarmie zniszczalnym ani w rozkoszach tego życia" [7].
Sformułowanie "moje ziemskie pragnienia" (eros) zostały ukrzyżowane – wbrew dawnym jego interpretacjom, nie oznacza Jezusa ukrzyżowanego, lecz "miłość siebie samego", przywiązanie do przyjemności ziemskich. Jesteśmy tu na linii świętego Pawła: "razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża […] i już nie ja żyję" (Ga 2,19 i 20). Nieufność pierwszych chrześcijan wobec erosa zwiększyła się jeszcze z powodu roli, którą odgrywał on w rozpasanym kulcie dionizyjskim. Z chwilą gdy chrześcijaństwo nawiązało kontakt i dialog z grecką kulturą filozoficzną, od razu, jak widzieliśmy, nastąpiło otwarcie się na erosa.
Terminu tego autorzy greccy często używają jako synonimu agape, posługują się nim na oznaczanie miłości Boga do człowieka i miłości człowieka do Boga, jak również umiłowania cnoty i pięknych rzeczy. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do A Patristic Greek Lexicon Lampego [8]. System Nygrena i Bartha jest więc zbudowany na nieprawidłowym zastosowaniu tak zwanego argumentu "z milczenia" (ex silentio).
____________________
Przypisy:
[7] Św. Ignacy z Antiochii, List do Rzymian 7, 2-3, cyt. za: Pierwsi świadkowie, przeł. A. Świderkówna, Kraków 19982, s. 130.
[8] Zob. G.W.H. Lampe, A Patristic Greek Lexicon, Oxford 1961, s. 550.